Harry właśnie skończył jeść śniadanie z Ronem. Posiłek tak się przedłużył, że byli już prawie spóźnieni na pierwszy dzień w akademii aurorskiej.
- Zastanawiałeś się kiedyś nad pracą wróżbity? Bo właśnie dwie godziny temu, przewidziałeś, że nie zdążymy na pierwszy dzień w akademii, przez śniadanie.- powiedział Harry do Rona, zakładając szybko płaszcz.
- Nie trzeba być wróżbitą, by wiedzieć, że moja mama zrobi mase żarcia na pożegnanie.- odpowiedział Ron, kończąc kanapkę.
- Ja Ronaldzie wszystko słyszę! Następnym razem nic nie dostaniesz!- krzyknęła Pani Weasley.
To już był chyba znak, że czas się stąd zmywać, zanim Pani Weasley znowu wybuchnie.
- Ymmm...tak więc dziękujemy Pani Weasley za śniadanie i yyyy... my już idziemy. - powiedział głośno Harry, by mama Rona mogła ich usłyszeć z kuchni.
- A co Wy tak już uciekacie bez pożegnania?- spytała Pani Weasley dobiegając do przed pokoju.
Obydwoje się zakłopotali.
- No chodź tu Ron. - rzekła i mocno przytuliła Rona.
- Bądź grzeczny i obiecaj mi, że będziesz uważał na siebie. - powiedziała Pani Weasley grożąc palcem Ronowi.
-Tak, tak, będę na siebie uważał...ale czy mogłabyś mamo, przestać mnie przytulać, bo zaraz zwrócę to twoje pyszne śniadanko.- odpowiedział Ron, próbując wydostać się z ramion swojej mamy.
-Och już nie marudź Ronaldzie.- odparła i cmoknęła go w policzek.
- No Harry, kochaneczku, trzymaj się i uważaj na siebie...oraz obiecaj mi też, że będziesz dużo jadł.- tu spojrzała na Harrego trochę groźnie.
Harry szybko przytaknął głową, bo po minie Pani Weasley, wywnioskował, że nie ma co dyskutować z nią.
- No to dobrze.- powiedziała i też Harrego cmoknęła w policzek.
Harry oblał się lekko rumieńcem, a Ron zaczął do niego wyszczerzać zęby.
-Dobra mamo, mamy mało czasu aby się deportować. Tak więc... do zobaczenia niebawem mamo!- krzyknął w drzwiach Ron.
- Do zobaczenia! Pamiętajcie, żeby przyjechać na święta! Dziewczyny też będą!- krzyczała Pani Weasley, ponieważ chłopacy byli już na dworze.
- Okej... to nie będzie przyjemne, no ale miejmy nadzieję, że się uda i trafimy do tej akademii.- powiedział Harry.
- No miejmy nadzieję. Dobra... to na 3... raz...dwa...trzy!- krzyknął Ron.
W mgnieniu oka obaj znikneli i tylko było słychać cichy świst deportowania się.Harry rozejrzał się. Przed nim stał masywny budnek, jednak rozmiarami był o wiele mniejszy niż hogwart. Budynek ten, miał kształt kwadratowy z wieżyczkami na każdym rogu, a na jego czubku znajdował się herb akademii. Akademia idealnie wpasowywała się w krajobraz. Cały budynek był może na jakimś odludziu, ale pola, które były dookoła niego, dawały mu uroku.
- No stary, chyba trafiliśmy na jakieś zadupie, bo ja widzę tylko pola. - rzekł Ron.
- No to się lepiej odwróć.- odpowiedział Harry.
Ron odwrócił się tak jak Harry mu powiedział.
- Na brodę Merlina, jednak nam się udało!- mówił z niedowierzaniem Ron.
- Tak, tak, ale mamy dwie minuty, aby wejść do środka. Także jeśli wolisz tu zostać i jarać się udanym deportowaniem, zamiast wejść i się nie spóźnić, to droga wolna.- powiedział Harry, ruszając w stronę drzwi.
- Ej! Zaczekaj!- krzyczał Ron, doganiając Harrego.
Harry zaczął się śmiać pod nosem. W końcu weszli do środka. Obydwoje rozejrzeli się i stwierdzili, że chyba nikt nie zauważył, że się spóźnili. Poszli trochę bardziej w głąb sali i zobaczyli mały tłum ludzi, oczekujących na coś. Chcieli podejść bliżej, ale nagle ktoś krzyknął z tłumu:
- Patrzcie! Patrzcie! Już są! Już przyjechali!
Harry i Ron nie wiedzieli co powiedzieć. Stali jak wryci, gdy cały tłum biegł ku nim. Prawdopodobnie byli to ich fani. Bo teraz odkąd Harry z pomocą Hermiony i Rona, zabił Voldemorta, to każdy rzuca im się u stóp, by dostać autograf.
- Uspokoić się! To też są ludzie, więc dajcie im żyć! Zachowujecie się jak zwierzęta!- krzyknęła nagle nieznana osoba.
Harry próbował przyjrzeć się ich wybawcy, od natrętnych fanów. Osoba ta miała czarny garnitur, z literką "A" na piersi. Harry stwierdził, że musi to być jakaś ważna osoba, ponieważ nagle wszyscy się uspokoili.
- No, bardzo dobrze...Ja jestem William Smith i jestem dyrektorem tej akademii i zarazem aurorem. Za chwile każdy z Was podejdzie do naszego strażnika i zakwateruje się. Od razu mówię, że pokoje są dwu osobowe. No więc, możecie już się ustawić w kolejke.- powiedział auror Smith.
I tak też wszyscy zrobili. Teraz gdy tak Harry stał w tej kolejce, zobaczył, że tych ludzi w sumie nie jest dużo. Góra było ich 15. Nagle Harry zdał sobie sprawę, że on razem z Ronem są chyba najmłodsi z całej grupy. Reszta miała z 20 parę lat, a oni zaledwie 18. Z zamyśleń wyrwał go Ron.
- Halooo...Harry! Pan się pyta o nazwisko twoje.- powiedział Ron.
- Yyy...Tak, tak, Potter. Potter Harry.- odpowiedział zmieszany do strażnika.
Strażnik cały czas był skupiony na liście, więc nawet nie patrzył kto do niego mówi. Jednak gdy tylko usłyszał nazwisko "Potter", ocknął się jak sparaliżowany.
- A jednak to prawda...dwóch bohaterów będzie uczęszczać do naszej akademii.- tu na chwile się zamyślił- to Pan musi być Weasley, Ronald Weasley.- powiedział i spojrzał na Rona.
Ron przytaknął entuzjastycznie głową. Było widać po nim, że jest zadowolony z tego, że ludzie go rozpoznawają.
-No to macie tu kluczyk do pokoju numer 7, na 2 piętrze.- oznajmił strażnik, podając kluczyk Ronowi.
Obydwoje podziękowali i poszli na wskazane piętro.- To chyba tutaj.- powiedział Ron do Harrego.
Ron otworzył drzwi do pokoju. Cały pokój wyglądał bardzo elegancko. Miał dwa łóżka w rogach oraz wielki pozłacany żyrandol.
- Na brodę Merlina, w hogwarcie nasze dormitorium było też ładne, ale nie aż tak...myślisz, że każdy dostał taki pokój? Czy tylko my jako "honorowi" goście?- spytał Ron.
- Nie wiem, ale mam nadzieje, że jesteśmy traktowani jak pozostali...Poważnie?- przerwał swoją wypowiedź Harry, ponieważ zobaczył jak Ron już się rzuca na łóżko i zasypia.
-No co? To całe deportowanie mnie zmęczyło. Chyba należy nam się troche odpoczynku.- rzekł Ron sennym głosem.
Harry przywrócił oczami.
- No to śpij, ale ja Ciebie nie obudzę na ucztę.- powiedział Harry śmiejąc się.
- Poza tym, ja obiecałem Ginny, że napiszę do niej, jak tylko tu dotrzemy...więc Ty też możesz napisać coś Hermionie, żeby wiedziała, że żyjesz.- dodał Harry.
- Tak, tak, napiszę, ale za chwile...teraz tak czy siak jest pewnie w bibliotece, więc godzinke później jak wyśle, to nic się nie stanieee- odpowiedział ziewając Ron.
- Jak chcesz.- odparł Harry i usiadł przy biurku, by zacząć pisać list.Hej Ginny ♡
Właśnie zakwaterowaliśmy się w akademii. Ogólnie rzecz biorąc, cały budynek jest ładny, ale dużo mniejszy od Hogwartu. Za około godzinę będziemy mieli ucztę.
Oczywiście Ron już śpi, więc możesz od razu przekazać Hermionie, że jest cały i zdrowy, bo zanim on napiszę jej list, to minie cały rok w akademii.
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko jest w porządku. Możesz napisać mi, jak Ci minął pierwszy dzień na ostatnim roku:))
W sumie narazie nic nadzwyczajnego się nie stało( oprócz natrętnych fanów, którzy już czekali na nas przy wejściu), ale to chyba dobrze.Do zobaczenia jak najszybciej.
Twój,
Harry♡
//////////////////////////////////////////////////Harry przeczytał ponownie list i poszedł poszukać sowiarni. Gdyby nadal miał Hedwige, nie musiałby krążyć po całym budynku. Zabolało to Harrego. Strata Hedwigi, mocno go dotknęła. Towarzyszyła mu od pierwszego roku w Hogwarcie, aż do ostatniego.
W końcu znalazł sowiarnie, przez co powrócił do rzeczywistości.
Wygląd tego pomieszczenia zdziwił Harrego. W sowiarni w Hogwarcie, sowy latały gdzie chciały i ciężko było złapać jakąś. A te, w akademii, były bardzo wyszkolone i siedziały na swoim miejscu z wyciągniętą nóżką. Pokój nie był zabrudzony i nawet ładnie w nim pachniało. Harry nie wiedział skąd tu taka świeżość, ale wiedział, że w Hogwartowej sowiarni by się to przydało.
Przywiązał list do nóżki pierwszej sowy z brzegu, a ta odleciała z listem.
Harry jeszcze przez chwile patrzył jak sowa odlatuje, a zaraz potem zaczął wracać do swojego pokoju.
CZYTASZ
Harry&Ginny- Już Nic Nas Nie Rozłączy
Historia Corta♡Co się działo po bitwie o Hogwart? Czy związek Harrego i Ginny się wznowi? Jak radzi sobie rodzina Weasleyów po utracie jednego członka rodziny? Kim wszyscy zostaną w przyszłości? Na te pytania odpowie moje opowiadanie, które wymyślam sama:) Będę s...