✨Gwiazdeczka✨

25 1 2
                                    

[...]To co zastałyśmy po ich drugiej stronie sprawiło że nie potrafiłyśmy się ruszyć.
Skierka leżała na podłodze na jakiejś szmatce i jęczała z bólu. Obok niej klęczał mój ojciec, który był blady jak moje wszystkie kredki z "mocnym" pigmentem. Klęczał i nie wiedział co zrobić. Zresztą jak my wszyscy.
- Czy ona...?- zaczęłam ale nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa.
- Jeżeli myślimy o tym samym, to tak- odpowiedziała mama i bardzo niepewnie podeszła do skrzatki.
- Wyjaśnij mi o co tu chodzi- rozkazała patrząc groźnie na skrzatkę, która już nie mogła wytrzymać z bólu.
- Skierka przeprasza... Ale teraz u skrzatów był okres godowy i.... Skierka nie mogła się powstrzymać. Tylko że głównie skrzatom pozwala się to zrobić za poleceniem ich panów.... Ale Skierka inaczej by chyba zachorowała gdyby nie poszła- powiedziała skrzatka co trochę stękając z bólu.
- Ty paskudna gadzino! Dlatego uciekłaś!- zaczął krzyczeć ojciec ale matka go uciszyła. Z obrzydzenia do tego Skierki odsunął się i to chyba jedyna jego słuszna decyzja bo po chwili zrobiło się puf! I wokół skrzatki pojawił się fioletowy dym, który z pewnością by ubrudził ojca. Nikt nie wiedział co się dzieje. Czy proces rodzenia dobiegł końca? Wszystko na to wskazywało. Po chwili dym ulotnił się i ukazała nam się znowu Skierka, tylko tym razem trzymała w rękach małe stworzenie. Przez chwilę nawet pomyślałam że wygląda ono słodko ale you know to skrzat, Fu.
Wszyscy podeszliśmy do skrzatów i sądząc po minach innych, nikt nie mógł uwierzyć do czego tu doszło.
- Yo Skierka kto jest tatuśkiem tego stwora?- zapytała Sus. Widać że skrzatka bardzo się zmieszała ale odpowiedziała.
- Z-zgredek sir- Susannah na tą odpowiedź prychnęła śmiechem ale nikogo innego to nie bawiło. W szczególności ojca, który z pomidora stał się burakiem. Staliśmy przez chwilę czekając nie wiem na co, aż ktoś zapukał do drzwi. Ponieważ Skierka nie była wstanie otworzyć drzwi, zrobiłam ją to za nią. Chwilę potem moim oczom ukazało się trzech mężczyzn ubranych w kiczowate szaty. Bez zaproszenia weszli do środka i pierwsze co zrobili to podeszli do Skierki. Nie musiałam się długo zastanawiać nad tym kim oni są. Panowie z departamentu kontroli nad magicznymi stworzeniami. Jeden z nich badał stan zdrowia skrzatki i baby skrzatki, drugi coś notował a trzeci szukał czegoś w wielkiej księdze. W końcu odezwał się ten od badań.
- Stan zdrowia obu jest w porządku, ta skrzatka będzie mogła wrócić do pracy gdy podrośnie dziecko, a właśnie- spojrzał na pana z księgą a ten wyglądał jakby znalazł to czego szuka.
- Gwiazdka- odparł. W ogóle nie zwracali na nas uwagi ale to nie my rodzimy więc nikt nie powinien mieć im to za złe. No właśnie to że nie powinien to nie znaczy że tak nie jest. Ta arystokracka dupa zwana moim ojcem nie może wytrzymać pięciu minutach bez atencji więc podszedł do panów z ministerstwa.
- Czy ja wam pozwoliłem tutaj wejść?- zapytał a oni w odpowiedzi pocisneli go niczym dzieciaki z Hogwartu mówiące do siebie nawzajem że śmierdzą jajem.
- My nie potrzebujemy twojego pozwolenia, Malfoy- powiedział pan od zapisywania zamykając notes i gestem pokazując żeby wychodzili stąd. Przy wyjściu pan z książką ostatni raz powiedział "Gwiazdka" i wyszedł a do mojego pustego łba doszło w końcu że chodzi o imię dla baby skrzatki.
Ojciec zaczął coś mruczeć pod nosem że jutro ci panowie już nie wrócą do pracy itp.
Nagle usłyszałam kroki. Dźwięk dochodził ze schodów. Był to nie kto inny jak Draco. Szczerze, zupełnie o nim zapomniałam ale dobrze że się raczył pojawić.
- O cześć!- zawołał i podbiegł do nas. Przytulił mnie na pożegnanie i wtedy zauważyłam że był w piżamie. Dopiero po jakimś czasie zauważył do czego tu doszło i starał się zamaskować zdziwienie ale niezbyt mu to wyszło.

- Od kiedy ty do takiej godziny w piżamie siedzisz?- zapytałam.
- Dopiero co wstałem- odparł i wtedy też usłyszałam jaki ma zaspany, zachrypnięty głos co pewnie dla Pansy brzmiałoby seksownie.
- A od kiedy tak późno wstajesz?-
- Wiesz, zasnąłem dopiero o trzeciej to i wstałem teraz-
- Nie mogłeś zasnąć? Tęskniłeś za mną?-
- Nie mogłem zasnąć to fakt, ale na pewno nie przez ciebie. Po prostu wcześniej rodzice się strasznie kłócili. Od około 21 do północy i jak skonczyli to trochę się bałem że coś się stało- powiedział przyciszonym głosem. W połowie go słucham a w połowie wyobrażałam jak musiałaby się czuć Parkinson gdyby Draco kiedyś do niej coś powiedział tym głosem. Chyba na zawał by zeszła.
- T-to nie dobrze- odparłam kiedy skończył.

Nie mieliśmy zbytnio czasu na rozmowy bo mama dała nam zadania. Powiedziała że musi poważnie porozmawiać z ojcem i dała nam kilka rzeczy do zrobienia, których ona aktualnie nie może. No może oprócz zadania bojowego dla Draco, który musiał się ubrać, zjeść śniadanie itd.
Mama chciała żebym zajęła się jej ogródkiem. Musiałam być ostrożna. Mama zajmowała się roślinami w tajemnicy przed ojcem, w końcu "pani z bogatego domu nie wypada". Wmawiała mu że to robią skrzaty. Mama kochała to robić a gdy zasiadłam do roślin zdałam sobie sprawę że zupełnie rozumiem dlaczego się rodzice kłócą. Nie miałam jednak zbytnio czasu i chęci na rozmyślania o tym i zajęłam się kwiatami.

Ostatnie dni wakacji przebiegały mi bardzo chaotycznie. Podjęłam się próby zaopiekowania się bombelkiem, które z każdym dniem dostawało kilka ludzkich miesięcy więc także z każdym dniem rosło. Ojciec jak i matka nie popierali tego że chcę pomóc Skierce. Tyle że mi nie na tym zależało. Chciałam po prostu mieć styczność z dzieckiem bo lubię dzieci a gwiazdka była ciekawą odmianą dziecka. Skierka wróciła do pracy, ojciec wciąż pozostawał burakiem. Po za gwiazdą to wszystko wróciło do normy.

Wakacje się skończyły i trzeba było wracać do tej psiarni, znaczy się do Hogwartu. Spakowałam wszystko kilka razy patrząc czy aby na pewno niczego nie zapominałam. Siedziałam sobie na łóżku obok kufra i nagle usłyszałam pukanie. Otworzyłam a w drzwiach stał Draco.
- Co jest?- zapytałam.
- Tak tylko przyszedłem zobaczyć jak się masz, nie no a tak na prawdę to choć już idziemy na pociąg- odpowiedział.
- No dobra- wzięłam kufer i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do drzwi wejściowych, przy których stali Sus i rodzice.
- Gotowi?- zapytała mama.
- Tak- odpowiedzieliśmy wszyscy równo i kilka sekund później staliśmy na peronie 9¾.
- Wsiadajcie już- powiedziała matka i po krótkim pożegnaniu zrobiliśmy poleconą czynność.
Wsiedliśmy do przedziału, odłożyliśmy kufry i usiedliśmy na miejscach. Ostatniej nocy się nie wyspałam więc chciałam tutaj zrobić sobie małą drzemkę, choć pociąg jeszcze nie ruszył. Już czułam że odpływam gdy nagle...
- Zjebie!- okazało się że to Sus woła Pansy. Dziewczyna usiadła obok mojej kuzynki i zaczęły gadać. Wiedziałam że w takich warunkach nie da się spać. Tak jak nie da się zrobić wielu rzeczy, które wymagają skupienia, więc cierpliwie poczekałam na panią z wózkiem a gdy się zjawiła kupiłam jedzenie i tym zajęłam się podczas podróży, przy okazji rozmawiałam z Draco na przeróżne tematy. Było dobrze, był tylko jeden, mały problem. Rozmowa moja z Draco przeszkadzała Sus i Pansy i wzajemnie więc wyszło na to że je połączyliśmy co wyszło na dobre bo konwersacja stała się o wiele ciekawsza.

Witam serdecznie i.. i ... Nosz kur... Miałam pomysł na zakończenie ale zapomniałam, typowo. Dobra elo idę oglądać McŁowicza Senpaia ❤️

Gdyby nie MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz