trening

101 5 6
                                    


31 marca 2019

Jak ja niby miałam dojść do siebie, skoro rozbił mnie jeszcze bardziej tym, co powiedział? Niby co takiego mógł mi zaproponować? Mój Boże, ten człowiek naprawdę pochodzi z innej planety, inaczej tego wyjaśnić się nie da.

Tymczasem ten kontynuował swoją gadkę jakby nic niespodziewanego nie miało wcześniej miejsca.

- Aczkolwiek najpierw, tak dla rozluźnienia, opowiesz mi o tym, jak wciskało Ci się język w gardło tego pożal się lalusia z klubu - ściągnęłam brwi, głośno jęcząc. Momentalnie wróciłam na ziemię, chociaż powrotu w takim stylu to nie chciałam. Już wolałam katować swoją głowę dziwnymi wyobrażeniami Luki.

- Luca, błagam, nie chcę wracać do tego, dawno niczego tak nie żałowałam.

- Ha, miałem rację! - i znów się głupio wyszczerzył, a ja przewróciłam oczami. Maniak wszechwiedzy i racji w każdej możliwej sprawie, nawet tej bez znaczenia. - Moja propozycja tym bardziej Cię ucieszy, a i nie będę musiał przejmować się jakimś idiotą - to już powiedział ciszej, co na nowo wytrąciło mnie z równowagi.

- Ghiotto, bo zaraz wepchnę Ci widelec w gardło!

- Myślę, że lepszą opcją byłoby, gdybyś wpychała mi swój język w gardło.

- Co?

- Może przejdziemy do salonu? Usiądziesz sobie, bo jeszcze możesz paść jak długa, skoro już teraz jesteś taka rozemocjonowana.

Nie czekając na moją odpowiedź, przerzucił mnie sobie przez ramię, po czym ruszył w kierunku wcześniej wspomnianego pomieszczenia i bez ceregieli zrzucił mnie na kanapie, zaraz zajął miejsce obok mnie. Oparł ramię o oparcie kanapy, siedział bokiem do mnie. Na szybko poprawiłam włosy, które potargały się przez niego.

- Nie będę owijał w bawełnę, bo wiem, że tego nie lubisz - mruknął powoli, po czym zaczął wypluwać z siebie słowa z prędkością światła. - Pod koniec kwietnia mam wesele u kuzynki, będzie cała rodzinka i wszyscy będą zachwycali się nad drugimi połówkami mojego kuzynostwa, nad samą kuzynką, która wychodzi za mąż, a do mnie będą się przytykać, że taki „stary byk", a dalej nikogo nie mam na stałe. Jesteś jedyną osobą, której mógłbym powierzyć tę rolę, bo wiem, że spiszesz się świetnie i znamy się jak nikt inny, stąd też moje pytanie: czy nie będziesz chciała zostać moją dziewczyną na jedną, kwietniową noc?

Wpatrywałam się w niego jak cielę w malowane wrota. Analizowałam to, co właśnie mi powiedział. Może właśnie żartował? Czekałam na głupie „ale dałaś się wrobić", ale ono nie nastało.

On i ja mielibyśmy udawać parę? Przed jego rodziną? Być parą na imprezie, na której będzie cała jego rodzina?

Ja pierdolę, to był najbardziej absurdalny pomysł roku. Dekady. Stulecia, do cholery.

Naprawdę powiedział to wszystko na poważnie?

- Jak Ty to widzisz? - wykrztusiłam z siebie po dłuższej chwili myślenia, które na dobrą sprawę nic nie przyniosło, bo nadal byłam w takiej samej kropce, jak jeszcze przed chwilą. Nie miał tego na myśli, na pewno nie. - Bo ja w ogóle.

- Oh, to całkiem proste: mamy jeszcze miesiąc, aby przećwiczyć typowe dla par zachowania, bo przecież i tak jesteśmy na tyle blisko, żeby czuć się przy sobie naturalnie. Czekają nas obfite, a jakże przyjemne treningi, aby dopieścić szczegóły...

Uśmiechnął się rozmarzony, odchylając się na oparciu kanapy, a ja nie wytrzymałam od napływu wizji i parsknęłam dorodnym śmiechem. Miałam bujną wyobraźnie, naprawdę bujną, ale nie umiałam zobaczyć go i siebie razem, tak blisko, nawet jeśli kiedyś przewinęło mi się przez myśl, co byłoby, gdyby zaproponował mi przyjaźń z bonusem, co nie nastało. Gdzieś po skończeniu liceum odrzuciłam tę wizję.

Przeznaczeni | N.HülkenbergOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz