Rozdział 7

600 69 9
                                    

[1727 słów]

Siedząc w sumie bezczynnie w szpitalu, ma się wiele czasu na wszystkie swoje przemyślenia. Oczywiście moje myśli były teraz wypełnione ostatnimi wydarzeniami, na które starałem się znaleźć porządne rozwiązanie. Jednak i tu musiały pojawić się problemy.

Niestety do moich drzwi zapukał doktor Kim, oznajmiając mi z uśmiechem na ustach, że dzisiaj dostanę wypis ze szpitala i mogę wracać do domu. Ta informacja powinna mnie cieszyć, na tyle, że powinienem skakać wręcz po suficie. Aczkolwiek miałem odmienne zdanie akurat w tym aspekcie.

Może i kończyła się moja droga przez mękę w szpitalu, jednak to utrudniało mi odkrycie prawdy, którą mogłem mieć na wyciągnięcie ręki. Po wyjściu stąd nie będę miał już kontaktu z Jungkookiem, pewnie do czasu kiedy znowu nie wrócę tutaj, jako pacjent, co nie uśmiechało mi się. Prawda prawdą, ale tych katuszy nie mam zamiaru jeszcze raz przechodzić. 

Co dodatkowo mnie zmartwiło, to brak dostępnego środka przeciwbólowego, którego mógłbym przyjmować bez pomocy lekarza. W naszym świecie przecież tak rzadko ktoś kogoś zdradzał, że nie były potrzebne takie specyfiki. Po raz kolejny świat postanowił kopnąć w dupę szanownego Parka Jimina.

Dlatego nie miałem zbyt wiele czasu, by myśleć, a musiałem jakoś zadziałać. Nie mogłem też zrobić tego w chamski sposób, aby nie pomyślał, że jestem jakimś wariatem. I to chyba mnie dobijało, bo byłem dosłownie w kropce. Aż dosłownie wraz z dostaniem papierów od lekarza, wpadł mi genialny pomysł. A przynajmniej chciałem wierzyć, że jest genialny...

- Proszę, oto cała dokumentacja leczenia i jak bardzo Cię polubiłem, tak mam nadzieję, że więcej nie będę musiał Cię tutaj gościć - Namjoon zaśmiał się, podtykając mi moją teczkę.

- Ja też mam taką nadzieję... - przyznałem szczerze, bo naprawdę szpitali będę miał dosyć na kolejne 10 lat. 

- Zanim jeszcze wyjdziesz, proszę podpisz się jeszcze na tej kartce - podał mi skrawek papieru oraz długopis.

- A co to?

- Zaświadczenie, że odebrałeś wypis ze szpitala.

- A nie powinienem tego załatwić z recepcjonistkami czy coś takiego?

- Takie sprawy wolę sam załatwiać i potem im to wręczać, bo tak to pacjenci czekają, aż herbatkę wypiją... 

- Ah rozumiem...  W takim razie dziękuję, za zaoszczędzenie mojego czasu - powiedziałem z większym uśmiechem na ustach, czytelnie wpisując swoje imię i nazwisko.

 - Teraz to już wszystko. Życzę Ci dużo zdrowia i nie wracaj już do nas, chyba, że chcesz przynieść kawę - ponownie się zaśmiał, na co ja także zareagowałem tym samym.

Niestety po tym musieliśmy się rozstać, a muszę przyznać, że naprawdę polubiłem pana Kima. Choć też moja sympatia nie mogła się równać z ulgą, jaką czułem w tamtym momencie. Aczkolwiek zanim opuszczę szpitalne mury, musiałem spotkać się z Jungkookiem, aby z nim porozmawiać. 

Nie wiedziałem dokładnie, o której zaczyna swoją zmianę, jednak liczyłem na jakiś cud. Aczkolwiek jak się okazało, mam tyle szczęścia ile milionów na koncie, czyli równe zero. Jungkook miał zacząć prace za 3 godziny, więc nie było nawet mowy, bym mógł z nim porozmawiać. 

- Czemu całe życie jest przeciwko mnie.. - westchnąłem ciężko, masując swoje skronie z bezradności. Musiałem, więc przyjść tutaj za 3 godziny, gdyż nie miałem innego wyboru. Inaczej kontakt z nim urwałby mi się całkowicie, a nie mogę na to pozwolić. Na pewno teraz nie mogę się poddać...

Red Line [jjk + pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz