Jestem tu by pomóc, nic więcej.

526 33 0
                                    


   Trzy dni poleciały tak szybko, że nie byłam w stanie nawet zadzwonić do Adriana. Wymieniliśmy kilka SMS-ów, ale i ja i on byliśmy zmęczeni. Mama Norberta zaczyna grać mi na nerwach, ale dziś jej nie odpuszczę. Schodzę do kuchni ubrana w zwiewną sukienkę w kwiatki na ramiączkach, bo na dziś nadawali ciepło. Mam zamiar zabrać Panią Celinę na dwór i dopnę swego, choćbym miała zrobić to siłą.

- Cześć Krystyno – nawet z gosposią przeszłyśmy na Ty, bo jest wygodniej.

- Pan Norbert czeka na Ciebie w salonie, kazał Cię zawołać, gdy się pojawisz – przełykam głośno ślinę i tam się kieruję. Przez trzy dni trochę później schodziłam do kuchni, by go unikać. Wieczorami zamykałam się w pokoju, by go nie spotkać, a dziś? Dziś jest sobota i zapewne on nie wybiera się do pracy. Trudno, muszę w końcu stawić temu czoła.

- Dzień dobry – mówię niepewnie.

- Siadaj Julio – jest trochę jakby, zły?

- Coś się stało? – pytam niepewnie.

- Matka mówiła, że jej rozkazujesz? Panoszysz się? To prawda? – co?

- Cóż, ja tylko wykonuję swoją pracę i czasami trzeba obudzić człowieka na świat od nowa – cała w środku drżę, nie wiem czego mam się spodziewać. Mogę zaraz stracić tę pracę, a naprawdę nie mogę sobie na to pozwolić.

- Co znaczy obudzić? Nakazywać?!

- N-nie, j-ja tylko...

- Co tylko? Nie życzę sobie, by coś z Twojej strony wpłynęło na złe samopoczucie mojej matki! Jasne?! – czy on mi grozi?

- Tak – cicho mówię, bo to dopiero początek mojej pracy, a już są problemy.

- Julio posłuchaj, matka jest dla mnie najważniejsza, rozumiesz? Jeśli kolejny raz mi się poskarży, wylatujesz stąd! – unosi głos, a ja tylko kiwam głową i się odkręcam, szybko wracając do kuchni.

- Jest już to śniadanie? – pytam Krystyny cicho.

- Jest, wszystko dobrze?

- T-tak – zabieram tace i szybko znikam z nią na piętrze.

   Wchodzę jak zawsze, gdy tylko kobieta się odzywa i stawiam tacę na jej nogach. Jak co dzień mierzy mnie wzrokiem i popija leki.

- Nie sprawdzisz, czy zjadłam wszystkie pastylki? – prycha sarkastycznie.

- Nie, to nie moja sprawa, czy chce Pani je brać, czy nie – mówię wolno, stając w oknie.

- Coś Ci się stało? Słonko mocniej zaświeciło? – dopytuje.

- Jestem tu by pomóc, nic więcej – wzruszam ramionami i zamykam oczy.

   Mam ochotę się rozpłakać, tak głośno i mocno. Jak zwykle człowiek popełnia błędy, a ja myślałam, że tutaj w końcu odnajdę spokój. Wszystko jest pomyłką, zbyt długo sobie to wmawiałam. Pora przestać udawać.

- Zjadła Pani? – dopytuję cicho.

- Tak, przynieś kawę – mówi, gdy zabieram tacę – dla siebie również – dodaje, gdy jestem przy drzwiach. Kiwam głową i znikam, idąc wolno do kuchni. 

   Nie jestem pewna, czy ta kobieta chce mnie zniszczyć, ale na pewno się mnie pozbyć. Straciłam całą pewność siebie, ta rodzinka wysysa ze mnie całe życie – dosłownie. Biorę dwie kawy i wracam do pokoju matki Norberta.

- Proszę – stawiam na szafce nocnej i sama siadam w pokoju.

- Co się stało dziecko? – te słowa mnie zaskakują, ale to nie jest pora na gorzkie żale.

Kolejna umowa [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz