2. Oni nie zrozumieją.

89 8 2
                                    

Pov Harry

Sobota.

Siedziałem właśnie w pokoju wspólnym z innymi gryfonami i rozmawialiśmy. Ron i Hermiona pojechali do domu na rozpoczynający się wolny tydzień, mieli wrócić na dwa tygodnie przed świętami na ostatnie dni nauki,które wymyśliła McGonnagal "aby nadrobić zaległości", ta kobieta doprowadza mnie do szału.
Poszedłem do pokoju, usiadłem na łóżku gdy nagle podleciała kruczoczarna sowa. Zabrałem list i zacząłem czytać:

Cześć Harry,

Pokój życzeń dziś o 19? Potrzebuje porozmawiać. Nie pogniewam się jeśli nie przybędziesz.

X.

X? Kto to może być do cholery. Jeśli nie mam dziś do roboty, ewentualnie mógłbym posiedzieć z Luną w bibliotece i czytać o zagłębieniach zielarstwa.

*Bardzo miła i pogodna dziewczyna, zawsze jemy jej ulubiony budyń podczas czytania.*

Jednak przydała by mi się odskocznia od codzienności. Chyba pójdę tylko muszę dowiedzieć się kto to mógłby być. Pismo piękne, nie widziałem takiego wcześniej. Pewnie to żaden ze Ślizgonów, już nawet Bazyliszek lepiej by kłem napisał. Gryfon gdyby chciał to od razu rozmawiałby że wszystkimi. No cóż, albo się ogarnę przy okazji zastanawiając się co to za adorator, albo się udam na pewną śmierć, a kamień pożyczyłem Hagridowi gdy poszedł do Zakazanego lasu na rozmowę z centaurami.

Pov Draco

Po spędzeniu całego tygodnia w łóżku, zamknąłem się w sobie na nowo. Nie chciałem jechać do mamy bo wiem że nie byłbym mile widziany, zwłaszcza w czasie odbudowy Malfoy Manor. Jeszcze by mnie wykorzystała. Remontuje to,bo sama kupiła domek w dolinie Godryka rzekomo dla mnie, kiedy ja planuję być zwykłym miastowym czarodziejem, z pracą i spokojem. Mógłbym ubiegać się o dom rodzinny ale matka powiedziała, że całe życie czuła się sama więc i sama chce umrzeć w tym domu, w którym niegdyś była szczęśliwa. Daje jej 100 lat conajmniej.

Leżałem i myślałem z kim porozmawiać, najprostszym rozwiązaniem byłaby McGonnagal, ale ta irytująca kobieta tylko by zrobiła większą dziurę w całym. Powinienem zacząć na nowo. Znaleźć przyjaciela, nie takiego jak Blaise czy Crab albo Goyle. Ktoś inny... wiem!

Papier, pióro, sowa... hmmm.. nie mogę... on tego nie zrobi, ja tego nie zrobię. Muszę, potrzebuje porozmawiać nawet z najgorszą z możliwych opcji. Nie mam w czym wybierać. Napisałem, podpisać się ? Nie. Wtedy na pewno odmówi.
Przywiązałem list do sowy, powiedziałem jej do kogo ma doręczyć i puściłem przez okno, pozostaje tylko czekać do godziny opisanej na liście.

18:30

Pov Harry

Idę.

A co jeśli ktoś sobie zrobił znowu żart i tak naprawdę po darmo odmówiłem Nevilowi rundkę Quidditcha, a Lunie wspólne czytanie o mandragorach. Trudno... na brodę Merlina a co jeśli....? Nie.. to na pewno nie on, kto mógłby pomyśleć że taki szczur chciałby rozmawiać akurat ze mną. Napisał że jeśli nie przyjdę, nie pogniewam się, może się wrócę? Tak....Albo nie.

Właśnie czekam aż schody przestaną figlować, przechodzę wzdłuż korytarza i myślę co chciałbym żeby się pojawiło.

*Pokój do którego zostałem zaproszony przez tajemniczego nadawcę.*

Wchodzę a moim oczą ukazuje się półka z książkami, kominek, kanapa i koc w barwach zieleni i czerni, dwie ogromne pufy i lampa stojąca. Klasycznie ciemny wystrój, cisza i spokój. Najwyraźniej ta osoba była tu wcześniej jeśli wchodząc pojawiło się jej wymarzone miejsce. Czekam. Jeśli nie przyjdzie, śpię tu dziś. Po co ograniczać się do jednej i to wspólnej komnaty jeśli mam tutaj swobodę. Siadam na pufie, tyłem do drzwi, żeby w razie przyjścia tego kogoś przypadkiem mnie nie zamurowało i bez zaklęcia. Biorę do ręki książkę "Podróże Lockharta", jego opisane wydarzenia to większa fikcja niż podręczniki do eliksirów, na szczęście Hermiona nadrabia za naszą trójkę.

Patrzę na wieżę zegarową zza okna, dobiega 19, a nikogo nadal nie ma. Nagle ktoś chwyta za klamkę, a ja przestraszony obracam się gwałtownie i czytam podziękowania od Gilderoya i udaje że nie spodziewałem się że przyjdzie. Drzwi się otwierają, widzę czarny ubiór, po chwili czuje głęboki oddech , rękę na moim ramieniu a ku zakończeniu niezręcznej sytuacji na przeciwko mnie siada.... on.

*DO CHOLERY ON TAK SERIO?*

Naprawdę przyszedłem tu, stresowałem się, czekałem na MALFOYA?! Na brodę Merlina za jakie grzechy... Widzę jego idealny schludny strój, ułożone włosy, czuje perfumy, i kątem oka niezadowolenie i zażenowanie własną osobą... on naprawdę jest przybity. Dobra tylko spokojnie, nie powiem nic głupiego, nie powiem, nie powiem, nie pow....

- Przepraszam Harry.
-Że co? Właśnie chciałem odezwać się do ciebie i wybiłeś mnie z rytmu. No i właśnie odzywam się do ciebie i rozmawiam z tobą czego sam Dumbledore by się nie spodziewał, no cóż dobrze mów co chcesz.- powiedziałem zakłopotany i spojrzałem ale jego mina jeszcze bardziej zrzedła.
- Może nie powinienem cię zapraszać, może pójdę i ty też idź. Czego mogłem się spodziewać po Potterze. Jesteś taki sam jak każdy gryfon, samolubny i tchórzliwy. Wychodzę, cześć. - powiedział lekko zdenerwowany i wstał z miejsca ale bez zastanowienia złapałem go za rękę i szarpnąłem spowrotem na miejsce. Jego ręka była... zimna. Już wiem skąd koc na kanapie. Dam mu szansę.
- Siedź i słuchaj. Nie przepadamy za sobą ale Gryffindor objawia się lojalnością, męstwem i poszanowaniem, współczuciem i wsparciem, więc mam zamiar cię wysłuchać, bo serce mi podpowiada że oby dwoje na tym lepiej wyjdziemy. Przepraszam za wcześniejsze, po prostu nie potrafię pogodzić się z faktem że ty poprosiłeś o rozmowę mnie. Nie gniewaj się. - uśmiechnął się lekko, on ma dołeczki... *o matko o matko to takie urocze.* Harry weź nie gadaj, to wróg. Słuchaj i idź do siebie.
- W porządku, mogłem się tego spodziewać, po prostu aktualna sytuacja przytłacza mnie bardziej niż cokolwiek i kiedykolwiek. Robię to dla mamy, pogodziłem się z odejściem taty, nie rozczarowałem się (wizardjokemoment) ani nie załamałem. Objawiłem się główną cechą Slytherinu, obojętnością. Mam problem z wyrażaniem jakichkolwiek uczuć i potrzebuje osoby która mnie wesprzę. Mama nie jest wystarczająca, a McGonnagal zachowuje się jak moja babcia. Umieram od środka, nie potrafię nawet wyobrazić sobie jak to jest być chociaż przez moment szczęśliwym. Po prostu chce poczuć się inaczej niż zwykle.
- Dlaczego nie pogadasz ze swoimi?
*Zapadła cisza, usłyszałem tylko cichy szloch*

- Oni nie zrozumieją Harry! Nie tak jak ty, tak myślę... - powiedział a w oczach zbierały mu się łzy..

Bądź mój. ||DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz