Bezsilnie upadłam na kolana, uderzając pięściami o twardą jak beton ziemię. Z moich oczu płynęły obfite strumienie łez, a imię ukochanej, które wyrwało się rozpaczliwym krzykiem z mojego gardła, momentalnie spłoszyło nocne ptactwo i zróżnicowaną zwierzynę chowającą się do niedawna wstydliwie w mroku gęstego lasu. Nie potrafiłam się uspokoić, nie potrafiłam zapomnieć i miałam wrażenie, że wystarczy chwila, a będę zdolna zniszczyć cały świat tylko po to, aby Catra znów odzyskała życie, aby znów była przy mnie...
- Mam cię, ty cholerny sierściuchu, haha! - Nagle moje myśli wypełnił donośny dźwięk oddanego strzału, a zaraz po nim rozległ się obrzydliwy śmiech jakiegoś mężczyzny.
Niepewnie odwróciłam się przez ramię, a mój wzrok z przerażeniem utkwił w postrzelonym, jeszcze konającym z bólu kosmokocie, przy którym asystował jego maluch.
- Co ty zrobiłeś...? - W szoku, jaki mnie ogarnął, nie potrafiłam nawet wstać z miejsca.
- Hm...? Dziewczyna w środku nocy jeszcze na skraju lasu...? A co ty tutaj robisz, złotko? Zgubiłaś się? Haha... - Otyły mężczyzna z bujnym zarostem i papierosem w ustach zwrócił się w moją stronę, kładąc z dumą starą strzelbę na jednym z barków.
- Jesteś potworem! Jakim trzeba być bezdusznym, żeby odebrać dziecku matkę?! Kosmokoty to też żywe istoty, tak samo jak ludzie! One czują i potrafią cierpieć! - Pozwoliłam emocjom ulecieć z głębi siebie, nie umiałam już zgrywać silnej i twardej tak, jak mnie niegdyś uczono, nie po tym, co przeszłam i widziałam...
- Zamknij te słodkie usteczka, piękna, chyba nie wiesz, jakimi prawami rządzi się ten zgorszony świat i co robi się dla paru groszy w kieszeni, hah... Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale skóra z tych zwierząt jest niezwykle drogocennym towarem... - Niczym niewzruszony samiec wpatrywał się we mnie jak w swoją kolejną ofiarę, a z jego pyska zaczęły sączyć się nicie śmierdzącej śliny.
- Jesteś doszczętnie zniszczony od środka... Zupełnie tak samo jak Double... - rzuciłam pod nosem, próbując dyskretnie wycofać się do tyłu w miejsce, gdzie został wbity mój miecz.
- Nawet nie próbuj, bo odstrzelę ci tą piękną główkę od korpusu...
Złapałam za rękojeść broni, ale szybko zastygłam w miejscu, gdy ten obrzydliwy typ przeładował swoją strzelbę i wycelował jej wylotem w moją stronę.
- AAA! MOJA NOGA! - Nagle zobaczyłam, jak mały kosmokot, mszcząc się za stratę matki, gniewnie wbił kły w kończynę wroga i szaleńczo zaczął ją szarpać.
Skorzystałam z okazji i, wykorzystując nieuwagę obleśnego mężczyzny, ponownie chwyciłam za miecz. Szybko powstałam z kolan, zwinnym gestem wytrącając broń z rąk przeciwnika.
- Szlag by ciebie i tego sierściucha! - wrzasnął oburzony kłusownik, łapiąc się za głęboką ranę i próbując zatamować krwotok.
- Nas? To ty powinieneś zdechnąć za to, czym się zajmujesz! - Zacisnęłam zęby, mocniej ujmując miecz w garści.
- Zamknij się, głupia dziewucho! Gdyby nie ten jebany kiciuś, już dawno bym cię przeleciał i z pewnością nie byłabyś taka pewna siebie, jak teraz, ha! - Na jego twarz szybko wkradł się psychopatyczny uśmiech, a źrenice rozszerzyły się na tyle, że miałoby się wrażenie, jakby typ się czegoś naćpał.
W reakcji na jego słowa gniew zdominował mnie w tak dużym stopniu, że po prostu musiałam zrobić tej bestii krzywdę. Dynamicznie ruszając z miejsca, uniosłam miecz ku górze i nim metal zdążył odbić blask księżyca, obie kończyny tego oblecha zostały widowiskowo oddzielone od ciała jednym precyzyjnym cięciem mojego ostrza. Krew rozprysła się w powietrzu i opadła ku ziemi, tworząc kontrast na białym śniegu.
CZYTASZ
Catradora | Księga II | Miłość i Nienawiść
FanficUwaga! Zanim zaczniesz czytać polecam przejść najpierw do 》Catradora | Księga I | Adora i żołnierze Hordy! Catra i Adora po wielu wydarzeniach zostają parą. Mogłoby się więc wydawać, że ich życie będzie spokojne... ale rzeczywistość okazuje się inn...