Jimin i Jungkook spędzali razem niemal każdy dzień. Każda wolna chwila była ich chwilą.
Co drugi weekend zabierali do siebie rodzeństwo Parka poświęcając im calą swoją uwagę i dając ogrom miłości jakiej nie dostawali w domu.
Babci Park zawsze witała rozbrykaną szóstkę urwisów w swoim domu. Tak. Do tej szóstki zaliczał się Chim jak i Kook. Kobieta uważała ich za dorosłe dzieci i rozpieszczała równie mocno co czwórkę rodzeństwa Jimina.
Niemal co drugi dzień piekła dla nich ciasto czy babeczki. Co weekend zapraszała ich na wspólny obiad, a oni w podzięce przekopali i na nowo zagospodarowali ogród staruszki wprowadzając w nim nowy ład i porządek.Dni mijały zamieniając się na tygodnie, a te na miesiące.
W końcu Park ukończył szkołę mogąc tym samym otwarcie mówić, że jest z Kookiem w związku. Cieszył się, że im się udało. Że nadal byli razem mimo delikatnej różnicy wieku oraz poglądów czy charakterów.
Każdego dnia docierali się i poznawali na nowo.
Ich relacja była wyjątkowa. Opierała się na wzajemnym szacunku, zaufaniu oraz miłości.
Nigdy się nie okłamywali. Zawsze byli ze sobą szczerzy.Pierwszy dzień wakacji miał być dla nich wyjątkowy.
Planowali cały dzień spędzić na mieście robiąc wszystko na co mieli ochotę.
Przygotowywali się tym do wyjazdu.
To było ich małe ćwiczenie przed wspólnymi wakacjami.Śniadanie postanowili zjeść w swojej ulubionej naleśnikarni gdzie udali się po porannych ćwiczeniach.
Następnym przystankiem był park gdzie postanowili poleżeć na kocu łapiąc nieco słońca.
Po jedenastej urządzili swoje małe zawody na rolkach, które Jimin wygrał jednak miał wrażenie, że starszy mu na to pozwolił.Nic jednak nie powiedział i cieszył się ze swojego małego zwycięstwa.
W nagrodę dostał duży kubek bubble tea o swoim ulubionym arbuzowym smaku.
Skakał wokół Kooka jak małe dziecko na co ten śmiał się jedynie i by nieco go uspokoić złapał drobną dłoń w tą swoją.Zmierzali do jednej z restauracji gdzie serwowali ulubiony makaron młodego koszykarza.
-Jiminnie myślisz, że dasz radę wytrzymać ze mną dwa tygodnie? Dwadzieścia cztery godziny na dobę? Siedem dni w tygodniu? - czarnowłosy obserwował gromadkę dzieci, które prowadziła przedszkolanka.
-Tak hyung! - blondyn podskoczył poprawiając plecaczek. Uśmiechnął się na co jego kczy zamieniły się w dwie urocze kreseczki.
-Na sto procent?
-Na miliard. Co to za głupie pytanie? Kocham cię i mógł bym spędzić z tobą każdy dzień już do końca mojego życia.
-Ale tak każdy każdy?
-Każdy! - nastolatek złapał w drobne dłonie opaloną twarz i stanął na palcach. - A ty hyung? Też byś chciał?
-Oczywiście skarbie, że tak. - cmoknął szybko pulchne usteczka nim weszli do restauracji. Bywali w niej przynajmniej raz w tygodniu. Obsługa z każdej zmiany doskonale ich już znała. Zawsze zajmowali ten sam stolik i zawsze zamawiali to samo. To była ich mała rutyna odkąd pierwszy raz byli w tej restauracji na randce.
Ostatnio zaczęli dostawać od szefa kuchni deser na koszt firmy, a kelnerzy czasami dopytywali czy na pewno nie chcą zamówić innego dania.
Dwójka jednak uparcie zostawała przy swoim ciesząc się smakiem makaronu.Po sytym obiedzie spacerkiem przeszli przez kasztanową alejkę by spędzić popołudnie w wesołym miasteczku.
Jeździli na samochodzikach zbijając się wzajemnie niemal co chwilę.
Stracili kilka żetonów na strzelnicy wygrywając kolorowe magnesy na lodówkę i naprawdę musieli się starać by nie wygrać głównej nagrody.
Planowali po nią wrócić wieczorem.Niemal godzinę spędzili na wodnej zjeżdżalni, a później prawie tyle samo na karuzelach by wiatr wysuszył ich ubrania.
Przez cały dzień zjedli masę deserów. Od naleśników po lody z każdą możliwą polewą czy posypką.
Kolację zjedli w małej knajpce. Znaleźli ją kilka miesięcy temu.
Byli wtedy na spacerze gdy nastąpiło zalamanie pogody. Niemal w kilka sekund niebo zrobiło sie czarne. Nim zdążyli przejść sto metrów lunął deszcz tak wielki, że niemal w tej samej chwili byli już cali mokrzy.
Biegli wtedy śmiejąc się i trzymając za rękę.
Przypadkowo trafili do małego lokalu gdzie oprócz nich postanowiło ukryć się jeszcze kilkanaście innych osób.
Wtedy pierwszy raz jedli kurczaka w ostrej panierce z sosem miodowym.Od tamtej pory jadali w niej kilka razy w miesiącu.
Po kolacji wrócili do wesołego miasteczka gdzie Kook wygrał dla młodszego gigantyczną pluszową pandę. Była niemal tak samo duża jak on sam.
Ledwo udawało mu się nieść pluszaka.
Obejmował go oboma łapkami podskakując co jakiś czas. Był szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy.Koniec ich dzisiejszej podróży był na moście. Postanowili przypiąć na nim swoją własną kłódka by dołączyła do miliona innych.
Chim wygrzebał z plecaczka woreczek z kolorowymi kluczykami.
-Powinniśmy zostawić jeden komplet by kiedyś móc ją odpiąć? - blondyn wydął usteczka i zerknął na starszego.
-Dlaczego mieli byśmy ją odpinać? - czarnowłosy zdziwił się i przygarnął chłopaka do siebie. - Nie mam zamiaru pozwalać ci mnie zostawić i sam mam plan kochać cię już do końca życia. - potargał mu włoski, które i tak układały się w loczki.
-Hyung! - Jimin pisnął i wspiął się na paluszki by pocałować chłopaka w lśniące od malinowej pomadki usta. - Kocham cie. - szepnął rumieniąc się.
-Ja ciebie też skarbie. - zapięli w końcu swoją kłódkę i wyrzucili kluczyki do rzeki. Patrzyli jak przez chwilę unoszą się na wodzie by w końcu opaść na samo dno. - Jiminnie?
-Hm? - młodszy zerknął na niego w roztargnieniu.
-Mam coś dla ciebie. - wyjął z kieszonki małe pudełeczko.
-O! A co masz? - jego oczka zalśniły radością.
-Dam ci jak odpowiesz mi na kilka pytań. - Jeon przechylił głowę na bok przez co czarne kosmyki opadły mu na oczy.
-Dobrze. A jakie to pytania? - zacisnął mocniej łapki na pluszaku.
-Co byś zrobił by ze mną być? - padło pierwsze pytanie.
-Głupi... Wszystko bym zrobił. - Chim zaczerwienił się. Czuł jak jego twarz robi się co raz cieplejsza.
-Bez skrepowania dał byś się całować przy ludziach nie martwiąc się ich opinią?
-Um... Nooo tak. Jasne, że tak. - jednak rozejrzał się dyskretnie dookoła. Ostatnio zrobił się bardzo nieśmiały.
-I mógłbym cały czas trzymać cię za rękę?
-Kook o co chodzi?! Powiedz mi w końcu, a nie się głupio pytasz! Wszystko możesz! - tupnął nóżka.
-A mogę być twoim mężem? - zapytał szybko nim opuściła go odwaga.
-Tak! - Chim naburmuszył się. - Zaraz... Co? - w ułamku sekundy jego oczy rozszerzyły się, a panda klapnęła na chodnik.
-Zapytałem czy mogę...
-Słyszałem co powiedziałeś. - Chim pokręcił główką. Co tu się właśnie stało? Zaczął szybko oddychać i nawet nie zauważył kiedy zaczął płakać.
-Ej skarbie. Co jest? - Kook od razu mocno go przytulił do siebie. Już po chwili drobne ciałko było uczepione do niego niczym koala.
-Nic. - zacieśnił uścisk wokół opalonej szyi. - Tak tylko... Troszkę się wzruszyłem bo się nie spodziewałem! - zaczął płakać jeszcze głośniej.
-A... Ale zgadzasz się czy nie? - Jeon zaśmiał się cicho i zaczął gładzić uspokajająco plecy nastolatka.
-Oczywiście, że tak! Zgadzam się zanim się rozmyślisz i nie bedziesz mnie już chciał.
-Aj Chimmy. Zawsze będę cię chciał.
------------------------------
The end
Miłego dnia słoneczka ❤️
Dbajcie o siebie
Kocham was ❤️
CZYTASZ
You are my ruin || Jikook
FanfictionMówią "serce nie sługa" ależ bzdura! Ciągle po głowie chodzi mu jakiś mały romans, ot tak.. coś małego, niezobowiązującego. Tylko seks i nic więcej. Tylko trener i on. Jednak co może zrobić nastolatek by ten mężczyzna był tylko jego? Mam na imię Jim...