11 || Wspomnienia

3.2K 269 13
                                    

W nocy budziłam się kilkakrotnie. Z każdym razem coraz bardziej zdezorientowana i przestraszona. Około trzeciej nad ranem z westchnieniem wstałam z łóżka i poczłapałam wolnym krokiem do pokoju Harry’ego. Miałam świadomość, że nasze stosunki zapewne dla niego nie uległy zmianie, jednak miałam tą jedyną w swoim rodzaju ochotę bycia blisko niego.

A to stawało się chore. Sama zostawiłam go pół roku temu, a teraz wracam niczym skrzywdzona owieczka. Zapewne mące mu w głowie bardziej niż sobie.

– Harry? – szepnęłam, przekraczając próg jego pokoju.

Niemal od razu poniósł nie do pozycji siedzącej z cichym warknięciem. Było ciemno i mimo tego, że moje oczy przyzwyczaiły się do tego, nie mogłam ujrzeć wyrazu jego twarzy. Przetarł oczy spoglądając na mnie, a ja zbliżyłam się jeszcze bardziej.

– Co się stało? – mruknął cicho rozespany.

– Ja po prostu… – zagryzłam wargę. No pięknie Trish. I co masz zamiar mu powiedzieć? Że obudziłaś go w środku nocy, bo sama nie mogłaś spać?

– Nie mogłaś spać. – mruknął, na powrót opadając z westchnięciem na łóżko.

Moje serce zabiło mocniej.

– Przepraszam. – mruknęłam z gulą w gardle, chcąc wycofać się z jego pokoju. To było najgłupsze posuniecie w całym moim życiu.

Cicho przestąpiłam z nogi na nogę cofając się do tyłu, a gdy już chciałam zamknąć za sobą drzwi usłyszałam jego głos.

– Możesz zostać.

Zamarłam, a on westchnął, ponownie siadając na łóżku i przyglądając mi się. Nie wierzyłam, że to powiedział. Zamiast ochrzanić mnie za przychodzenie tutaj w środku nocy.

Kiwnęłam głową, choć zapewne tego nie dostrzegł i weszłam do pokoju, podchodząc do jego łóżka. Nagle zrobiło mi się gorąco. W długi spodniach dresowych i koszulce na ramiączkach. Choć zapewne była to wina nerwów.

Usiadłam obok niego, ostrożnie zakopując się w kołdrze. A kiedy do moich nozdrzy dotarł zapach Harry’ego rozpłynęłam się.

Brunet spojrzał na mnie w ciszy, po czym położył się na plecach, a ja już po chwili znalazłam się w tej samej pozycji. Nie wiem przez jaki czas milczeliśmy, ale trwało to dość długo. Żadne z nas nie  poszło spać, a kiedy usłyszałam cichy śmiech Harry’ego, odwróciłam głowę w jego stronę.

– Co cie tak śmieszy?

– Przypomniało mi się coś. – zagryzł wargę również odwracając głowę w moją stronę.

– Co takiego? – uśmiechnęłam się, ponieważ jego gest był zaraźliwy.

– Moment w którym leżeliśmy u ciebie w pokoju i twój ojciec próbował wejść. – pokręcił głową, śmiejąc się. – Dokładnie pamiętam to przerażenia na twojej twarzy, kiedy starałaś się utrzymać go za drzwiami, zatykając mi usta.

Zaśmiałam się, zakrywając oczy dłonią. Wydawało się, jakby to było wczoraj.

 – Albo kiedy przyszedłeś na dzień otwarty i zaatakowała cię Emily. – Harry skrzywił się na moje słowa, chwilę później uśmiechając się.

Nagle przypomniał mi się moment w którym omal na niego nie zwymiotowałam na domówce u Dylana. A później stał ze mną, kiedy ja spita i zasmarkana wymiotowałam do toalety.

– O mój boże. – zachichotałam, zatykając swoje usta.

– Co? – szturchnął mnie, a ja jęknęłam.

– Jak bardzo śmierdziało ode mnie po tym jak prawie na ciebie zwymiotowałam? – spytałam sarkastycznie, a ona zaśmiał się.

– Bardzo. – spoważniał, patrząc mi w oczy, a ja trzepnęłam go w ramię.

Zaczęliśmy przywoływać różne chwile z pamięci, co kilka minut wybuchając śmiechem i upominając siebie nawzajem, przekomarzając się.

I po raz pierwszy, wspominając Harry’ego i to co razem przeszliśmy nie czułam bólu tylko szczęście. Miałam wrażenie, że brunet odczuwa to tak samo.

W ogóle nie spaliśmy tej nocy, jedynie rozmawialiśmy. Około ósmej oboje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Zmroziło mnie, czy ktokolwiek powinien dzwonić do drzwi? Markus nigdy nie dzwonił, zawsze pukał a do tego nie był to jego dzień. Harry szybko posłał mi surowe spojrzenie, mówiąc cicho żebym tutaj została po czym zerwał się z łóżka, pędząc na dół.

Kiedy tylko zniknął za drzwiami, ja również wstałam. Zaczęłam krążyć po pokoju zagryzając paznokcie. Gdy Harry nie wracał, nie mogłam nic poradzić na to, że cicho wyszłam z pokoju kierując się na dół.

Już na schodach doszły mnie odgłosy kłótni.

– Ne możemy stąd wyjechać! – warczał Harry. – Zresztą, jaką masz pewność, że wiedzą gdzie jesteśmy.

– Percy. – ku mojemu zdziwieniu był to głos należący do Ashtona. – On już tu jedzie.

Kiedy tylko usłyszałam imię Percy’ego, zadrżałam.   Odkąd pamiętałam nie wzbudzał we mnie niczego prócz odrazy. Już tu jedzie. Po mnie. Wyłoniłam się zza rogu, wkraczając do salonu i oboje spojrzeli na mnie. Wyglądali jak bracia i dopiero wtedy mogłam przyjrzeć się tej dwójce w tym samym czasie. Tak podobni a jednocześnietak różni.

– Trish. – sapnął Harry podchodząc do mnie i chwytając mój łokieć. Już po chwili znalazłam siebie ciągniętą na górę przez Stylesa. Dotarliśmy do mojego pokoju, a on pchnął mnie na łóżka, na które upadłam siadając, a sam zaczął wygrzebywać z szafy moją torbę i ubrania.

– Spakuj się, musimy się stąd wynieść. – warknął na mnie, a ja obserwowałam go w szoku.  Całe to zamieszanie jedynie jeszcze bardziej podnosiło mój strach. Percy jedzie tu po mnie, a ja nie mogę się nawet odezwać.

– Słyszysz co do ciebie mówię?! – krzyknął, gdy nie zareagowałam, a ja od razu pokiwałam głową podbiegając do szafy i drżącymi rękami zaczynając pakować swoje ubrania.

Harry stanął obok mnie, zatrzymując mnie na chwilę. Spojrzałam na niego i po raz pierwszy mogłam dostrzec w jego oczach czysty strach. Nic nie mówiąc wpił się w moje usta, zaciskając dłonie na moich policzkach. Odwzajemniłam pocałunek niemal od razu, jednak on oderwał się równie szybko, wychodząc z pokoju zdenerwowanym krokiem.

Przerażona, zdezorientowana i rozstrojona emocjonalnie kontynuowałam pakowanie. Robiłam to automatycznie i szło mi dobrze. Po pięciu minutach zamykałam już walizkę, jednak w jednej chwili przerwałam tą czynność słysząc strzał i głośne głosy dochodzące z dołu.

A kiedy doszło do mnie co się stało, serce podeszło mi do gardła. 

Darkness 2 - EscapeWhere stories live. Discover now