Rozdział 10

609 63 28
                                    

[1312 słów]

Siedziałem jak na szpilkach, czekając na odpowiedź od Jungkooka. Serce waliło mi niesamowicie szybko, jakbym przebiegł jakiś maraton, a jedynym moim wysiłkiem było trzymanie telefonu. Choć z trzęsącymi się z ekscytacji rękoma było to naprawdę ciężkie.

Do samej soboty nie zostało wiele czasu, ale już sam fakt, że muszę jeszcze trochę poczekać, wywoływała u mnie wręcz lekką nerwice. Od razu pierwsze myśli powędrowały w złym kierunku, chcąc podbiec do szafy i oczywiście wybrać jak najlepsze ciuchy.

Ale... Przecież to nie była randka, a zwykłe spotkanie. Jednak moje serce robiło swoje i wcale nie miało zamiaru mnie słuchać.

- Nie, nie, nie... Uspokój się napaleńcu - skarciłem się, by się nie nakręcać, do czego niestety miałem specjalne umiejętności. Jednak jak mogłem się nie nakręcać, gdy w końcu chwyciłem pana Boga za nogi i mogę spędzić ze swoim soulmatem choć trochę czasu?

I tak na sam koniec to tylko ja zostanę ze złamanym sercem, więc w sumie co za różnica, czy będę się nakręcać, czy nie?

AAAA mam straszny mętlik w głowie... Mam tego dość. Każdy scenariusz skończy się moją klęską, to chociaż chwilę przyjemności mogę mieć z tego wszystkiego, prawda? Robię coś złego? Bo ja sam już nic nie wiem...

- O 15 - przeczytałem, gdy tylko zobaczyłem kolejną wiadomość od chłopaka i nie miałem problemu na przystanie na propozycje. Zwłaszcza, że mam i tak sobotę całą wolną, więc jakakolwiek godzina, by mi pasowała.

"Jasne, nie ma problemu"

Odpisałem szybko i jeszcze tylko uzgodniliśmy miejsce, w którym się spotkamy, a potem rozmowa zeszła na temat naszych ulubionych kawiarni. Oboje chcieliśmy wybrać jakąś wcześniej, by później nie stać jak słupy soli i zastanawiać się, gdzie możemy iść. Zwłaszcza, że zima nas nie rozpieszczała, więc stanie na dworze i myśleć co dalej, nie należałaby do przyjemnych. Trochę nam to zajęło, zanim udało nam dojść do porozumienia, widząc, jak bardzo różnimy się wobec tego, jaki rodzaj picia preferuje. Jednak w końcu doszliśmy do jakiegoś kompromisu, wyszukując całkowicie nową dla nas dwóch przytulną kawiarnie. 

Patrząc na oferowane menu, wydawała się całkiem przystępna i oferowała całkiem wiele ciekawych rzeczy. Klienci w opiniach byli zadowoleni z obsługi, a nawet co niektórzy dodawali zdjęcia swoich zamówień. Może nie były to rzeczy, które nadawałyby się na główną tablice instagrama, ale też nie popadało to w drugą skrajność. Ceny też były w miarę spoko, mimo że jakoś akurat tym się nie przejmowałem, gdyż kompleksowa pomoc ze strony Jungkooka była warta każdych pieniędzy. 

Jedyne co mi w tamtym momencie zostało, to tylko czekać na moją upragnioną sobotę. I mimo, że tego w teorii nie chciałem, tak w praktyce uśmiechałem się jak nastolatka, której udało się umówić ze swoim crushem na randkę. 

💌 💌 💌

W sobotę od rana chodziłem dziwnie spięty. Miałem wrażenie, że wszystko leci mi z rąk, a żołądek ściska mi niewidzialna ręka, która postanowiła pobawić się moimi wnętrznościami. To było wręcz zabawne, jak zwykły stres potrafił mnie wykończyć. Myślałem, że dałem sobie jasno znać, że nie mam na co liczyć. Jednak chyba moje ciało chce inaczej. Dodatkowo chciałem wypaść przed nim perfekcyjnie, bo pierwsze wrażenie miałem już za sobą i nie należało do najlepszych, biorąc pod uwagę jak wtedy wyglądałem.

Jednak tym razem postaram się posłuchać rozumu, mimo że mógłbym powiedzieć, iż czułem smutek, albo... rozczarowanie? Biorąc pod uwagę, że chce trzymać przy sobie osobę, która mnie rani. Kompletny świr ze mnie...

Red Line [jjk + pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz