(nie)wykreowany plan

64 5 4
                                    


Nico stopniowo układał cały swój plan dotyczący Paoli di Rossi, a jednocześnie niekiedy pozwalał sobie na cieszenie swoich oczu jej widokiem i za każdym razem myśl, że ona istnieje naprawdę, uskrzydlała go. Nie była dla niego już „blondynką z Melbourne", o której nic nie wiedział, ba, chwilami nawet kwestionował jej egzystencję – teraz miał jej profil na Instagramie i pozostałych social mediach, mógł obserwować jej piękno uwiecznione na fotografiach i miał świadomość, że temu pięknu mógł też przyglądać się na przykład przyjeżdżając pod agencję, w której pracowała. Niestety jednak to piękno przepełniał wyraźny smutek, z którym kobieta najwyraźniej nie była w stanie sobie poradzić i który doprowadzał Nico do rozpaczy z niewiedzy. Chciał otoczyć ją bliskością i wsparciem, aby żadne negatywne uczucia już nigdy jej nie towarzyszyły, w przeciwieństwie do szczęścia, o które zamierzał zadbać.

Musiał jednak uzbroić się jeszcze trochę w cierpliwość, dopiero ostygło wszystko związane z niedoszłym ślubem z Egle, ledwo co wyprowadził się z ich apartamentu i po tygodniu mieszkania w hotelu osiadł na nowym miejscu, wizualnie niewiele różniącym się od poprzedniego miejsca zamieszkania. Jednak czuł się odrobinę nieswojo, będąc tu samemu. Wolałby współdzielić z kimś tę przestrzeń, a już najlepiej właśnie z Paolą. Chciałby wiedzieć i widzieć, jak wyglądają jej poranne oraz wieczorne rytuały, jak wykonuje najzwyklejsze czynności domowe, które dla niego byłyby czymś fascynującym, bowiem wykonywanym przez kogoś, do kogo czuł niewyobrażalną mieszankę uczuć. Chciał słyszeć jej melodyjny śmiech tuż obok, wprost do ucha lub wręcz przeciwnie, jak echo, gdy ta przebywałaby w innym pomieszczeniu lub wchodziła do środka mieszkania, będącego ich ostoją, czy też używając niemieckiego terminu „Heimat", który oznacza ojczyznę, ale bardziej jako miejsce, gdzie osoba czuje się w pełni sobą, dobrze, a nie w odniesieniu do kraju pochodzenia. Najprościej mówiąc: chciał, żeby była tuż obok w każdej możliwej chwili, jednak jeszcze musiał czekać.

Domyślał się, jak ciężka przeprawa go czeka – przecież jeszcze niedawno „poznała" go jako kogoś, kto zamierzał przyrzec innej kobiecie, że będzie trwał u jej boku aż do końca swoich dni, a kilka dni po ich spotkaniu zasłyszała, że plany jednak się zmieniły, bowiem to Egle miała poinformować konsultantkę o rezygnacji ze współpracy pary, co zapewne zdołała już uczynić. Starał się nie wracać wspomnieniami do momentu, gdy mówił jej, że ich wspólna przyszłość będzie czymś kreowanym na siłę, a nie chce, żeby męczyła się w nieszczerych uczuciach. Starał się, ale były momenty, kiedy nie był w stanie wygrać z niewygodnymi wspomnieniami i oddawał się im na bliżej nieokreślony czas, aby mieć potem od nich „trochę spokoju". Litwinka nie wierzyła, że jego uczucia mogły być nieszczere, podejrzewała, że Huelkenberg najzwyczajniej w świecie ją zdradził i byłaby tę zdradę wybaczyć, gdyby tylko się do niej przyznał, jednak Nico szybko sprostował, odrobinę naciągając rzeczywistość, że nie chodzi tu o drugą kobietę, tylko o sam fakt wypalenia się jego uczuć względem projektantki. Tej było niezmiernie trudno w to uwierzyć, jednak nie zostało jej nic innego, jak pogodzić się z końcem relacji, w której widziała swoją przyszłość, swoje wszystko... Nico wyszedł z inicjatywą, że to on opuści ich mieszkanie i zamieszka w hotelu, żeby ta spokojnie mogła sobie ułożyć, jak będzie wyglądała jej najbliższa przyszłość.

Teraz jednak był w hotelu nieopodal Paul Ricard Circuit znajdującego się w Le Castellet i to nie był czas na takie rozmyślania – na korytarzu mignęła mu roztrzęsiona postać, w której bez większych trudności rozpoznał Paolę. Skręcało go z nieznajomości sytuacji życiowej kobiety, bowiem życie publikowane w social mediach nierzadko różniło się od tego prowadzonego w rzeczywistości, czego sam był przykładem, pokazując tak naprawdę niewielki skrawek siebie w Internecie. Prawdziwego Nico znali ci, którzy powinni, nikt więcej.

Chciał ucieszyć się z faktu, że znów pojawiła się w czasie wyścigowego weekendu, jednak jej obecny stan nie pozwalał mu na tę radość. Chciał poznać powód, czemu znów płakała i dokąd tak pędziła, to też, trzymając dystans i zachowując dyskrecję, ruszył za nią. Ściągnął brwi, widząc, z jaką ufnością wtulała się w Norrisa i zaraz potem znikała w środku zajmowanego przez niego pokoju. Na tym niestety musiała się skończyć jego obserwacja, ale nie zamierzał próżnować, tylko udał się na owocny spacer, zwieńczony kolejną kwiatową zdobyczą, w której ukrywała się kolejna „drobna" wiadomość. Możliwości pieniądza pomogły mu w zdobyciu numeru hotelowego pokoju Paoli, pod którym zostawił ów bukiet i cały, dość niespodziewanie wykreowany, plan miał skończyć się w tym miejscu, jednak na Nico trafił Carlos, wracający od Isy.

Przyłapany Huelkenberg zdawał sobie nic z tego nie robić, tylko z zadowoleniem wymalowanym na twarzy podszedł do Hiszpana, którego mina zdradzała, że domagał się wyjaśnień.

- Czy ja o czymś nie wiem?

- Pamiętasz, jak mówiłeś, że cuda się nie zdarzają? - odpowiedział mu pytaniem na pytanie, po czym dalej pociągnął swoją wypowiedź. - Mój cud stanął na mojej drodze i to na dobrą sprawę dzięki Tobie.

- Możesz mówić jaśniej? Kompletnie nic nie rozumiem.

Dezorientacja Sainza bawiła Hulka, ale ten chętnie przystąpił do wyjaśniania całej sytuacji od chwili ich ostatniego prywatnego spotkania, rzecz jasna działo się to w bardziej kameralnej otoczce, jaką był pokój Niemca. Nico szczegółowo zrelacjonował spotkanie z konsultantką, potem już bardziej rzeczowo decyzję o rozstaniu i samo rozstanie, aby znów powrócić do szczegółów w czasie opowiadania pozostałych wydarzeń ostatnich dni. Carlos słuchał wszystkiego z uwagą, a jednocześnie był pod wrażeniem siły uczuć, jaka towarzyszyła przyjacielowi w odniesieniu do kobiety, którą znał tylko i wyłącznie z widzenia, no i z jednego spotkania, powiedzmy, „biznesowego".

- Co, jeśli porwałeś się z motyką na słońce i, no nie wiem, ma kogoś? Kogoś, z kim się nie rozstanie, bo Ty zwariowałeś na jej punkcie?

W gardle Nico narosła gula, przecież wtulała się w Norrisa, który z drugiej strony nie ukrywał się z informacją, że nie w głowie mu związki, co szybko rozmyło niewygodną wizję.

- Ostatnio też mówiłeś, że takie cuda się „nie dzieją" - przypomniał z odrobinę skwaszoną miną. - No ale mniejsza, nie zostaje mi nic innego, jak podziękować Ci za polecenie tej agencji, przydała się i to bardzo.

- Nieważne, jak to brzmi, cała przyjemność po mojej stronie - oboje się zaśmiali. - To kiedy planujesz się jej ujawnić?

Hulk przez dłuższą chwilę milczał, następnie cichutko westchnął, po czym pewnie obwieścił:

- Jak tylko wrócimy z Francji.

Przeznaczeni | N.HülkenbergOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz