spełniona

49 3 2
                                    


18. sierpnia 2019

Rozwijając moją wcześniejszą myśl, którą podzieliłam się z Nico: dla mnie nie ma zrządzenia losu – wszystko ma jakiś powód. Zdecydowanie wszystko przychodziło w odpowiednim momencie – każdy stawiany przez nas kroczek oraz każda podjęta decyzja miały miejsce we właściwym czasie, dzięki czemu to wszystko smakowało o wiele, wiele lepiej i było przyjmowane z radością nie do opisania.

Naprawdę nigdy wcześniej nie czułam się taka spełniona po przytulaniu się i całowaniu – ten człowiek odmienił i nadał magii dosłownie każdemu gestowi, szczególnie już temu najdrobniejszemu. 

Nie ma też czegoś takiego jak pojawienie się w niewłaściwym momencie czyjegoś życia, szerzej znane pod ostatnio coraz bardziej popularyzowanym „byłaś właściwą osobą w niewłaściwym czasie" – oczywiście nie da się cały czas być w topowej kondycji, jednak jeśli dana osoba jest tą właściwą, przejdzie też przez mroczniejszy etap życia drugiego człowieka. Nie tyczy się to tylko i wyłącznie drugiej połówki – przyjaźnie również przechodzą swoje kryzysy i jeśli komuś zależy na tej osobie, będzie w stanie zmierzyć się z dołkiem i wyjść z niego zwycięsko. Każdy zgrzyt, jaki mieliśmy z Rosą, Lando czy George'em, szybko zostawał zażegnany. Nie odchodził on w (moją) niepamięć, ale szliśmy razem dalej, ramię w ramię. I o to właśnie w tym wszystkim chodzi – żeby wiedzieć, kto będzie w stanie znieść mroczniejsze twarze swoich bliskich. Jak bardzo ktoś będzie w stanie poświęcić to, co ma najcenniejsze, czyli swój czas – oczywiście bez jednoczesnego zatracania siebie, bowiem nie chodzi tu o to. Wystarczyło, że wielokrotnie ja zapominałam o sobie, stawiając ponad sobą każdą inną osobę. Czas, który dajemy drugiej osobie, jest wystarczająco wielkim poświęceniem.

Sporą część poranka – bowiem okazało się, że dotyk Nico rozbudził mnie paręnaście minut po siódmej – spędziliśmy na przytulaniu się i wymienianiu czułości, którymi nijak dało się nasycić, pomimo ogólnego spełnienia. Próbowałam też w tym czasie wycisnąć od Niemca znaczenie szeptu w jego ojczystym języku, jednak ten za każdym razem skutecznie odwracał moją uwagę poprzez słodkie cmoknięcia i pocałunki, na które nie dało się nie być bierną, więc moja ciekawość nadal była nieusatysfakcjonowana (w przeciwieństwie do reszty mnie).

Gdy w końcu wydostaliśmy się z łóżkowych objęć i spakowaliśmy się, poszliśmy na śniadanie do części restauracyjnej w hotelu, a po nim wybraliśmy się na spacer po wybrzeżu, żeby pozbierać kolejne pamiątkowe zdjęcia oraz muszelki i bursztyny, a także wykorzystać ostatnie chwile tuż przed wylotem, który miał miejsce wczesnym popołudniem.

Z jednej strony naprawdę nie chciałam opuszczać tego miejsca – wiedziałam już, że na zawsze będzie ono dla nas wyjątkowe – ale w Enfield znajdowali się wszyscy bliscy mi ludzie, których też potrzebowałam obok siebie, dlatego chciałam znaleźć się z powrotem w Anglii. Z Nico obok każde miejsce może być magiczne, ale stolica Zjednoczonego Królestwa, a będąc dokładną to jej przedmieścia, to moje miejsce, do którego zawsze będę chętnie wracała nawet po najpiękniejszych przeżyciach.

Tuż po osiemnastej moje „marzenie" ziściło się i stawiałam pierwsze kroki na lotnisku, choć w sumie to określenie było naciągane – czułam ekscytację i niemalże podskakiwałam przy każdym kolejnym stąpnięciu, co nawiasem mówiąc zostało uwiecznione przez mojego towarzysza, tak na pamiątkę – wychodziło na to, że nie tylko ja lubiłam zbierać takie momenty.

- Czy to drobna sugestia, że ten weekend nie przypadł Ci do gustu? - zagaił droczącym się tonem, na co przewróciłam oczami, cicho chichocząc. Udało się nam bezproblemowo przemknąć (lub też przegalopować, bo to moje podskakiwanie mogłoby być porównane do ludzkiego galopu) przez halę przylotów i sadowiliśmy się właśnie w aucie mężczyzny.

Przeznaczeni | N.HülkenbergOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz