Rozdział 12 - Błagam, powiedz że żartujesz...

406 39 13
                                    

Shouto stwierdził, że musi ochłonąć po tej wizycie, dlatego wracał do akademika na pieszo. Chciał jeszcze raz przemyśleć to wszystko i wymyślić cokolwiek, żeby być przygotowany na rozmowę z Bakugou, którą tak bardzo chciał odwlekać. Bał się tego, jak zareaguje jego chłopak, na wieść o śmiertelnej chorobie, jednak w końcu kiedyś trzeba mu o tym powiedzieć i właśnie teraz nadszedł na to czas.

Nie zauważył nawet kiedy znalazł się pod bramą swojej ukochanej szkoły dla bohaterów, tak bardzo uwielbianą przez ludzi. Jego marzenia, a raczej marzenia jego ojca, teraz przepadną, tuż przed końcem roku szkolnego. Choroba powoli odbiera mu wszystko, łącznie z pozostałym mu czasem.

Zanim jednak przeszedł przez tą słynna bramę, wyciągnął z kieszeni małą kwadratową paczkę, oraz zapalniczkę.  Owa paczka była już prawie pusta, jednak na całe szczęście, według Todorokiego, zostały tam jeszcze dwa papierosy, którymi mógł się rozkoszować i przy okazji odstresować. Wiedział, że przy swoim aktualnym stanie zdrowia jest to strasznie niebezpieczne, jednak miał to za przeproszeniem, w dupie.

Gdy skończył palić swojego szluga, wyrzucił go na ziemię, po chwili przydeptując go. Westchnął ciężko i powolny krokiem przeszedł przez bramę szkoły idąc w stronę akademików. W głowie miał już mniej więcej ułożone to, co chciał powiedzieć swojemu chłopakowi, jednak strasznie się stresował.

Chcąc nie chcąc, w końcu dostał się do akademika swojej klasy. Bez słowa zdjął swoje buty, po chwili kierując się prosto w stronę pokoju wybuchowego blondyna. Zatrzymał się dopiero pod drzwiami pokoju, które dzieliły jego i jego ukochanego. Wziął kilka głębszych wdechów, by uspokoić się oraz choć trochę opanować drżenie swoich dłoni. Po kilku minutach niepewnie otworzył drzwi i wszedł do środka. Wzrok blondyna od razu skierował się w jego stronę.

- Katsuki... Musimy porozmawiać... To ważne... - powiedział Shouto poważnym tonem. Serce obu chłopaków przyspieszyło, Bakugou, bo nie wiedział na co miał się przygotować, a Shouto, bo bał się jego reakcji.

- Chodź, usiądź Sho... - powiedział spokojnie blondyn, klepiąc lekko miejsce obok siebie. Widział jak bardzo zdenerwowany i zestresowany jest jego chłopak, dlatego chciał, żeby czuł się choć trochę spokojnie przy nim. Był już niemalże pewien, że ta rozmowa będzie bardzo poważna i prawdopodobnie ciężka.

Todoroki niepewnie zbliżył się do posłania Bakugou, po chwili siadając koło czerwonookiego. Spojrzał na niego krótko, po czym szybko odwrócił wzrok. Nie był w stanie patrzeć na niego, gdy będzie mówił mu o tej cholernej chorobie.

- Wiem, że prosiłem ciebie jeszcze o tydzień, ale... Muszę ci już dzisiaj o tym powiedzieć... Mam tylko jedną prośbę... - powiedział cicho heterochromik, w dalszym ciągu nie patrząc na swojego ukochanego, który delikatnie się spiął, jednak po chwili objął go ramieniem.

- Zrobię co tylko będziesz chciał Shouto... - powiedział gładząc delikatnie jego dwukolorowe włoski. Todoroki ponownie wciągnął głęboko powietrze, by się uspokoić, po czym ponownie zaczął mówić.

- Niezależnie od tego co dzisiaj tu usłyszysz, p-proszę, nie z-zostawiaj mnie samego... - poprosił lekko drżącym głosem. Bakugou nie wiedział za bardzo co ma na to odpowiedzieć, więc tylko kiwnął głową na zgodę. W jego myślach zaczął powstawać mętlik. Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi.

- Eh... Te moje sprawy rodzinne... - heterochromik zacisnął swoje powieki, spinając się lekko. - Chodzi o moje zdrowie... Za każdym razem jak wychodzę, to idę do szpitala na badania... - zrobił chwilową pauzę. Wszystko co wcześniej ułożył sobie w myślach, magicznie wyparowało. Nie miał pojęcia co ma mówić dalej spiętemu w oczekiwaniu Katsukiemu.

- Shouto... To coś poważnego..? - zapytał blondyn patrząc na niego zmartwionym spojrzeniem. Delikatnie głaskał jego ramię, by odstresować go trochę, jednak sam bał się usłyszeć dalszej części.

Todoroki w końcu otworzył oczy i spojrzał na Bakugou ze łzami w oczach. Katsukiego chyba jeszcze bardziej przestraszył widok ukochanego w takim stanie. Obawiał się najgorszego...

- Katsu... J-ja... M-mam raka... - powiedział szeptem, ponownie zaciskając oczy. Czerwonooki zamrugał kilka razy, próbując przetworzyć to, co właśnie usłyszał, jednak nie był w stanie tego pojąć. Coś zakuło go mocno w sercu. Nie mógł zaakceptować tego, że osoba którą kocha, ma umrzeć.

- Błagam, powiedz, że żartujesz... Powiedz, że to tylko nie śmieszny żart... Błagam Shouto... - powiedział lekko łamliwym głosem. Naprawdę rzadkością jest zobaczenie łez u tego blondyna, jednak teraz nie był w stanie tego pohamować. Chciał wierzyć w to, że to tylko głupi sen.

- P-przepraszam, że dopiero teraz ci o tym mówię... Powinienem powiedzieć ci o tym od razu... Wiem, że będzie to ciężkie, ale... Zrobię wszystko, żeby przeżyć... Dla ciebie... - wszystko to mówił cicho, tak jakby bał się, że jego głos go zawiedzie i zacznie się łamać.

- Jak długo..? Jak długo już chorujesz..? I dlaczego..? Ktoś o tym wie..? - pytał blondyn chcąc jakkolwiek zrozumieć obecną sytuację. Bał się straty heterochromika. Nie wyobrażał sobie życia bez niego, dlatego nie chciał nawet myśleć o tym, że straci go przez chorobę.

- O-od połowy tego roku szkolnego... M-mam raka p-płuc... P-przez papierosy... - zrobił krótką pauzę. Wziął głęboki oddech i zaczął ponownie mówić. - Wie o t-tym tylko moje r-rodzeństwo, A-aizawa, Recovery Girl, l-lekarz i teraz ty... N-nikt więcej nie wie... - szepnął spuszczając głowę w dół.

- Zaraz... Ale... Skoro chorujesz już pół roku... To... Nie powinny być widoczne objawy chemioterapii..? Chyba że... Nie... Shouto, błagam cię, nie mów mi, że się nie leczysz... B-błagam... - już nie wytrzymał. Z jego oczu cały czas lały się łzy, a jego ciało zaczęło drżeć. W jego głowie powstał totalny mętlik.

Blondyn przyciągnął do siebie biało-czerwonowłosego i przytulił z całej siły, tak jakby bał się, że gdy go puści to on zniknie. Nie mógł pozwolić na to, by jego ukochany umarł na raka. Musiał coś zrobić, cokolwiek! Był w stanie poświęcić dla niego wszystko, nawet jeśli miałby siedzieć dniami w szpitalu przy nim, to on by to zrobił. Shouto był dla niego najważniejszy.

- M-mam d-dopiero zacząć leczenie... C-chciałem skończyć s-szkołę razem z w-wami, zanim... - nie był w stanie dokończyć tego zdania. Te słowa za bardzo by zraniły ich obu. Obaj bardzo dobrze wiedzieli, że jest to ciężka choroba, jednak chcieli wierzyć w lepsze jutro.

- Nie pozwolę ci umrzeć... Zrobię wszystko, żebyś wyzdrowiał... Żebyś przeżył... - powiedział cicho blondyn jeszcze mocniej przytulając Todorokiego, który wtulił się w niego.

Będzie dobrze... P-prawda..?

To coś więcej niż przyjaźń... ||TODOBAKU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz