[1828 słów]
Noc, która niepozornie ma przynieść ludziom ukojenie po ciężkim dniu, mi przyniosła spełnienie koszmaru. Jednak wokół panowała błoga cisza, a roztaczające się egipskie ciemności, sprawiły, iż nikt nie dostrzegł szykującego się cierpienia. Nie dało się temu zapobiec i to chyba bolało najbardziej.
W środku nocy obudziło mnie delikatne szczypanie ust. Zaspany otworzyłem delikatnie oczy, przecierając wargi dłonią. Gdyż w pierwszej chwili pomyślałem, że może pomadka, którą nałożyłem przed snem, niekorzystnie zadziałała na moją skórę. Niestety nieprzyjemne uczucie nie mijało, a wręcz nasilało się z każdą sekundą.
Nie rozumiałem, co się dzieje, zwłaszcza, że takie specyfiki nakładałem już nie jeden raz i nigdy mnie nic nie uczuliło. Pocierałem usta dalej, jednak to nic nie dawało, a miałem nawet wrażenie, że skóra na wardze bezceremonialnie pękła.
Wstałem, więc pośpiesznie z łóżka biegnąć do biurka, gdzie miałem niewielkie lusterko. Zapaliłem drżącą dłonią lampkę, przyglądając się swojemu odbiciu. Moje usta wręcz w kolorze ciemnej czerwieni, nie przeraziły mnie tak bardzo, jak właśnie cieknąca malusim strumieniem krew.
Sięgnąłem po chusteczkę, przykładając ją delikatnie do rany. Nie wiedziałem wtedy co myśleć, bo co mogłem? Nagle z nieznanych mi przyczyn moja usta zaczęły krwawić, to było nie do pomyślenia.
Jednak kolejny cios, który nadszedł wyrwał mnie z kłębiących się myśli. Otóż nagle poczułem się, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w krtań, przez co nie mogłem złapać normalnego oddechu. Osunąłem się wtedy na podłogę, kurczowo trzymając się krzesełka.
Mój płytki oddech, nie potrafił mi dostarczyć tlenu do organizmu, przez co od razu w moich oczach zebrały się łzy. Później następny raz, w którym to ból rozszedł się po całym mostku. Miałem wrażenie jakby ktoś złamał mi wszystkie żebra na raz. Zacisnąłem wolną dłoń na koszulce, próbując cały czas złapać głębszy wdech.
Co się ze mną działo do cholery?! Przecież nie jestem na nic przewlekle chory, a wątpiłem też, że tak od razu wystąpią objawy, chcące zaprowadzić mnie od razu na tamten świat. Nie rozumiałem tego.
Obraz coraz bardziej mi się zamazywał, gdyż ból towarzyszący mi cały czas, nie pozwolił mi logicznie myśleć, ani nawet mieć siły, by wołać o pomoc. A niestety wyglądało na to, że moje katusze miały jeszcze długo trwać.
Następne co poczułem to piekące udo, przez co straciłem równowagę i upadłem bokiem na podłogę. Mając krótkie spodenki na sobie, zauważyłem, że na mojej nodze powstają 3 ogromne pręgi, jakby jakiś potwór wydrapał je pazurami. Z nich także zaczęła sączyć się krew, jednak nie miałem na to wpływu.
- Ma... - próbowałem wołać, lecz mój głos ugrzązł w gardle.
Nie wiem, jakim cudem udało mi się przewrócić na plecy, jednak miałem nadzieję, że to w jakiś sposób odrobinę pomoże. Lecz myliłem się, ból nie ustępował, a nawet nasilał się. A kolejny niemy krzyk chciał wyjść z mojego gardła, aczkolwiek coś zacisnęło się na mojej drugiej nodze, jakby ktoś za nie złapał i wbijał palce.
Nagle gwałtownie obróciłem głowę na bok, plując krwią. Wtedy byłem już kompletnie przerażony i szczerze sądziłem, że umieram. Miałem wrażenie, jakbym najadł się pokruszonego szkła, które poprzecinało każdy skrawek wewnętrznych ścianek policzków. Cierpieniu nie było końca, a ja już w pewnym momencie prosiłem o śmierć. Ból był przerażający, a najgorsze miało dopiero nadejść.
Moje ciało zaczęło drżeć, lecz już nie wiedziałem, czy to było spowodowane bólem czy też strachem. Nie byłem na tyle silny, by móc to znieść. A to były istne tortury, które nie wiedziałem, jak mogę przerwać. Oddałbym wszystko, by w końcu ukoić moje katusze.
![](https://img.wattpad.com/cover/246351201-288-k972325.jpg)
CZYTASZ
Red Line [jjk + pjm]
FanfictieŚwiat gdzie każdy ma swojego soulmate'a, wydaje się być spełnieniem marzeń. Dlatego też Jimin pisał do swojej przeznaczonej osoby na lewym nadgarstku. Lecz nigdy nie otrzymuje od niej odpowiedzi, przez co zaczyna wątpić, że jakakolwiek osoba jest dl...