Bakugou siedział już od kilku godzin na krześle, trzymając za rękę swojego ukochanego. Pomimo zmęczenia, które dawało się we znaki po misji, nie był w stanie choć na chwilę zmrużyć powiek. W jego głowie cały czas echem odbijały się słowa lekarki, tak jakby ktoś puścił piosenkę w zapętleniu. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jego Shouto, z którym spędził już tyle czasu, nagle od tak miałby zniknąć z jego życia. Nie był już w stanie wyobrazić sobie życia bez tego heterochromika, który tak wiele zmienił w jego obecnym życiu.
- Sho... Obudź się... Otwórz oczy i powiedz, że wszystko będzie dobrze... Nie dam sobie rady bez Ciebie... Jesteś dla mnie wszystkim... - Powtarzał cicho blondyn, coraz bardziej kurczowo ściskając rękę chłopaka. Kochał go ponad życie. Planował z nim wspólną przyszłość. A teraz cała ta bańka idealnej przyszłości pękła, niczym przebity balonik. Tak bardzo chciał usłyszeć, że to wszystko, to tylko nieśmieszny żart.
Natsuo i Fuyumi niestety musieli wrócić już do domu. Gdyby nie praca, z której nie mogli od tak wziąć wolnego, to siedzieliby zapewne przy Bakugou pocieszając go i czekając na przebudzenie się brata. Katsuki jednak musiał przeżyć to wszystko sam.Nagle biało-czerwonowłosy zaczął uchylać powieki, jednak niemalże od razu je zamknął, gdy biel szpitalnych ścian oślepiła go. Katsuki od razu poprawił się na swoim siedzeniu, drugą ręką wycierając łzy z polików.
- Hej słońce..- Powiedział szeptem czerwonooki. Bał się odezwać głośniej, ponieważ nie chciał, żeby jego głos się złamał w trakcie wypowiedzi. - Jak się czujesz..?
- Jest okej... - ledwo wychrypiał przez zdarte od kaszlu gardło. - Gdzie ja jestem? - zapytał, powoli rozglądając się.
- W szpitalu... Miałeś atak duszności, gdy nie było mnie w domu. Jak już wróciłem, znalazłem ciebie leżącego na podłodze w łazience... - w jego oczach ponownie pojawiły się łzy. - Musiałem wezwać karetkę, b-bo było z tobą ź-źle... - pod koniec głos zaczął mu się łamać. Gdy tylko pomyślał o tym wszystkim co się działo, stosunkowo nie tak dawno. Miał ochotę się rozpłakać na dobre.
- Hej, Katsu.. Nie płacz... Wszystko będzie dobrze, tak..? - powiedział Sho, głaszcząc blondyna delikatnie po poliku. Tym razem jednak Katsuki nie wytrzymał i zaczął ponownie płakać.
- Sho.. Nie będzie dobrze.. R-rozmawiałem z Panią Doktor... - ledwo wydukał z siebie, biorąc głęboki oddech. - M-mówiła, że zrobią w-wszystko co w ich mocy, a-ale... - nie był w stanie dokończyć. Jego ciałem zawładnęły dreszcze, a on sam jeszcze bardziej się rozpłakał. Nie był w stanie na głos przyznać się do tego, że niedługo może stracić najważniejszą osobę w jego życiu.
Todoroki nie wiedział co ma powiedzieć. Chciał jakoś pocieszyć ukochanego, jednak teraz, wiedząc że może nie być dobrze, zatkało go. Niby wcześniej wiedział, na co się pisał, gdy początkowo rezygnował z chemioterapii, jednak teraz oddałby wszystko, by móc cofnąć się w czasie i zmienić swoje decyzje. Nie chciał go zostawiać. Mieli przed sobą tyle pięknych planów i marzeń do zrealizowania. Zwyczajnie nie był na to gotowy.
Po chwili do sali weszła lekarka, która już wcześniej zajmowała się Shouto.
- O! Obudziłeś się już! - powiedziała młoda kobieta, podchodząc do mężczyzny. - Jak się czujesz? Masz jakieś dolegliwości? - zapytała spokojnie, zakładając stetoskop. Zaczęła badać dokładnie chłopaka, żeby mieć pewność, że z chłopakiem jest już w porządku.- Okej, póki co wszystko jest w normie, jednak dla pewności zostaniesz na oddziale przez kilka dni, żebyśmy mogli mieć ciebie cały czas na oku. Panie Bakugou, niech pan też ma go na oku, dobrze?
- Pewnie. Nie musi Pani dwa razy mówić. - Powiedział Katsuki, wycierając łzy z twarzy. Lekarka uśmiechnęła się lekko po czym wyszła z sali.
Między młodymi mężczyznami zapadła lekko niezręczna cisza. Żaden z nich nie wiedział, co powiedzieć temu drugiemu. Mimo tego, że chwilowo wszystko było okej, to w każdej chwili może stać się najgorsze.
Bakugou westchnął głośno, po czym wstał i usiadł na łóżku Shouto. Przytulił chłopaka mocno do siebie, nie chcąc go wypuszczać z objęć. Todoroki tylko mocniej wtulił się w swojego ukochanego. Siedzieli tak przytuleni przez dłuższą chwilę w ciszy. Po chwili jednak blondyn postanowił się odezwać.
- Nie ważne jak źle by było, będę przy tobie... Nie zostawię cię już nigdy... - Powiedział cicho, po czym pocałował Shouto w czubek głowy.
Może gdybym był na miejscu... Nie skończyłoby się to w ten sposób... Może dałoby się coś zrobić... Czerwonooki cały czas obwiniał się o to, że nie było go w domu, gdy Shouto dostał ataku.
- Słońce... - Shouto nie wiedział co mu odpowiedzieć. Jedyne co mógł zrobić w tej chwili, to tylko mocniej się przytulić. Żadne słowa nic by teraz nie zdziałały.
Siedzieli tak wtuleni, do czasu aż Todoroki zasnął. Gdy Katsuki upewnił się, że jego ukochany śpi, położył go wygodniej, po czym wstał i wyszedł z sali, a następnie z budynku. Poszedł w jeden z ciemniejszych zakamarków, gdzie mógł pozwolić na upust swojej złości. Zaczął uderzać pięściami w ścianę, nie zwracając uwagi na to, że z każdym kolejnym uderzeniem z jego pięści leci coraz więcej krwi. Nie zauważył nawet kiedy z jego oczu zaczęły lecieć łzy, ani kiedy zaczął krzyczeć. Gdy ostatni raz uderzył w ścianę, krzyknął najgłośniej jak potrafił.
Cały zapłakany usiadł na ziemi, opierając się o ścianę. Przez ten cały czas nie spostrzegł, że był obserwowany. Osoba, która cały czas przyglądała się poczynaniom blondyna, w końcu podeszła do niego, po czym go przytuliła. Katsuki uniósł tylko lekko głowę, by zobaczyć kto to był.
- C-co tutaj robisz..? - zapytał cicho, ponownie chowając głowę w kolanach.
- Natsuo do mnie zadzwonił... Powiedział mi o wszystkim... Chciałem sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku... - powiedział czerwonowłosy, wzdychając lekko. Kirishima gdy tylko dowiedział się wszystkiego od Natsuo, od razu wsiadł do auta i popędził do szpitala. Nie mógł uwierzyć w to, co się działo, ani w to, że jego najlepszy przyjaciel jest w tym wszystkim sam.
- J-jak widzisz n-nie jest... - parsknął blondyn, jednak po chwili tylko mocniej zaszlochał. - N-nie d-dam sobie rady bez n-niego... N-nie w-wiem co m-mam zrobić K-kiri...
Eijirou mocniej przytulił do siebie przyjaciela, gładząc go lekko po włosach. Wiedział, że nie będzie w stanie pomóc Shouto w wyzdrowieniu, bo było już na to za późno, jednak zrobi wszystko, by pomóc swojemu przyjacielowi, w tej ciężkiej dla niego sytuacji.
CZYTASZ
To coś więcej niż przyjaźń... ||TODOBAKU
Fiksi PenggemarZawsze kończy się to tak samo... Nastolatkowie, wieczór, impreza, alkohol i urwany film. Co jednak będzie, gdy dwójka chłopaków przypomni sobie zdarzenia z imprezy? Jak wiele zmieni to w ich życiu i co jeszcze stanie im na drodze? ...