•𝐶𝑧𝑒̨𝑠́𝑐́ 11•

46 6 3
                                    

Gryffoni przywitali Casey radosnymi oklaskami. Dziewczyna ruszyła w stronę stołu. Usiadła koło dziewczyny która zwróciła jej uwagę podczas ceremonii.

Zaczęła się uczta, na stołach magicznie pojawiła się masa jedzenia. Każdy brał to na co tylko miał ochotę. Casey nie była chętna do jedzenia czegokolwiek.

Dziewczyna obok której usiadła gryfonka nie zwróciła na nią kompletnie  uwagi. Jadała ona naleśniki i rozmawiała z rudymi bliźniakami. Z opowieści Kevina dało się wywnioskować, że są zabawni, ale bardzo irytujący. Uwielbiali robić żarty przy każdej okazji jaka się tylko nadarzy. Byli oni przystojni, ich rude czupryny były rozczochrane leczy wyglądały dobrze. Zajęci byli oni rozmowa z blondynką.

Uczta skończyła się dosyć szybko. Młoda Paverell ruszyła przez drzwi, była jedną z pierwszych osób opuszczających wielką salę. Szła prosto do gabinetu dyrektora. Wiedziała gdzie dokładnie ma iść, dostała w wakacje mapę Hogwartu od kuzyna i zapoznała się z nią bardzo dokładnie. Szła przez jeszcze puste korytarze. Zachód słońca oświetlał cały zamek. Wszystko wyglądało zjawiskowo. Stare mury szkoły bardzo intrygowały dziewczynę, uwielbiała ona bowiem słychać i czytać o historiach różnych miejsc. Za wszelką cenę chciała poznać  każdy zakamarek tego miejsca.

Dziewczyna weszła przez kręte schody do gabinetu. W środku nie zastała jednak nikogo. Pomieszczenie było dość duże. Na środku stało biurko z dużą ilością kartek i piór. Do około wszystko otaczały biblioteczki zapełnione starymi księgami. Kątem oka zauważyła feniksa. Wiedziała wiele na ich temat. Powoli podeszła do zwierzęcia i delikatnie pogłaskała go po czubku głowy.

Po chwili w gabinecie pojawił się sam Dumbledore. Zaczął z Casey bardo miłą pogawędkę. Przekazał dziewczynie wszystkie przydatne informacje na temat szkoły i lekcji. Bardzo chwalił szkolne drużyny quiddicha. Opowiadał o wyczynach każdego z drużyny nie tylko z jej domu. Pojawiały się nazwiska nieznane dla dziewczyny. Wood, Kirk, Werbeck i Noot- są to jednak nazwiska które krążyły ciągle w jej myślach.

Po opuszczeniu gabinetu dyrektora Casey ruszyła prosto do swojego dormitorium.

Dziewczyna wypowiedziała hasło i weszła do pokoju wspólnego. Na czerwonych kanapach siedziało niewiele osób. W całym pomieszczeniu pachniało cynamonem i palonym drewnem. Panowała przyjemna cisza przerywana co jakiś czas odgłosami dochodzącymi z kominka.

Casey weszła właśnie do swojego pokoju. Znajdowały się tam tylko dwa łóżka. Każde z nich miało czerwone zasłony, były wyścielone biało złota pościelą. Przy jednym z łóżek na ścianie zawieszona była cała masa zdjęć. Wokół stały śliczne kwiatki i inne rośliny. Była to część pokoju należąca do jej współlokatorki, której obecnie nie było w pokoju.

Paverell powoli zaczęła się rozpakowywać. Ułożyła swoje wszystkie ubrania w szafce. Postawiła na niej również resztę swoich rzeczy. Casey nie zabrała ze sobą z domu wielu rzeczy, miała czas tylko na wzięcie wszystkiego co najpotrzebniejsze.

Jedna z ulubionych czynności dziewczyny było ozdabianie swojej przestrzeni i organizowanie jej. To postanowiła więc zrobić. Zabrała ze swojej szafeczki ususzone już białe róże. Były to te same kwiatu które gryfonka dostała od swojego najlepszego przyjaciela w dniu przeprowadzki. Casey znalazła dla nich idealne miejsce. Zawisły one na ścianie przy łóżku.

Gdy wszystko było już gotowe i wyglądało tak jak trzeba dziewczyna padła na łóżko. Leżała w ciszy i myślała ciągle o czterech nazwiskach które nie wychodziły jej z głowy. Były one jej bardzo dobrze znane. Casey przyjaźniła się z tymi osobami w dzieciństwie. Z nimi tworzyła smoczą grupę. Nazwę wymyślili oni podczas mocowania w namiocie pewnej nocy.

Słońce powoli chowało się za horyzont. Dzisiaj przypadła kolej na nocowanie u Olivera. Cała piątka rozłożyła namiot na ogródku za domem, pomagał im w tym ojciec chłopca. Gdy na polu ściemniło się wszyscy w piżamach wskoczyli w śpiwory i zamknęli namiot. Casey zaczęła czytać wszystkim opowieść o pogromcach smoków. Dziewczyna czytała najlepiej z nich wszystkich, dlatego ją właśnie wybrano do tego. Każdy słuchał jej bardzo uważnie i z ciekawością. Po skończonej historii w namiocie rozpoczęła się bardzo żywa rozmowa.

-Co wy na to żebyśmy nawali jakoś naszą paczkę?- zapytał najmłodszy z grupy chłopak.

-Świetny pomysł Louis, tylko jak? Oliver, Casey, Aila macie jakiś pomysły? - Eira zwróciła się do pozostałej trójki. 

W namiocie zapanowała cisza. Każdy intensywnie myślał nad idealną nazwą. Zależało im nad czymś co zrozumieją tylko oni.  Milczenie w pewnym momencie przerwał Oliver. 

-Mam pomysł! Nazwiemy się smocza grupa!- wykrzyknął uradowany.

Z tego wspomnienia Casey została wyrwana przez swoją współlokatorkę która właśnie weszła do pokoju. Brunetka momentalnie podniosła się z łóżka i stanęła na równe nogi.

-Cześć Aila- powiedziała Casey ze spokojem w głosie, patrzą radośnie na blondynkę.

-Casey? Jeju to naprawdę ty!- dziewczyna był w totalnym szoku. 

Podczas uczty zauważyła swoją dawną przyjaciółkę, nie była jednak pewna czy to ona. Teraz obydwie stały w czułym uścisku. Nie widziały się przez okropnie długi okres, a teraz  miały razem pokój. Nie mogły wciąż w to uwierzyć. Gdy oderwał się od siebie, usiadły na łóżku i rozpoczęły rozmowę, która trwała cała noc.

𝒁(𝒂)𝒈𝒖𝒃𝒊𝒐𝒏𝒂 ~ 𝑂𝑙𝑖𝑣𝑒𝑟 𝑊𝑜𝑜𝑑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz