koniec świata

61 4 6
                                    


Spotkanie z Carlosem tylko początkowo przyniosło ukojenie dla myśli mężczyzny i sprawiło, że w jego głowie zakwitł, jak to myślał, pewny plan, którego realizację rozpoczął niemal od razu po powrocie Egle z wyjazdu, co miało miejsce dwa dni po spotkaniu znajomych. Kobieta sprawiała wrażenie, jakby tylko czekała na moment, kiedy ukochany poruszy kwestię ich wspólnej przyszłości, która stawała się coraz bardziej kolorową – jej głowę wielokrotnie przeszywały obrazki z różnymi wizjami ich dnia i nie mogła się doczekać, aż z wyobraźni przeniesie je na tę cudowną rzeczywistość.

Ustalenie terminu ceremonii zaślubin nie było takie problematyczne, Litwinka niemal od razu zaproponowała drugą sobotę września, co pozytywnie zostało przyjęte przez kierownika urzędu stanu cywilnego, a najbardziej radowało samą kobietę, która chciała jak najszybciej zostać panią Hülkenberg, jednak reszta spraw załatwiana na własną rękę już tak łatwa nie była, stąd też Nico, kierując się sugestią Carlosa, zaproponował narzeczonej agencję konsultantów ślubnych, co poskutkowało tym, że przez kolejne kilka dni Egle z zapałem przeglądała portfolia poszczególnych pracowników, równocześnie rozważając różne warianty wesela, aż ostatecznie udało się jej upatrzeć kogoś, komu wręcz w ciemno mogła powierzyć zaprojektowanie każdego drobiazgu wystroju, dokładne opracowanie cateringu i innych podobnych. Po uzgodnieniu daty pierwszego spotkania pary i konsultantki w recepcji agencji, nie zostało im nic innego, jak powrócić do codziennego trybu życia.

Jak w Nico na samym początku zjawił się załapał i jak wierzył, że ślub jest czymś odpowiednim dla niego samego, jego myśli, sytuacji i wizji tego, że uszczęśliwi swoją kobietę, tak szybko też te odczucia znikały. Działo się to wszystko wprost proporcjonalnie do narastającej ekscytacji i szczęścia ukochanej, które rosło z każdą chwilą, jaka przybliżała ich do właściwego rozpoczęcia przygotowań. Nie mógł znieść tego, że ona była coraz szczęśliwsza, a on pogrążał się w coraz większej rozpaczy, bo nie był w stanie odwzajemnić tego, co towarzyszyło Egle. Aczkolwiek był w pełni świadomy faktu, że nie mógł się wycofać, nie teraz i to nie z tak błahego powodu, jakim było to, że jego osobą zawładnął ktoś, kto już nigdy nie zjawi się na jego drodze, jak to zapewniał go Sainz młodszy i w co on niestety wierzył coraz bardziej, bowiem od tamtej chwili dzieliło go coraz więcej czasu, a prawdopodobieństwo ponownego ujrzenia kobiety było praktycznie minusowe, mieszkając tak daleko od miejsca „spotkania".

Hülkenberg nigdy nie należał do tchórzy, do osób, które w ogniu strachu wycofywały się w popłochu – on wówczas uparcie szedł do przodu, ani na moment nie odwracając się za plecy, choć w tym przypadku można użyć określenia „nie odwracając się w kierunku przeszłości", aczkolwiek teraz ta przeszłość, jej pozornie niewielki epizod, towarzyszyła mu krok w krok, potęgując jego strach. To było dla niego coś nowego, coś, nad czym nie był w stanie panować, nawet jeśli od wyścigu w Melbourne minęły prawie dwa miesiące.

Moment zobaczenia tamtej blondynki był dla niego jednocześnie czymś pięknym, jak i czymś okropnym – okropieństwem było dla niego to, że te uczucia, jakie czuł w chwili spotkania jej, miały pozostać jedynie wspomnieniem, które miało blednąć z każdym dniem bardziej i bardziej. Wspaniałością tej chwili była możliwość doznania czegoś tak intensywnego, co poczuć można tylko raz w życiu – w chwili, gdy pierwszy raz widzi się kogoś przeznaczonego sobie, kogoś, kto został stworzony tylko dla tej jednej osoby, w tym przypadku dla niego. Jednocześnie też kogoś, kto najpewniej pozostanie tylko niespełnionym marzeniem, w dodatku jednostronnym, bowiem owa blondynka nie była świadoma ich spotkania.

*

Nico od paru minut wpatrywał się w Egle, która siedząc na kanapie w ich salonie z zapałem przeglądała katalog sukien ślubnych – do terminu z konsultantką zostały ostatnie godziny, albowiem w końcu nastał długo wyczekiwany przez kobietę przedostatni dzień maja. Dzień, który miał być dla ich obojga nowym początkiem, jakim były pierwsze poważne, tudzież profesjonalne, przygotowania do dnia ślubu, pod okiem kogoś, kto się na tym zna i ma umiejętności, aby zadowolić nawet najbardziej wymagające i wyrafinowane wizje i zachcianki przyszłych małżonków.

Oczami wyobraźni widział, że na jej miejscu siedzi tajemnicza blondynka z Melbourne, aby udało mu się wskrzesić z siebie choć odrobinę pozornego entuzjazmu, a przywoływanie jej obrazu było jedynym, co ostatnimi czasy sprawiało mu choć namiastkę radości. Tym razem ta sztuka też mu się udała i to w możliwie najlepszej chwili – kiedy jego twarz ozdobił czuły uśmiech, który powodowało wyobrażenie nieznanej mu kobiety, oczy brunetki skupiły na nim uwagę. Odłożyła gazetę na bok i podniosła się, kierując swoje kroki ku niemu. Usadowiła się na jego kolanach, ujęła w dłonie jego twarz i złożyła słodki, ale jednocześnie namiętny pocałunek, na który Hulk odpowiedział w chwili, gdy fantazja powiedziała mu, że całuje go blondynka z Melbourne. Delektował się czułością do chwili, gdy tylko zrozumiał, że przebywał w Londynie, a ktoś, za kim wariował, znajdował się na drugim końcu świata.

Choć czy aby na pewno było tak, jak on myślał? 

Przeznaczeni | N.HülkenbergOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz