[1022 słów]
- Jimin... ale ja nie mogę być twoim soulmatem...
Przez chwilę myślałem, że się przesłyszałem, dlatego dosłownie stanąłem jak słup soli, wpatrując się w niego pustym wzrokiem. Staliśmy chwilę w ciszy, jakby każdy z nas bał się cokolwiek powiedzieć.
- Żartujesz sobie teraz ze mnie? - powiedziałem z wyrzutem, bo centralnie nie czułem gruntu pod nogami. Jak to nie może być moim soulmatem? Bo co? Rozumiem, że ma chłopaka, którego kocha, okey... Jednak to nie oznacza, że nasz los nie jest splątany tą cholerną czerwoną nicią, prawda?!
- Ja wiem, jak to brzmi, ale...
- Wiesz jak to brzmi? Wiesz jak to brzmi?!
- Proszę wysłuchaj mnie do końca... Zanim każdy z nas powie coś, czego może żałować...
Te słowa faktycznie powstrzymały mnie przed kolejnym wypływem słów. Choć mimo wszystko chciałem mu pokazać, jak bardzo zraniły mnie jego słowa. Aczkolwiek nie odezwałem się, stałem więc, dosłownie milcząc.
- Nie ja jestem twoim soulmatem Jimin... I tak pamiętam mimo wszystko co działo się na tej imprezie... Nie powinienem był Cię całować, ale puściły mi hamulce. Nie powiem, że mi się to nie podobało, bo bym skłamał, jednak czuje się z tym okropnie w stosunku do Tae...
Mimo że nie był to wielki natłok informacji, nie byłem w stanie go ogarnąć. Cały czas odbijały mi się w głowie poprzednie słowa, że Jungkook nie może być moją bratnią duszą. Spojrzałem wtedy na swój nadgarstek, a później działałem jak w transie.
Chwyciłem go za rękę i zanim zdążył mi się wyrwać, zsunąłem jego frotkę. I to co ujrzałem, spowodowało, że od razu pożałowałem swojego ruchu. Podejrzewałem, że chłopak wyrwie swoją kończynę z mojego uścisku, jednak tego nie zrobił. Stał spokojnie, po czym odezwał się.
- Teraz rozumiesz?
Wcześniej na swoim nadgarstku narysowałem pewien symbol, by potem mu uświadomić co on robi, by pokazać mu, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Jednak nie przewidziałem, a tym bardziej nie chciałem przyjąć do wiadomości, że zobaczę coś całkowicie innego. Moje dłonie zadrżały, ale dalej trzymałem i patrzyłem na jego skórę z niedowierzaniem.
- Nie mogę być twoim soulmatem, bo mój soulmate nie żyje...
"Bądź szczęśliwy Jungkookie" dokładnie takie słowa widniały na jego nadgarstku. Przejechałem palcami po napisie bardzo delikatnie, jakby chłopak był z cukru i w każdej chwili mógł się pokruszyć. To były ostatnie słowa osoby, która była mu przeznaczona.
- Nigdy go nie poznałem osobiście, jednak był mi bliski.
Spojrzałem na niego ze łzami w oczach, a wyrzuty sumienia uderzyły we mnie od razu. Nie wiedziałem, że Jungkook ma tak bolesną przeszłość, że stracił ukochaną osobę zanim ją zobaczył. Aczkolwiek kolejne uczucie jakie przyszło to zawód wymieszany ze smutkiem. To pokazywało ewidentnie, że się myliłem i że chłopak, którego brałem za mojego jedynego, wcale nim nie był.
Jeszcze raz spojrzałem na napis na jego nadgarstku, wraz ze stratą soulmate zostają z nami do końca życia jego ostatnie słowa napisane na skórze. Z jednej strony było to bolesne, a jednocześnie zostawiało nam ostatnią namiastkę jego obecności.
- Przepraszam... - powiedziałem łamiącym się głosem i puściłem jego rękę. A on od razu zasłonił napis.
- Rozumiem... Jednak najpierw powinieneś dać komuś wyjaśnić sytuację, a nie postępować pochopnie.
I tu miał całkowitą rację, zadziałałem pod wpływem chwili. Wiele myśli na raz krążyło mi po głowie. Kim jest, więc osoba mi przeznaczona? Co się stało z soulmatem Jungkooka? I jedno z najważniejszych pytań, co teraz będzie? Miałem jeszcze większy mętlik w głowie, bo teraz czułem, jakbym nie miał się czego złapać. Tak byłem pewny swojej teorii, że nie przewidywałem potknięcia. A zwłaszcza takiego scenariusza.
Między nami panowała cisza, nikt nie chciał się odezwać i to było wręcz nie do zniesienia. Naprawdę miałem ochotę płakać z bezsilności, ale co by to dało? Przecież nic by to nie zmieniło.
- Chyba... - zaczął w końcu niepewnie - powinniśmy wrócić do swoich domów... Poukładaj to sobie wszystko...
- Co mam poukładać? - zapytałem, nawet na niego nie patrząc - Cały czas wierzyłem, że jesteś tym jedynym... Ten pocałunek nie był dla mnie pijackim wybrykiem... A ty mi mówisz i na moje nieszczęście pokazujesz mi dowody, że nie jesteś moim soulmatem... Co tu mam układać? - spojrzałem w końcu na niego, już nie powstrzymując swoich łez. Nie umiałem już tego zatrzymać - Jedynie co mogę poukładać, to moje zniszczone nadzieje... Bo mimo wszystko moje uczucia mogę wyrzucić do kosza. Wiesz co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że nawet nie mam kogo winić, by ulżyć sobie chociaż trochę... Choć w sumie siebie za wyobrażenie sobie zbyt wielu rzeczy...
Nie chciałem dalej ciągnąć tej rozmowy. Jedynie o czym teraz marzyłem to, że chciałem być całkowicie sam. Dlatego też otarłem szybko oczy i ostatkami sił jakie miałem w tamtym momencie, uśmiechnąłem się i podziękowałem za spotkanie. Nie było sensu dalej tutaj siedzieć.- Przepraszam za wszystko - mój głos prawie łamał się pod naporem emocji, więc po chwili pożegnałem się, nie czekając nawet na odpowiedź. I po prostu... biegłem przed siebie, nie reagując na jego wołania, które zaraz coraz bardziej gubiły się w tle miasta.
Nadzieja umiera przecież ostatnia prawda? Umiera, ale wtedy pozostawia po sobie rozpacz, bolące serce i tonę łez, które będą ustępować nowej przyjaciółce, czyli pustce. Nigdy nie przeżyłem zawodu miłosnego, żyjąc wiecznie w swojej pięknej bańce, która niestety w końcu pękła. A to spowodowało zderzenie się z rzeczywistością, że życie to nie jest bajka, gdzie na naszej drodze będzie tylko szczęście.
Nawet mając pomoc w postaci połączenia dusz, możliwość komunikacji z przeznaczoną osobą, muszą nastąpić pewnie konflikty. Skąd miałem wiedzieć, że akurat mnie to spotka? Codzienność jest przecież pasmem niespodzianek i nie każda z nich musi być dla nas dobra. Ja niestety właśnie nadepnąłem na taką minę. Jak widać, za miło to się nie skończyło...
Kroczyłem przed siebie bez większego celu, próbując oczyścić umysł, lecz serce rozrywało mi się na kawałki. Wyrwałbym sobie to ustrojstwo sam, by wyrzucić na najbliższy śmietnik. Lecz niestety tak się nie da, a szkoda.
Gdy wróciłem do domu, czułem się jak wrak człowieka. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, a oczy szczypały od nadmiaru płaczu. Nawet z nikim się nie witałem, tylko od razu schowałem się w swoim pokoju, kładąc się na łóżku. Ciepła kołdra otuliła moje ciało, jednak to niczego nie złagodziło. Choć zmęczenie dało mi się porządnie we znaki, przez co nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem...
/////
No witam swoje słodkie herbatniczki~! 💜
Życzę Wam wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet 💜
Dużo zdrówka, szczęścia i pomyślności, a także wiecznego uśmiechu na waszych pięknych buziach. Pamiętajcie, że jesteście kochane i cudowne, więc kroczcie przez życie z podniesioną do góry głową 💜A teraz odmeldowuje się i do napisania już niedługo... Mam nadzieję!
CZYTASZ
Red Line [jjk + pjm]
FanfictionŚwiat gdzie każdy ma swojego soulmate'a, wydaje się być spełnieniem marzeń. Dlatego też Jimin pisał do swojej przeznaczonej osoby na lewym nadgarstku. Lecz nigdy nie otrzymuje od niej odpowiedzi, przez co zaczyna wątpić, że jakakolwiek osoba jest dl...