Rozdział 13 - Gotowy?

509 38 22
                                    

Przez całe dwa dni między Bakugou a Todorokim powstała dość ciężka atmosfera. W dalszym ciągu spędzali razem czas, chodzili na zajęcia i śmiali się, a raczej próbowali. Piętno śmiertelnej choroby cały czas deptało im po piętach, sprawiając tym samym poczucie niepewności i pustki, zwłaszcza u Katsukiego, który nie miał pojęcia, jak ma się aktualnie zachowywać.

Nocami blondyn nie mógł zmrużyć oka, bo gdy tylko to robił, widział swojego ukochanego, który był podłączony do mnóstwa różnych maszyn, martwego. To był chyba najgorszy widok jaki kiedykolwiek widział i nie chciał dopuścić do tego, żeby stało się to rzeczywistością. Nie chciał nawet myśleć o tym, co zrobiłby, gdyby Shouto rzeczywiście umarł.

Dziś w końcu nadszedł ten dzień. Heterochromik był przerażony tym, co go czeka, gdy przekroczy próg tak znanego mu już szpitala. Czerwonooki również bał się, jednak nie chciał tym jeszcze bardziej stresować Shouto, dlatego uśmiechnął się do niego pocieszająco i ścisnął delikatnie jego dłoń.

W końcu weszli dl szpitala, gdzie od razu pielęgniarki miło przywitały się z chłopcami. Na miejscu czekali już na nich Nastuo i Fuyumi, który uśmiechnęli się ciepło na przywitanie. Dziewczyna wstała i podeszła do chłopaków, którzy zdejmowali swoje odzienie wierzchnie.

- Ty pewnie jesteś Bakugou? Shouto wspominał o tym, że przyjdziesz razem z nim... - powiedziała miłym dla ucha głosem, na co blondyn trochę się rozpromienił. - Tak, to ja. Będę przy Sho w tak ważnym dla niego dniu... - powiedział starając się przy tym na lekki uśmiech. Nie mógł w końcu wyjść przy rodzeństwie swojego chłopaka, na gościa, który ma problemy z agresją...

Chwilę siedzieli w poczekalni rozmawiając. Bakugou po jakimś czasie zauważył, jak bardzo spięty i zdenerwowany jest Shouto, dlatego zwrócił się do jego rodzeństwa. - Przepraszam was, ale porwę na chwilę Sho... Chciałbym z nim jeszcze chwilę pogadać sam na sam... - powiedział siląc się na uprzejmy uśmiech, po czym złączył swoje i Shouto palce. Razem skierowali się w stronę szpitalnej łazienki, by móc mieć choć trochę prywatności.

- Skarbie... Wszystko będzie dobrze tak..? Cały czas będę w szpitalu i nie wyjdę dopóki ciebie nie wypuszczą... Lekarze ciebie wyleczą... Zobaczysz, jeszcze będzie dobrze... - powiedział czerwonooki gładząc go delikatnie po policzku. Heterochromik tylko pokiwał na to głową, po czym wtulił się w niego tak mocno jak tylko mógł.

Stali tak razem przytuleni, jednak każdy był pogrążony w swoich myślach. Katsuki rozmyślał nad tym, jak w zasadzie będzie wyglądać leczenie jego chłopaka, natomiast Shouto miał same czarne scenariusze, które przy tej chorobie były za bardzo możliwe.

- Katsu... Jeśli... Jeśli leczenie się nie powiedzie... Nie uda mi się wyzdrowieć... Proszę, nie załamuj się, dobrze..? - zapytał cichutko, odsuwając się delikatnie od niego. Zauważył, że chłopak chciał już coś powiedzieć, jednak nie dał mu dojść do słowa, ponieważ jak zwykle w najmniej oczekiwanym momencie jego ciałem zawładnął ogromny napad kaszlu, czego skutkiem była krew lecąca między jego palcami.

- S-shouto... - sapnął cicho przerażony Bakugou. Nie miał bladego pojęcia co ma zrobić, by pomóc swojemu ukochanemu. Widok jego w takim stanie był tak bardzo bolesny. Czuł jak jego serce ściska się mocno. Shouto tylko pokręcił głową, chcąc dać mu znać, że nie ma się tym przejmować.

- M-może chcesz chusteczkę..? Albo czekaj, przemyjemy to... - mówił Katsuki, który chciał jakkolwiek pomóc. Może i był na codzień arogancki, zapatrzony w siebie i agresywny, jednak chodziło tu o życie jednej z ważniejszych osób w jego życiu. Nie mógł dopuścić do tego, żeby cokolwiek stało się chłopakowi.

- W-wszystko w p-porządku K-katsu... - wycharczał podchodząc do umywalki, z zamiarem przemycia ręki oraz ust. Dalej lekko przerażony tym widokiem Bakugou, wpatrywał się w niego, z lekko drżącymi rękoma, czego za wszelką cenę nie chciał pokazywać kolorowowłosemu.

Gdy Todoroki ogarnął się już, odwrócił się lekko blady, w stronę swojego chłopaka. Uśmiechnął się do niego pociesznie, po czym ponownie splótł ich palce razem. - Chodź... Zaraz zacznie się leczenie... - powiedział mocniej ściskając jego dłoń, tym samym wyprowadzając go z łazienki.

Trafili na idealny moment ponieważ tuż po wyjściu z męskiej łazienki, wpadli na lekarza, który zajmuje się chorobą Shouto.

- O, tutaj jesteś! Już miałem ciebie szukać... Zaraz zaczynamy... Jesteś gotowy? - pytał się lekarz z promiennym uśmiechem na ustach. Shouto jedynie pokiwał twierdząco głową, w ramach odpowiedzi. - To świetnie! Chodźcie za mną... - ponownie doszedł do głosu doktor, po czym ruszył przed siebie, co jakiś czas oglądając się do tyłu, by upewnić się, że chłopcy idą za nim.

Nastolatkowie, a w zasadzie już młodzi mężczyźni, szli krok w krok za starszym mężczyzną w stronę sali, w której mieli rozpocząć przyjmowanie chemioterapii, która miała odmienić ich dotychczasowe życie codzienne.

- Pan niestety musi pozostać przed salą, jednak wszystko będzie widoczne przez tą szybę... Na tej sali mogą przebywać jedynie pacjenci i personel szpitala . - powiedział mężczyzna, wpuszczając heterochromika do środka.

- Dobrze, zaczekam tutaj... - przytaknął czerwonooki, siadając na jednym z wielu wolnych krzesełek. Z nerwów, zaczął bawić się swoimi palcami, wykręcając je w różne strony. Ani na chwilę nie spuścił wzroku z szyby dzielącej jego i jego ukochanego. Dokładnie wpatrywał się w to, co robił doktor z jego Sho.

W tym samym czasie, Shouto siedział na fotelu, gdy lekarz zaczął wprowadzać dożylnie silne leki toksyczne, profesjonalniej zwane cytostatykami. Na początku Todoroki nie czuł nic, jednak po dłuższej chwili wprowadzania leku do jego ciała, zaczął odczuwać ogarniające go zmęczenie, którego nie mógł powstrzymać. Jego oczy zaczęły zamykać się sennie. Wybudziły go lekko słowa lekarza, który oznajmił mu, że już skończyli i może wrócić do Bakugou.

Bardzo powoli wstał, po czym zaczął kierować się w stronę wyjścia. Blondyn niemal od razu poderwał się i podbiegł do swojej miłości, obejmując go w tali.

- Jak się czujesz..? Wszystko dobrze..? - zapytał zmartwiony. Chyba pierwszy raz w życiu, aż tak się przejął czyimś stanem zdrowia. Było to do niego cholernie nie podobne, ale... Dla Shouto wszytko...

- Spać mi się chce... A oprócz tego, to wszystko okey... - powiedział sennym tonem kolorowowłosy po chwili ziewając, czym dał jeszcze bardziej znać o jego zmęczeniu.

- Zaraz wrócimy do akademika i położymy się spać kochanie... Dziękujemy Panu bardzo, do widzenia! - powiedział prowadząc Shouto w stronę wyjścia. Fuyumi z Natsuo odwieźli ich na teren szkoły, po czym tak jak wcześniej Bakugou wspomniał, poszli spać w pokoju blondyna.

To coś więcej niż przyjaźń... ||TODOBAKU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz