XI

1.7K 219 104
                                    

-Wydaje mi się, że nareszcie wiem co czułeś wtedy- Wypalił blondyn wsiadając do auta. 

Słońce niechętnie wpadało do środka pojazdu przez szyby chcąc rozbić gęstą atmosferę, jednak nie miało w tym większych sukcesów.

-Nie możesz porównywać śmierci mojego brata, do tej twojej siostry. Ja w przeciwieństwie do ciebie w ogóle nie brałem w tym udziału- Odparł mu z wyższością oczywistym kłamstwem. Nie chciał wyjawiać się oczywistą gadką w stylu "oko za oko", chodź właśnie w taki sposób postępował z Dream'em. 

-Dalej wierzysz, że to moja wina?- Zapytał smutno ze słabym uśmiechem. 

-Moje całe obecne życie jest na niej oparte. 

-Gdybyś znał prawdę przeżyłbyś spore rozczarowanie.

-Dalej zamierzasz temu zaprzeczać? Widziałem cię tam, wtedy, to było tak dawno temu...

-Nie wiem co widziałeś, ale zrujnowałeś tym życie nam obu, bo wierz lub nie, mnie tam nie było.

-Byłoby miło gdybyś przestał kłamać. Oboje znamy prawdę. To ty pociągnąłeś za spust, to były twoje odciski palców. 

-Jeszcze przed wyjazdem na studia powiedziałem ci przecież, że mnie wrobili, myślałem, że mi wierzysz. Byliśmy w końcu przyjaciółmi.

-W życiu są rzeczy ważniejsze niż przyjaźń Dream. 

-Są- Westchnął cicho opierając głową o szybę zostawiając ich w jakby bolesnej dla obu ciszy.

Wspomnienie tej jednej śmierci która zmieniła wszystko również w istocie było bolesne. Oboje znakomicie pamiętali ten dzień, choć to wszystko miało miejsce aż pięć lat temu. Takich rzeczy się nie zapomina. Pogoda przypomniała tą dzisiejszą, prawie czyste niebo z znikomymi chmurami i prażącym słońcem. Wszyscy powoli wracali z roboty, nie wiedząc co czeka ich w domu. 

Ciało niewiele starszego od nich mężczyzny leżało, za garażami twarzą do bruku w kałuży krwi. Obok zwłok znaleziono pistolet z tłumikiem i zakupy rozsypane na ziemi. Przykry widok. 

Znalezienie ciała na nieszczęście przypadło właśnie blondynowi. Gdyby nie to, byłby teraz w zupełnie innym miejscu. Gdyby została chociaż jedna dusza ufająca jego niewinności nie musiał by uciekać, ale co mógł zrobić gdy nawet matka wypisała go z testamentu. Został zupełnie sam. 

No może nie do końca, wtedy, gdy już wszyscy uważali go za mordercę i nie mógł znaleźć normalnej pracy, pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem poznał ich. Swoje obecne grono znajomych zajmujących się szemranym biznesem w Europie Zachodniej. Brakowało im morderców. Idealnie pasował, i dziwnym trafem nikt nie zauważył, że zupełnie się na tym nie znał, przynajmniej z początku. Po czasie nabrał sporej wprawy, i tym samym podpisał wykreowany mu przez wszystkich wizerunek bezwzględnego potwora. Czasami żałował, że podjął taką a nie inną decyzje, ale tylko i wyłącznie czasami. Pasowała mu ta rola. Podobał mu się strach i respekt jaki wzbudzał.

-Nigdy nie powiesz mi co tam się naprawdę wydarzyło prawda?- Wyrwał go z zamyślenia znów zadając jedno z retorycznych pytań, z katalogu przygotowanego na tą rozmowę. 

-Mówiłem wiele razy. Nie chce się powtarzać. I tak nie wierzysz. To jak mówienie do ściany Sapnap. To tak jakby ja prosił cię o wyjaśnienie tego co stało się z moją siostrą...- Odpowiedział po czym znów sprowadził ich do ciszy którą jego rozmówca chciał przerwać czymś w stylu "Tyle, że ja wiem co wydarzyło się z twoją siostrą", ale w porę się powstrzymał. To musiało zostać niedopowiedziane.





_________________________

To... Widzimy się za godzinę :)



Fake it till you make it [DNF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz