Roździał Ósmy : Kolor Oczu

71 4 15
                                    

Cierpienie, smutek, samotność, która powoli zanikała ale czy na dobre?
Chyba każdy choć raz, zadał sobie pytanie: Po co ja w ogóle żyje? Lub: gdybym umarł/a czy ktoś by płakał? Do nie dawna też tak miałam,  przyznaje, że moje ciało jest pełne blizn, lecz nikt o tym nie wie i mam nadzieję że się nie dowie.
Ponieważ w chwili gdy obudziłam się obok mojego brata, po nie przespanej nocy w której to poznawaliśmy siebie nawzajem, mogłam śmiało stwierdzić…  miałam dla kogo żyć. A więc żyłam dla niego, ponieważ był najważniejszą osobą w moim życiu i mam nadzieję, że nigdy więcej nic nas nie roździeli. Że on nigdy nie odejdzie,  bo przecież obiecał że tego nie zrobi, prawda?

Gdy się obudziłam mój brat jeszcze spał,  stwierdziłam że już pójdę. Ponieważ niedługo czyli za jakąś godzinę mam zajęcia. Kiedy już opuściłam wieże Gryffindoru ruszyłam w stronę swojego dormitorium. Po wypowiedzeniu hasła udałam się do pokoju wspólnego by następnie udać się do dormitorium dziewczyn,  jednak za nim to zrobiłam usłyszałam pewien irytujący głos.

-Co tak późno wracasz ? Szukasz przygód? Wiesz nie zdziwiłbym się gdyby okazało się że kręcisz z Weasley'm, pasowalibyście do siebie - powiedział blondyn kpiąco.

-Mnie przynajmniej ktoś chce - odpowiedziałam uśmiechając się chamsko. W jednej chwili, chłopak podbiegł do mnie przystawiając mi różdżke do szyji, ja tylko patrzyłam mu pewnie w oczy. Nie bałam się, nie bałam się, bo wiedziałam że nic mi nie zrobi.

- No dawaj, pokaż co potrafisz, wykaż się. - prowokowałam go,  na moich ustach znów zagościł ten chamski uśmieszek.

- Nie boje się bo nie jestem tchórzem, w przeciwieństwie do ciebie kochany,  więc zrób co chcesz, przecież nikt nie patrzy – kontynuowałam, chociaż wiedziałam że pakuję się w niezłe bagno, lecz nie chciałam przestać, wiedząc że nie jest w stanie zrobić tego, co tak bardzo chciał zrobić.

Ponieważ Draco Malfoy był zwykłym tchórzem

. -Ja patrze- w moich uszach dobiegł głos którego teraz tu sie nie spodziewałam, najwyraźniej szarooki też nie ponieważ skierował wzrok na szatyna stojącego za nim.

- zostawił ją Draco, zaraz przyjdą tu inni uczniowie. – powiedział, na co blondyn opuścił różdżke.

-Nie cierpię cię - warkną odchodząc.

-Ze wzajemnością - odpowiedziałam dumna z siebie.

Chwilę później spojrzałam na bązowookiego który postanowił przerwać te małe zajście, pomiędzy mną a tym irytującym blondynem.

-Nie musiałeś mi pomagać, dałabym sama sobie radę - powiedziałam po chwili.

- Właśnie było widać jak sobie radziłaś, gdybm nie przyszedł nie było by za ciekawie.. - podziełam na co cicho się zaśmiałam.

- Oj błagam, nie mów że się o mnie martwisz. - powiedziałam mijając szatyna.

Jednak gdy miałam już iść do dormitorium, ciemnoskóry pociągną mnie za rękę tak samo, jak ostatnio w bibliotece. Stałam do niego tyłem, czując jego oddech na mojej odkrytej skórze. Nie mogłam skleić swoich własnych myśli, gdy byliśmy tak blisko siebie. To było tak denerwujące,  nie mogłam na to pozwolić. Chciałam się ruszyć ale jedyne na co było mnie stać to oddychanie. Poprostu mnie zaskoczył tak, to napewno o to chodzi.

-A nawet jeśli to co? – zapytał, a ten jego cichy szept wprawiał mnie w zakłopotanie. Jednak nie mogłam stać bezczynnie, więc obróciłam się trafiając na te ciemnobrązowe tęczówki w które mogłabym patrzeć godzinami,  lecz tym razem było inaczej,wlepiłam swój wzrok w jego buty.

~W cieniu brata~ //Harry Potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz