Rozdział 14

392 42 10
                                    

[1300 słów]

Jeśli to sen to nie mam najmniejszej ochoty się budzić, bo właśnie w tej chwili Park Jimin oddał swojemu soulmatowi swój pierwszy pocałunek. Najpierw jednak musiało to do mnie dotrzeć, co się w ogóle dzieje, gdyż alkohol znacznie spowolnił moje racjonalne myślenie. 

Czy żałuje? Nie, absolutnie. Nawet jeśli miałby to być pierwszy i ostatni nasz pocałunek, to chciałem, by trwał jak najdłużej. Dlatego otrząsnąłem się i delikatnie sam zacząłem poruszać swoimi ustami, oddając pocałunek. Robiłem to ostrożnie, bo naprawdę nie chciałem go spłoszyć. 

Wiem, że to co robiłem było złe, aczkolwiek jak mogłem odmówić? Tym bardziej jak sam wszystko zainicjował i całował moje usta tak wspaniale...

- Faktycznie twoje usta są miękkie - wyszeptał, zaraz po tym jak polizał moją górną wargę i uśmiechnął się niewinnie. 

Zaś ja poczułem na swoich policzkach niesamowity gorąc, więc podejrzewam, że wyglądałem jak dojrzały pomidor. Ile ja bym wcześniej dał, by choć raz usłyszeć takie zdanie z jego ust w moim kierunku. Było to tak seksowne, a jednocześnie słodkie widząc ten jego uśmiech. 

- Chyba nie powinienem tyle pić - przyznał, by zaraz zaśmiać się cicho i odsunąć się delikatnie - bo robię złe rzeczy.

- Ale... podoba mi się taki zły Jungkook - palnąłem prawdę bez namysłu.  A on tylko spojrzał na mnie ponownie, po czym poczułem palce na swoich wargach. 

- Nie kuś demonie ty - ponownie się zaśmiał.

"Chciałbym bardziej Cię kusić" od razu pomyślałem, jednak chyba byłem na tyle trzeźwy, by nie mówić tego na głos. A może właśnie szkoda? Czasami niewypowiedziane wcześniej słowa bolą dużo bardziej niż te, które się powie.

Chciałbym zasmakować jeszcze raz jego delikatnych warg, poczuć tą namiętność, nawet jeśli nie trwała zbyt długo. Czemu to nie ja pojawiłem się wcześniej w twoim życiu, czemu tak bardzo unikałeś ze mną kontaktu, skoro teraz nie miałeś oporów mnie pocałować? Co zrobiłem źle? Tak wiele pytań i żadnych odpowiedzi...

Nie wiem, jaki powinien być najlepszy scenariusz tego wszystkiego, niestety większość z nich przyprawia mnie o nieprzyjemne kłucie w sercu albo nagle jakby ktoś wykręcił mi wnętrzności we wszystkie możliwe strony. Czuję się, jakbym dotknął nieba, a jednocześnie spadł w czeluści najgorszego piekła. Nie tak to sobie wyobrażałem, nie tego chciałem. 

Czemu nie mogę być robotem bez uczuć, którego nie interesuje, kto ma jakie intencje wobec innych? Wtedy... po prostu byłoby mi łatwiej... Zapomnieć o wszystkim, zresetować się całkowicie.

Chciałem być tylko dla kogoś ważny, by mój soulmate budził się w przyszłości obok mnie szczęśliwy. Bym mógł kogoś przytulić, powiedzieć szczerze te dwa słowa, a teraz mam wszystkiego dosyć. Nie chce już płakać, nie chce już cierpieć, więc proszę... niech mi ktoś w końcu pomoże...

💌 💌 💌

Gdy było już grubo po 3 w nocy, każdy już dosłownie leżał na materacu w domku. Nikt nie wiedział dokładnie gdzie, a tym bardziej z kim wylądował w jednym pokoju. Ja jednak do tej pory wytrzeźwiałem na tyle, by nadal siedzieć na werandzie. Mimo że cały krajobraz był spowiany ciemnością, to mała lampka na przy drzwiach dotrzymywała mi towarzystwa. 

Na dworze nie było zbyt zimno, ale siedziałem okryty puchatym kocem, miałem przez to jakiś zalążek komfortu. Poziom alkoholu w mojej krwi znacznie się obniżył, przez co znowu zacząłem trzeźwo myśleć. Nie podobało mi się to. Zwłaszcza, że coraz bardziej dochodziło do mnie to co się stało.

Red Line [jjk + pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz