25.

522 31 154
                                    

Pov. Acee

Głowa niezwykle bolała i ciążyła, jakby ważyła tonę, w uszach szumiało, wręcz piszczało. Mimo tego wszystkiego zmusiłam się do otworzenia oczu. A dokładniej tylko lewego oka, bo prawe było czymś okryte. Choć i tak to mało dało, pokój był niezwykle ciemny, prawie nic nie można było zobaczyć. Podniosłam się do siadu, przykładając dłoń do bolącej głowy. Wtedy poczułam, że głowę mam owiniętą bandażem. Zamrugałam okiem zaskoczona, unosząc obie ręce i badając dotykiem materiał, który był szczelnie zawinięty wokół całej mojej głowy. Nie licząc nosa, części ust i jednego oka, cała jej powierzchnia była obandażowaną, nawet króciutkie włosy były pod spodem, jedynie w niektórych miejscach wystając. Opuściłam dłonie, tym razem skupiając się bardziej na otoczeniu. Choć to było naprawdę dość trudne przez otaczający mnie mrok.

Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka telefonu. Jednak brzmiał on jak typowy dzwonek starych telefonów ze słuchawką, a nie dotykowych. Powoli zsunęłam nogi z chyba łóżka, stając na bosaka na zimnych płytkach. Ostrożnie ruszyłam za dźwiękiem, mając wyciągnięte ręce przed siebie w razie jakiejś przeszkody. Jednak udało mi się dojść bez szkód do szafki, gdzie zauważyłam zarys urządzenia. Wyciągnęłam dłoń i złapałam ciężkawą słuchawkę, przykładając ją do ucha zakrytego bandażem. W głośniczku było słychać jedynie szum. Przynajmniej na pierwszy słuch. Bo po chwili mogłam dosłyszeć coś w tym szumie. Jakiejś ciche głosy. Starałam się skupić na nich, żeby zrozumieć co mówią, jednak nie dało się przez zakłócenia.

- [pl] Halo?... - powiedziałam do słuchawki, licząc na jakąś reakcję. Ta była, jednak dość niespodziewana. Bo głosy nagle ucichły, a po chwili całe połączenie urwało się z cichym piskiem, przez który aż odsunęłam głośniczek.

Z cichym westchnięciem odłożyłam słuchawkę, starając się znaleźć coś, co rozświetliłoby całe miejsce. Po dłuższych poszukiwaniach udało się, na ścianie był włącznik, który po przełączeniu, rozpalał żarówkę w wiszącej, prostej lampie, rozświetlając cały pokój. Dopiero teraz mogłam zauważyć, że wyglądał on jak pokój szpitalny. Proste, metalowe łóżko o brudno niebieskiej pościeli, ściany po podobnych kolorach, proste, białe szafki, gdzie na jednej z nich stał czarny telefon. Jednak dopiero teraz mogłam zauważyć, że kabel, który powinien go łączyć z siecią, był przerwany. W takim razie jak mogło nawiązać się połączenie? Chyba że coś rozerwało kabel po rozłączeniu się.

Jednak taka myśl mnie nie satysfakcjonowała. Czułam coś dziwnego w tym miejscu. Było coś nie tak. Oglądałam wszystko dookoła, aż zauważyłam na pozór mały szczegół. Zegar ścienny, którego wskazówki losowo zmieniały kierunek ruchu. Przez kilka sekund szły poprawnie, jednak nagle coś klikało w środku i zaczęły ruszać się w drugą stronę. Przez trochę działał tak, by znów coś kliknęło w środku, a wskazówki szły w odpowiednim kierunku.

Zegar nie działa prawidłowo.
Zegar nie pokazuje prawidłowo czasu...

Ta myśl przez chwilę obijała się mi w umyśle, aż w końcu reszta się rozjaśniła. Sen. W moich snach zegary nigdy nie pokazywały czasu, bo tutaj nie było czasu. Ten świat był poza wpływem jego upływania. Przez to poczułam się o wiele spokojniejsza. Bo w końcu nic mi się tutaj nie mogło stać, bo to było moje miejsce. Zwłaszcza, jak już się zrozumie, gdzie się jest, wtedy wszystko wyjątkowo łatwo i przyjemnie szło. Aż nie mogłam powstrzymać małego uśmiechu. Było wszystko w porządku. Wystarczyło zrozumieć, gdzie byłam. Bo moje sny miały też to do siebie, że opierały się na miejscach często fikcyjnych, a jednak mi znanych. Więc jak zrozumiałam gdzie, to mogłam także się dowiedzieć jak.

A Gdyby Tak Dziewczyna...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz