s ᴇ ᴠ ᴇ ɴ

290 20 16
                                    

- Kto to był? – Hyunjin objął ramieniem szatyna, który otarł czerwone policzki z łez i wreszcie spojrzał na swojego rozmówce. Jego wyraz twarz wyrażał zdziwienie i jeszcze większy strach niż wcześniej. Miał ochotę uciec stąd jak najszybciej, pozbyć się bruneta w jakikolwiek możliwy sposób tylko po to, żeby nikt ich razem teraz nie widział.

- Ugh... nieważne – powiedział i szybko podniósł się z ziemi, chcąc chociaż spóźniony dotrzeć na lekcje. Nie chciał nic mówić Hyunjinowi, a raczej nie mógł. Zbyt bał się powiedzieć mu prawdę. 

To było zbyt skomplikowane.

- Mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię? – spytał Hwang również wstając z podłogi. Miał nadzieję, że chłopak zdradzi mu swoje imię. Byłoby mu wtedy łatwiej wykonać swój plan.

- Seungmin.

Szatyn zniknął Hyunjinowi z oczu, jednak on pozostał w tym samym miejscu. Czuł straszny ból głowy, jakby jego mózg nie nadążał z przyswajaniem kolejnych wiadomości. Jednak to nie od tego bolała go głowa. 

Chłopak po prostu zaczął sobie coś przypominać. 

Imię szatyna zrodziło w jego głowie ogromny harmider, któremu nie umiał zapobiec.

Jedyne na co miał ochotę w tym momencie to położenie się do łóżka i długi odpoczynek, a najlepiej sen. Z tą optymistyczną myślą, o odejściu na jakiś czas do krainy morfeusza udał się do wyjścia ze szkoły. Z tyłu głowy, miał tą jedną nieprzyjemną myśl o kolejnym już opuszczeniu lekcji. Jednak jego samopoczucie było raczej ważniejsze od trzech ostatnich lekcji w szkole.

...

- Co Hyunjin? Boisz się? A może myślisz, że nie dasz rady? – powiedział w jego stronę szaro włosy chłopak, którego bardzo dobrze znał, ale nie jako przyjaciela czy kolegę, a zwykłego wroga.

- Nie boję się! Nie jestem jakimś jebanym tchórzem, Minho! – wykrzyczał Hwang.

- Ta, jasne. Uważaj, bo ci uwierzę, że to zrobisz! – Hyunjin już chciał do niego podejść i za te wszystkie odzywki, po prostu uderzyć chłopaka w twarz, ale zatrzymała go czyjaś ręka na ramieniu.

- Hyunnie, proszę nie rób tego.. – szepnął do niego szatyn. Bał się o niego. Ten śliczny chłopak bał się o niego i nie chciał, żeby to zrobił. Nie chciał, żeby miał problemy. Brunet poczuł przyjemne uczucie gdzieś w sobie.

- To jak, zrobisz to czy będziesz sobie gadał ze swoim chłoptasiem popijając herbatkę? – spytał zirytowany Lee i przewrócił oczami nie uzyskując żadnej odpowiedzi. – Dobra, chodź Bin. Ten pedał nic nie zrobi.

- Minho, ale przecież ty też jesteś- - szaro włosy przerwał mu, kopiąc go w łydkę na co niższy krzyknął, zapewne nie spodziewając się tego po swoim koledze.

- Skończ.

Kiedy dwójka chłopaków była już przy wyjściu ze skate parku, Hyunjin odwrócił się do nich.

- Wracajcie! – krzyknął, a zszokowany i jednocześnie spanikowany Kim spojrzał na Hwanga, mając nadzieję, że ten sobie tylko żartuje albo obrazi starszego i się wycofa.

Nie! Proszę Jinnie, nie rób tego! – pomyślał szatyn, a w jego oczach niekontrolowanie zaczęły zbierać się łzy. Brunet nie mógł tego usłyszeć, lecz tak dobrze znał Mina, że po prostu wiedział o czym pomyślał.

...

sɪᴅᴇ ᴇғғᴇᴄᴛs || sᴇᴜɴɢᴊɪɴOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz