Rozdział 8. Walka z ojcem.

21 5 0
                                    

Po odczytaniu wiadomości od Donniego byłem przerażony. Moi bracia byli zamknięci w schowku z pająkami. Mike pewnie bardzo się boi. Po zejściu do kanałów pobiegłem do domu. Po wbiegnięciu do kryjówki wyjąłem co cichu katany. Zacząłem iść rozglądając się. Obawiałem się, że mistrz zaatakuje znienacka. Po cichu spojrzałem do dojo. Był tam sensei. Miał podarte kimono. Spojrzał na mnie. Jego oczy nie były takie jak zawsze. Widziałem w nich mrok, złość i chęć zabijania. Zaatakował mnie. Uniosłem rękę z kataną i zablokowałem z nim walczyć. Czasem to ja oberwałem, a czasem on. W pewnej chwili mocno zraniłem go w ramie. Zacisnąłem ręce na broni. Zaszarżowałem na mistrza i zadałem kolejne ciosy. Nagle mistrz uderzył mnie tak mocno, że miałem duszności. Wstałem mimo bólu. Miałem łzy w oczach. Wiedziałem, że muszę zrobić coś czego reszta może mi nie wybaczyć do końca życia.

-W-Wybacz ojcze.- Powiedziałem i podbiegłem do niego. Uniosłem katanę i zadałem cios sprawiający, że odciąłem mistrzowi głowę. Krew która trysnęła oblała mnie. Martwe ciało i głowa mistrza upadło robiąc mi dużą kałużę krwi. Podbiegłem do laboratorium Donniego. Zauważyłem schowek. Otworzyłem go. Od razu Donnie, Mikey i Raph opuścili schowek. Płakali przerażeni.

-L-Leo? G-Gdzie sensei?- Zapytał Mikey. Chwilę milczałem.

-Musiałem go zabić. Nie miałem wyboru.- Powiedziałem patrząc na braci. Mikey od razu tam chciał iść ale powstrzymałem go.

-J-Jak mogłeś?! P-Pomyślałeś o Karai?!- Krzyknął ze łzami w oczach. Łzy spływały mi po policzkach. Donnie zaprowadził Mikeyego i Rapha do pokoi. Ja poszedłem do łazienki wziąć prysznic.

Koszmar braciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz