I

4.7K 334 287
                                    

Ciasne metalowe, chłodnę, ocierające się o rozgrzaną do czerwoności skórę kajdanki zostawiły czerwone ślady na nadgarstkach z każdą próbą zmiany ich ułożenia. Zadowolony z siebie, skrępowany, ale w jakimś dziwnym sensie mentalnie wolny, spokojny, po cichu radosny, oparł się głową o ciemną szybę zamykając oczy. 

Dla funkcjonariuszy z przodu na pewno był nie małą zagadką. Ten dziwny spokój, ta dziwna aura, zdecydowanie mogli wziąć go za psychopatę. Psychopatą on sam by się jednak nie określił. Miał ludzkie uczucia, teraz na przykład wbrew pozorom odczuwał ból, nie taki fizyczny, było mu żal. Żal zostawiać swojego w końcu już narzeczonego samemu. 

Po to chyba jednak tu przyjechał. Po prostu liczył na jeszcze dwa dodatkowe dni by móc omówić z nim pewne sprawy, ale no cóż wiedział, że George sobie poradzi. W końcu musi. To wszystko była część dziwnego, niedookreślonego jeszcze planu. Planu który musiał zakończyć się dobrze. Z jakiejś przyczyny, oddał się w końcu federalnym tak? Z jakiejś przyczyny również zrobił to w Las Vegas. W głównym ośrodku karnym Florydy mógł wpaść na znajome twarze, tak było bezpieczniej dla niego. Jeśli im to odpowiada mogą nazywać go szaleństwem. Jeśli ukochany będzie za nim płakał będzie tylko bardziej wiarygodnie. 

Cicho. Było, cicho. Jedyne dźwięki jakie można było usłyszeć to cicha praca silnika i klimatyzacji. Nikt nie raczył odezwać się słowem. W telewizji musi wyglądać to niesamowicie poważnie. Zupełnie jakby ten niegroźny, na razie półśpiący na szybie blondyn miał zaraz z auta wyskoczyć. 

"W końcu to jeden z najbardziej poszukiwanych terrorystów". Zdecydowanie nadużywali tego określenia. "Terrorysta" wyjątkowo mu się nie podobało. W życiu miał tylko jedną akcje za którą można go tak określać. To był jednorazowy młodzieńczy wybryk do którego z resztą został zmuszony. Sam z siebie nie chciał iść na ten anarchistyczny happening okey? Plus nie przeczuwał, że cała akcja skończy się uprowadzeniem paru przedstawicieli  partii republikańskiej. A to wszystko dla dobra, wolnego świata bez władzy? Coś w tym stylu, sam już nie pamiętał, ale cóż. Łatka przy tytule seryjnego mordercy została już na zawsze.

-Nareszcie- Burknął cicho pod nosem, obserwując zza szyby wrota więzienia. 

Podjechali, zatrzymali się i wyprowadzili w mury. Od razu rozpoznał trwającą procedurę. Puste korytarze, wszyscy schowani i słusznie, klękajcie narody oto on, za chwile już osadzony, szczególnie chroniony. Przed innymi, oraz przed samym sobą. Strach się bać czy coś. 

-Nie jesteście zbyt rozmowni...- Podsumował odprowadzających go funkcjonariuszy służby więziennej, z chwilą gdy został w swojej nowej celi sam. 

"Nie jest źle" Rozejrzał się w po pokoju. Białe ściany, dobrze wszystkim znany pomarańczowy kompletu ubrań, położony na niewielkim metalowym łożu oraz szara kamienna podłoga. 

Wiedział, że jeszcze dzisiaj i jutro będzie miał spokój, zamierzał to wykorzystać. Zanim zlecą się tu na przesłuchania czy tam wywiady psychologiczne z mediami uznał, że wypadałoby może coś napisać, albo poprosić o rozmowę. Z prawnikiem, albo chociażby z George'em. 

To chyba jednak nie był najlepszy moment na dzwonienie do bruneta. Przez całą akcje w którą wkopał go chłopak nie dość, że znów wyszły jego niesamowite umiejętności kłamania i gry aktorskiej to jeszcze zabrali mu telefon i kartę. Został bez pieniędzy, w obcym mieście, w obcym kraju, bez żadnej możliwości porozumienia się z tym kto go tu sprowadził. W jego głowie działo się teraz dużo. Nie wiedział co robić. Wracać do hotelu czy nie? Odpowiadać dalej na pytania, czy nie? Dzwonić do ich prawnika do którego numeru nawet nie zna, czy nie? Składać papiery o vize, czy nie? W końcu są już narzeczeństwem. Chodź czy może nazywać go narzeczonym nie wiedział. Bał się, że Clay zrobił to tylko dlatego by ten mógł go odwiedzać. Nie dlatego bo na prawdę chce być jego mężem. Będzie jeszcze miał czas go o to zapytać. 

-Ehem- Odchrząknął jeden z przesłuchujących go właśnie oficjeli- Nie wiem czy pan zauważył, ale zostało nam do pana kilka pytań. 

-Ah, tak jasne- Otrząsnął się z zamyślenia.

-Czyli utrzymuje pan, że nie wiedział nic o nielegalnej działalności pańskiego partnera, tak?

-Oczywiście. Nie przeszkadzałoby mi to ale nie miałem pojęcia o tym, że jest tym kim jest...- Burknął cicho w odpowiedzi. 

-Jak w takim razie wyjaśni pan to, że widziano was razem w Monako krótko po jednym z przypisywanych mu morderstw? Dokładnie w tym samym hotelu?

-Tam się poznaliśmy... Jechaliśmy tym samym promem więc stwierdziliśmy, że możemy iść razem... 

-Dobrze... A jak w takim razie wyjaśni pan te oto serie pięciu zdjęć zrobionych krótko po waszym przyjeździe do Włoch, pod jednym z supermarketów?

-Clay zaproponował, że mnie podwiezie. To wszystko. 

-Często wsiada pan do aut nieznajomych?

-Zdarza mi się. 

-Dobrze- Westchnął cicho- Ostatnie pytanie na dziś... Dlaczego nie zgłosił się pan do szpitala po postrzale w klatkę piersiową?

-Udało nam się rozwiązać sprawę prywatnie. Dziękuje za troskę o mój stan zdrowia. 

-Odezwiemy się jeszcze do pana- Odezwał się wreszcie drugi z funkcjonariuszy kończąc szybkie przesłuchanie. 

Pora wracać, to wiedział, nie wiedział jedynie czy ma jeszcze dokąd. Zawsze wracał do Clay'a, a teraz? Teraz został sam. 



___________________

Mama mia to już trzecia część... 

Specjalny dół na kamienie i trumna na moje zwłoki dla moich ukochanych pań 

Mam nadzieje, że się podobało i widzimy się w następnych rozdziałach ^^

Fake it till you make it [DNF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz