—... I wtedy kapelutek się na mnie rzucił‐
—Kapelutek?
—No przecież już Ci mówiłem! Walczyłem z tym w kapeluszu! Dazai, sprawiaj pozory, że słuchasz!— Wyraźnie oburzył się czarnowłosy detektyw.
—Alee Raanpo-saan. Odpowiadasz mi tą historię już czwarty raaz!
—Siódmy i siódmy raz mnie nie słuchasz.
—To... kogo tak spektakularnie pokonałeś?
—No tego dzieciaka z mafii! Ten taki niski w kapeluszu.
—Q czy Nakahare Chuuye?
—Nie mam pamięci do imion. Ten rudy-— Dazai w tym momencie zaśmiał się szczerze na głos.— Co w tym takiego śmiesznego!? Nawet nie był dla mnie zagrożen-
—Nazwałeś go niskim, dzieciakiem i rudzielcem. Gdyby tylko to słyszał. Zwłaszcza uwagę o jego wzroście. Wiesz, jego kompleks.— Nadal lekko się podśmiechują dodał.— A jaki sposób go pokonałeś?
—Zamknąłem go w książce
—Ciekawa metoda. Czytałem raport.
—To czemu udajesz zdziwionego!? Jesteś okropny!
—To już wiem od dawna.— Pomachał mu palcem w taki sposób jak robi się to dziecku przy tym mówiąc "nu nu". Różnica jest taka, że szatyn nie dodał tego na głos.
—Ciekawe czy długo jeszcze mu zejdzie z rozwiązaniem tej zagadkii... jak myślisz Dazai? To ma być taka śmiercionośna zagadka.— Ledwo co uchylił swoje powieki ukazując aby błysk dwóch zielonych tęczówki.— W końcu Poe chce mnie zabić w swoich powieściach. Może rudzielec już stamtąd nie wyjdzie~?— Młodszy detektyw spiął się na te słowa. Uznawał siłę Chuuyi i nigdy nie wątpię w nią. Jednak jeśli chodziło o patrzenie na sytuację bądź też układanie planu działania... był nieco chaotyczny. Nie zawsze robił to prawidłowo. Zwłaszcza gdy zmuszony był do tego pod presją czasu, nadchodzącego wroga lub braku obecności partnera- stratega.— Oi, Daazai. Coś tak pobladł? Ducha zobaczyłeś? Przecież wiesz wiesz, że lubię takie gierki słownee. No nie dąsaj sięęę-
—Nie martw się Ranpo-san. Brakuje Ci do wyprowadzenia mnie z równowagi.
—Dobrze dobrze. Mogę liczyć na odwiedziny?— Uniósł nieznacznie wyżej swoją dłoń, w której tkwił poskładany kawałek papieru i nim zamachał przed twarzą czekoladowookiego.
Odpowiedzią dla bruneta było kiwnięcie głową oraz ochocze przechwycenie kartki. Spojrzał tylko powierzchownie na kartkę choć i tak domyślił się co na niej jest zapisane. Adres detektywa, który i tak znał. Sprawiali pozory przyjacielskiej schadzki i oboje musieli tak grać, jeśli Dazai chciał pomóc wrogowi? przyjacielowi? Komu tak właściwie?
Cóż, postanowił przestać na stwierdzeniu pewnym. Chce pomóc Chuuyi. Zwłaszcza, że brunet domyślił się, że prędzej czy później Dazai o to poprosi i przyspieszył ten proces.
CZYTASZ
Obietnica || Soukoku
Hayran KurguCo gdyby Dazai nie porzucił Chuuyi po walce z Gildią? Czy dla dawnych partnerów zbrodni jest jeszcze szansa? I czym jest "obietnica"?