VI

2.3K 239 219
                                    

Kolejna wizyta, George nie był pewien czy znów jest na to wszystko gotowy. Co prawda Clay był jego idiotą, ale idiotą skrajnie głupim i samolubnym. Przynajmniej takim zdawał się z zewnątrz. Przez kuloodporną szybę. 

Brunet nigdy nie wiedział w co gra jego narzeczony, ale mimo wszystko nigdy nie była to gra dla dwojga. Nie wiedział i było mu przez to potwornie głupio. Wydawał się doczepiony, zgarnięty przez przypadek, ale to chyba dobrze. Czół przez to, że ich relacja była bardziej autentyczna, że nie jest tylko pionkiem na planszy. Nie wiedział, jednak też przez to kto faktycznie takowymi jest, a kto nie. 

Zmęczonym krokiem przeszedł sprawnie przez wszelkie procedury, nie tyle zmartwiony co zaniepokojony. Chciałby wiedzieć dlaczego. Choć przeczuwał, że ma to związek z tym co stało się ostatnio. Niby nic się nie stało właśnie, ale ten rudy chłopak spędzał mu sen z powiek. Chciałby wierzyć w słowa partnera, że to dziennikarz ale nie znajdywał w nich prawdy. 

Nie mógł poruszyć tego tematu wprost, nie tyle co byłoby to nie odpowiednie, co wyszedłby na przesadnie zazdrosnego. Nie było w tym chyba nic złego, ale nie chciał, aż tak bardzo pokazywać, że przejmuje się takimi w mniemaniu tego którego odwiedza, pierdołami. 

Musiał to zrobić inaczej. I musiał to zostawić, na chwile późniejszą. 

Przyszedł dzisiaj wcześniej. Usiadł na krześle i dobre piętnaście minut czekał, aż go wreszcie przyprowadzą. 

-Ty wiesz która jest godzina?- Burknął zaspanym tonem blondyn układając włosy. 

-Dziesiąta- Uśmiechnął się lekko na jego widok. 

-No właśnie, wczesna- Westchnął. 

-Nie narzekaj... Ktoś chyba musi pilnować byś miał normalny cykl dnia i nocy... Znów nie spałeś do późna?

-Położyłem się o szóstej... Jakiej odpowiedzi oczekujesz?- Zaśmiał się słabo. 

-Wiesz, że to niezdrowe?- Wypalił zmartwiony.

-A robiłem kiedykolwiek coś zdrowego George?- Uśmiechnął się smutno strącając pasmo włosów z czoła. 

-Nie przesadzaj... Wiesz o co mi chodzi.

-Wiem...

-No właśnie. Jak się czujesz?

-Znośnie, mogło być lepiej... 

-Domyślam się.

-To dlaczego pytasz?

Westchnął cicho z lekkim uśmiechem- Kocham cię.

-I przyszedłeś tu tylko dlatego?

-Może?- Zaśmiał się słabo. 

-Nie masz żadnych problemów? Sapnap cię nie męczy? 

-Tak, spokojnie... Nie przejmuj się mną.

Rozmowa trwała jeszcze chwile po czym rozeszli się w dziwnej ciszy niedopowiedzeń. 

A George wreszcie mógł przejść do próby dowiedzenia się w co gra nasz słynny Dream. Wyszedł jak gdyby nigdy nic z zakładu karnego, po czym oparł się o samochód czekając jak kompletny idiota, aż jego odpowiedź spadnie mu z nieba. 

Czekać długo nie musiał. Złapał rudawego wysiadającego z auta chłopaka za ramie, i z całego planu rozegrania tego po cichu bez afer został proch.

-Em tak?- Zapytał nie pewnie zaskoczony. 

-Odczep się od mojego narzeczonego. 

-E-e eh chyba nie rozumiem...

-Widziałem cię z nim tydzień temu, tutaj.

-Oh... To nieporozumienie... Em... Pisze po części na jego temat pracę na studia. 

-Bo uwierzę. 

-Ja chcesz masz moje notatki na dowód- Westchnął podirytowany pokazując mu zeszyt. 

-O-oh... ... To... może ja już pójdę... Pa...- Tak jak prędko się tu zjawił tak prędko go tu nie było. 

Nagroda króla niezręcznych rozmów ląduje w wiadomo czyje ręce. "Oby mu o tym nie powiedział" pomyślał rozumiejąc jak bardzo jak cymbał się zachował. 

Było minęło, można odłożyć do galerii wywołujących na plecach ciarki wspomnień. Tyle, że nie, chcąc pozbyć się nie dającej spać rzeczy wytworzył jedynie kolejną. To się nazywa talent. 





_____________________________

Sorry, że rozdział jest trochę krótki ale ciężko mi się pisze po dłuższych przerwach więc nom

Tak czy siak mam nadzieje, że się podobało niedługo (czytaj po egzaminach) zacznę też nową książkę, może nawet wcześniej bo nakręciłam się na to jak Mickiewicz na pisanie Epopei Narodowej 

Kto widział na tablicy ten wie 

Miłego dnia/nocki

Fake it till you make it [DNF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz