Powrót zła

38 2 0
                                    

Nie wiem ile czasu później. Może trzy godziny po zjedzeniu mojej pizzy uznałam że strasznie mi się nudzi. Najlepszym pomysłem było wybranie się do Draco.
Jednak nie było mi to dane ponieważ moja kuzynka (Susannah Lestrange jakby ktoś zapomniał)
- Witaj, moja miła- przywitała mnie i nie czekając na odpowiedź chwyciła mnie za nadgarstek i zaciągnęła przez korytarz do swojego pokoju. Dawno tu nie byłam i trochę się zdziwiłam kiedy ujrzałam w jakiej melinie ona mieszka. Syf taki że szkoda gadać. Jak się okazało to nie jedyna dziwna rzecz w sypialni Sus.
- Po co mnie tu zaciągnęłaś?- zapytałam czując niepokój w jej obecności. Zauważyłam że przy biurku ma stertę gazet "Proroka Codziennego", nie wiedziałam po co i wolałam nie wnikać.
- Chodź tutaj- podeszła do szafy a ja za nią. Trochę się bałam zobaczyć co tam ma, ale z drugiej strony nie mogłabym spać gdybym się nie dowiedziała.
- Tu jest moja skarbnica- powiedziała Sus otwierając szafę. Wyglądała dość normalnie nie licząc mini barku wypełnionego po brzegi przeróżnymi napojami alkoholowym.
- To jeszcze nic- oznajmiła tak podejrzanym głosem że aż dreszcz przeszedł mnie- Popatrz- weszła do szafy i odsunęła dziwnie podejrzaną deskę. Okazała się być ona tajnym przejściem do innego pomieszczenia, którego nigdy nie widziałam. To co tam było sprawiło że zupełnie mnie zamurowało. Plantacja czegoś co zapewne było tymi "witaminami". A myślałam że wiem o mojej kuzynce wszystko, podczas gdy nie wiedziałam prawie nic.
- Fajne nie?- podnieciła się Sus.
- Krzaki, krzaki, krzaki, cześć Pansy, krzaki, czekaj, Pansy?!- faktycznie pomiędzy krzakami siedziała Parkinson. Wyglądała jakby nie dokońca ogarniała rzeczywistość. Widocznie Susannah zdążyła ją zapoznać ze swoimi roślinkami.
- Nią się nie przejmuj, jak tylko znalazłam to pomieszczenie od razu wiedziałam jak je zagospodarować. Oczywiście twoi rodzice o niczym nie wiedzą. Oni nawet nie zdają sobie sprawy że piję i lepiej żeby tak zostało- przyznała dziewczyna.

Niepewnym krokiem weszłam w głąb pokoju. Wolałam nawet nie myśleć skąd Sus wzięła pieniądze na to. Chyba podczas jednej z tysiąca wycieczek na Pokątną po nową różdżkę, musiała wziąć z Gringotta trochę więcej pieniędzy.
- Po co ci ona tu?- zapytałam wskazując na bawiącą się nożem Pansy.
- Nie wiem, no zostaw to! Nie wolno! A więc  odpowiadając na twoje pytanie to gdy napisałam jej o tym co zrobiłam z tym pokojem, chciała przyjść zobaczyć, jak widać nie powstrzymała się aby od wypróbowania co nieco z moich zasobów- powiedziała Susannah wyrywając ostrze x ręki przyjaciółki czy czym tam one dla siebie są, i patrząc na nią z politowaniem.
- Jasne... Mogę sobie iść?- zapytałam bojąc się że będę zmuszona do próbowania "witaminek".
- Idź, nikt cię tu nie trzyma- po tych słowach wyszłam pośpiesznie i zgodnie z moim wcześniej zaplanowanym planem, udałam się do Draco.

Ponieważ trauma wciąż mnie dotykała, tym razem zapukałam. Otworzył mi na szczęście cały ubrany Dracze.
- Co jest?- zapytał wciąż stojąc w drzwiach ale ja zamiast mu otworzyć to na chama weszłam mu do sypialni i usiadłam na łóżku.
- Nudzi mi się- oznajmiłam stanowczo.
- I dlatego musisz siedzieć akurat ze mną?- dopytał Draco tak jakby nie chciał przebywać w moim towarzystwie.
- Tak- odpowiedziałam poważnie.
- Bożee, znajdź sobie znajomych kobieto- westchnął ciężko siadając obok mnie.
- Mam znajomych- oburzyłam się.
- Tak? Ciekawe jakich?- sprowokował mnie brat, co ewidentnie sprawiało mu przyjemność.
- No na przykład ten... A może... Yyyy...  Ty?- uśmiechnęłam się głupio na co Draco ponownie westchnął. Trochę wstyd się przyznać ale to była prawda. Jeżeli nie spędzałam czasu z nim to sama. No kiedyś się zdarzyło że siedziałam ciągle z Jimem ale o nim to wolę nawet nie wspominać.
- Wiesz co? Mam pomysł- zaczęłam słuchać z ciekawością- Sus wybiera się na ostatnie dwa tygodnie wakacji gdzieś z Pansy na wczasy, idź z nimi- myślałam że zaraz wybuchnę ze śmiechu.
- A gdzie jadą?-
- Nie wiem, zapytaj się ich, Pansy nawet chyba przyszła- "nie tylko przyszła ale i naćpała się" pomyślałam kiedy była wspominka o Parkinson
- Może faktycznie powinnam sobie znaleźć znajomych?- i dosłownie jak na zawołanie do pokoju przyszła nasza matka.
- Ja przyszłam tylko powiedzieć że jutro wybieram się do mojego nowego znajomego i...-
- Ty masz znajomych?- zdziwiłam się, wiedziałam że to co powiedziałam nie było miłe ale nie mogłam się powstrzymać od komentarza.
- Jakbyś chciała wiedzieć to tak mam, chodzi o to że on ma syna i bardzo chce was zapoznać- dokończyła ale ja miałam jeszcze jedno pytanie.
- Jakie nazwisko ma ten znajomy?- tak to było takie ważne.
- McTinsley jeżeli się nie mylę- absolutnie nic mi to nie mówiło.
- Aha- odrzekłam bez żadnych emocji a mama wyszła.
- Won- powiedział stanowczo Draco i po pięciu sekundach bitwy wyszłam i zamknęłam się w swoim pokoju do końca dnia.

Następny piękny dzień. To oznaczało tylko jedno. Od ostatniej godziny siódmej minęło 24 godziny. Po za tym to jeszcze idziemy dziś do znajomego mamy ale to już mniej ważne.

Po wykonaniu tej fascynującej czynności jaką jest szykowanie się do wyjścia, przeteleportowaliśmy się przed stary ale elegancki dworek. Był o wiele mniejszy od Malfoy Manor ale na pewno nie wyglądał tak mrocznie.
Podeszliśmy za matką do drzwi a ta zapukała. Widać było że się stresowała.
Otworzył nam mężczyzna, który nie wyglądał na najmłodszego. Zaledwie kępka jego brązowych włosów sterczała na jego głowie. Jego wyraz twarzy wcale nie wyglądał przyjaźnie. Budził grozę a jego elegancki, czarny strój tylko to podkreślał.  Uśmiechnął się na nasz widok ale nie był to przyjemny uśmiech. Aura ponurośći wciąż w nim ktwiła.
- Witaj Narcyzo, wejdziecie- zaprosił nas do środka. Wystrój wnętrza nie różnił się stylem od tego w naszym dworze.
- Synu zejdź na dół- zawołał w stronę schodów i znowu na nas popatrzył.

Chwilę potem zszedł ów syn. Myślałam że nie będę wstanie się ruszyć kiedy zobaczyłam kim on jest. Jim McTinsley schodził ze schodów z podłym uśmiechem na twarzy. Wyglądał jednak trochę inaczej. Widocznie w domu musiał ubierać się bardziej elegancko. Była to taka młodsza wersja jego ojca. Nawet jego chód był inny.

Podszedł do nas i ku mojemu zdziwieniu podał rękę mojej matce.
- Witaj Elizabeth- przywitał mnie wyciągając dłoń w moją stronę. Z morderczym spojrzeniem niechętnie ją uścisnęłam.
- Znacie się?- zdziwiła się moja matka.
- Nie wiesz?- zapytał równie zdziwiony mężczyzna- nie wiesz że twoja córka zadawała się z moim synem? Wręcz byli w związku miłosnym- tego się najbardziej obawiałam. Moja matka wyglądała na zupełnie oszołomioną a ja zastanawiałam się czy powiedzenie czegoś będzie tu odpowiednie.
- I nic mi nie powiedziałaś?- oburzyła się patrząc na mnie karcącym wzrokiem.
- Oj mamo to było dawno i nieprawda- chciałam zakończyć ten niewygodny temat.
- Dobrze może wy pójdźcie na górę do Jima a my tu sobie porozmawiamy- wygonił nas pan McTinsley chcąc załagodzić atmosferę.

Niechętnie ruszyłam za Jimem, który prowadził nas do swojej sypialni.
Pierwsze na co zwróciłam uwagę gdy weszliśmy to fakt że pomieszczenie było podobne do pokoju Draco. Chciałabym powiedzieć że do mojego też ale moja sypialnia to zupełne pobojowisko.
- Możecie usiąść, pozwalam wam- rzekł Jim rozsiadając się na swoim wielkim łóżku.
- Nie dzięki, postoję- odpowiedziałam chłodno.
- Mój ojciec nic nie wie o tym jak zerwaliśmy i tak ma pozostać- powiedział po chwili niezręcznej ciszy chłopak podnosząc się z łóżka i stając przede mną.
- Co? Boisz się że cię tatuś skrzyczy? Nie dostał listów?- nie miałam zamiaru odzywać się do niego kulturalnie.
- Jak już tak bardzo chcesz wiedzieć to matka je chowała przed nim, z domu by mnie wyrzucił jakby się dowiedział- odpowiedział już trochę zdenerwowany.
- Ojoj, i dobrze by ci tak było! Pewnie cię straszy a ty sieroto bierzesz wszystko na prawdę- jego reakcja bardzo zdziwiła mnie. Nie odzywał się, patrzył na mnie morderczym spojrzeniem.
- Nie wiesz co się dzieje w mojej rodzinie więc się nie odzywaj- mruknął i usiadł na łóżku. Draco, który siedział obok niego wyglądał na równie zdziwionego co ja.
- Wiem więcej niż ci się wydaje bo sam mi to powiedziałeś minutę temu i jak ble.. byliśmy razem- powiedziałam unosząc głowę.
- Zamknij się- warknął do mnie chłopak.
- Uuu jaki nie miły-
- El dość-
- Cicho Malfoy, wiesz co Jim? Nie myśl sobie że po tym wszystkim, po tych skandalicznych wybrykach odpuszczę ci, sam się w to wpakowałeś i..-
- Powiedziałem ZAMKNIJ SIĘ- Jim podniósł się z łóżka a po tych słowach uderzył mnie w policzek.
- Jak śmiesz!- odezwał się Draco i rzucił się na McTinsley'a. Zaczęli się zwyczajnie bić. Prawdopodobnie Draco od razu pożałował tego co zrobił, Jim był silniejszy i wyższy od niego ale nie poddał się. Nie wiedziałam czy zareagować, trochę bałam się podejść i wtedy zauważyłam leżący na komodzie naszyjnik i... Tak! Otwarte okno! Wiedziałam że to jest naszyjnik jego matki. Kiedy wszędzie ze mną chodził co chwilę się nim chwalił. Zrobiłam jedyną rozsądną rzecz. Wzięłam naszyjnik jego matki, podeszłam do okna i z całej siły wyrzuciłam go. Dokładnie jak sobie życzyłam, Jim to zauważył i podszedł do mnie.
- Zgłupiałaś do reszty?!- zaczął się na mnie wydzierać tak że po chwili zjawili się nasi rodzice.
- Czemu tak krzyczycie? O co chodzi?- dopytywał zmartwiony pan McTinsley.
- Ona wyrzuciła przez okno naszyjnik mamy- skarżył się Jim. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem.
- Co cię bawi?- warknął młody McTinsley
- Serio? Accio naszyjnik- nie sądziłam że można być aż tak nie rozumnych. Po kilku sekundach biżuteria była w moich rękach i grzecznie oddałam ją ojcu Jima.
- Dzieci idziemy- oznajmiła szorstko mama- to nie jest odpowiednie dla nas towarzystwo- chwyciła nas za ręce i przeteleportowaliśmy się z powrotem do domu.

Nikt się nie miał prawa spodziewać że to będzie takie zło. Powiem jedno, to nie było ostatnie rozstanie z Jimem 😏

Gdyby nie MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz