Smutek i żal

1.1K 37 1
                                    


   Nie każdemu dane jest nacieszyć się własnymi rodzicami. Czasem stajemy przed wieloma utrudnieniami w naszym życiu i decyzjami, o jakich nigdy nie przyszłoby nam pomyśleć, przynajmniej nie w tak młodym wieku. 

   Minął dokładnie rok! Rok, od kiedy nie umiem się pogodzić z odejściem dwóch najważniejszych dla mnie osób: Anna i Artur Zamojscymoi rodzice... Śmierć szybko ich zabrała, a Bóg nie okazał im łaskawości, dlaczego? Do tej pory tego nie wiem. Przez pijanych idiotów giną niewinni ludzie, a nie tak powinien wyglądać świat.

- Mamo, tato co mam robić? Już nie mam siły. Bank już nie odroczy mi kredytu, a ja nie mam już pieniędzy – łzy płyną po moich policzkach, a ja tylko co raz wycieram je rękawem. Tak jest zawsze, gdy przysiadam przy ich grobie. – Pomóżcie mi... Naprawdę już mam dosyć! Mam ochotę dołączyć tam do was... Przytulić się i usłyszeć, że od teraz już wszystko będzie dobrze – mój głos zaczyna się łamać, tak samo, jak ja w środku. Gula w gardle robi się ogromna i nie mam siły już na słowa.

- Niech Pani tu nie leży! To nie plaża do jasnej anielki! – starsza kobieta przepędzą mnie skutecznie z ziemi.

   Może to jakiś znak? Znak od rodziców, bym w końcu wzięła się w garść? Chciałbym w to wierzyć, ale moja wiara odeszła rok temu z nimi. Sprzedałam całe bydło, jakie miałam, a sens mego życia odszedł razem ze zwierzętami. Ale co miałam robić? Dług nadal rośnie, a ja nie mam jak go spłacić. To nie jest kilka tysięcy, nawet nie sądziłam, że rodzice zaciągnęli tak wielki kredyt. Najgorsze jest to, że nawet nie mam pojęcia na co...

   Wysiadam do mojego ukochanego auta, jakie kupiłam dwa lata temu, gdy jeszcze pracowałam i pomagałam rodzicom w gospodarstwie. Moja czerwona królewna mazda 323f! Nigdy się jej nie pozbędę, zbyt wiele wspomnień. Słuchając piosenki  Trzeba żyć,  wracam do domu, co zajmuje mi zbyt mało czasu, bo moja noga jest zbyt ciężka na gazie. Mam to po ojcu, jednak mam również rozwagę i wiem, kiedy można pozwolić sobie na prędkość, a kiedy myśleć racjonalnie. Dojeżdżając pod dom w małej wsi pod Poznaniem, mogę odetchnąć, jak i znów pogrążyć się w smutku...

   Dom nie jest jakiś wystawny i wielki, ale za to drewniany, dobrze ocieplony i przytulny. Mama zadbała o każdy szczegół, gdy robili generalny remont. W środku panuje ład i porządek, mam na to czas teraz. Odkąd sprzedałam cały ich dorobek...  

   Mały wąski zielony korytarz prowadzi do niewielkiego salonu w szarym kolorze, z ogromną czarną kanapą. Naprzeciw niej jest telewizor (który zapewne będę musiała sprzedać, aby spłacić ratę kredytu), a pod nim komoda i masa zdjęć. Naszych zdjęć. Idę do kuchni, gdzie panuje jasność, żółty kolor i jasnobrązowe meble idealnie do siebie pasują. Wstawiam wodę na herbatę, bo dziś tylko o tym marzę. Od rana musiałam wykłócać się w banku z szanownym Panem Zbigniewem Wilkiem i co? Nadal nic! Nie umiem już gadać z tym człowiekiem, nie mam do niego nerwów i siły! Ile można wytrzymać? Ja naprawdę już mam serdecznie po dziurki w nosie wszystkich problemów. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba i nie potrafię tego zatrzymać.

     Zalewam herbatę i wychodzę na dwór. Jest maj, wszystko zaczyna już żyć pomału. Inni rolnicy niedługo zaczną kosić trawy i będzie unosił się cudowny zapach siana, tęsknię za tym. Za śmiechem taty i lamentem mamy, że z niczym się nie wyrabiamy. Żałuję, że wyjechałam na staż do Poznania, mogłam ten czas poświęcić im, ale kto to wiedział? Kto mógł wiedzieć, że tak szybko zostanę tu sama, jak palec, a po nich zostanie tylko smutek i żal? Nikt!

Kolejna umowa [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz