rozdział 5

192 18 0
                                    

Wakacje mijały szybko. Ostatniego dnia gdy Jacob był pod prysznicem dostał SMS chociaż na co dzień tego nie robię dziś przeczytałam.

- cześć Jacob tu Bella tęsknię za tobą kocham cię. Mam nadzieję że nie długo się spotykamy.

Czułam jak moje ciało się napina wiedziałam że zaraZ się zmienię. Uciekłam bez słowa. Biegłam przed siebie. Tysiące myśli gotowało mi się w głowie. Przecież zaraz mieli brać ślub. Nic nie rozumiałam.
Usiadłam samotnie na szczycie góry wpatrując się w niebo zanosiło się na deszcz.
Chwilę później w raz z pierwszymi kroplami deszczu leciały mi niczym potok łzy. Delikatny płacz przerodził się w szloch. Niespodziewanie obok zjawił się Jacob. .

- co Ty tu robisz sama? Dlaczego płaczesz?

- ona nadal Cię kocha. Przeczytałam wiadomość.

- gluptasku ona nic dla mnie nie znaczy. Przecież wiesz że kocham tylko ciebie. Czy gdyby było inaczej prosił bym cię o rękę?

- Jake już nic nie wiem. To wszystko za dużo. Chce zostać sama.

- nie mogę cię zostawić. Przecież wiesz jesteś tylko ty. Oddam swoje życie za ciebie jeśli będzie trzeba.
Podniósł mnie z ziemi i zaczął całować. Deszcz padał coraz mocniej.

Upewniał mnie ,że tylko ja się liczę i tylko dla mnie jest miejsce w jego sercu. Zaczęłam w to wierzyć.
W mojej obecności napisał jej że ma dać mu spokój i o nim zapomnieć. Nadal czułam że coś nie gra. Wybrałam numer do Edwarda i dałam na głośnik tak żeby Jake mógł słyszeć

- hejka Ed. Co się dzieje między tobą i Bella ? .

- nic a co ma się dziać?

- dziś pisała że tęskni za Jacobem i że nadal go kocha.

- wiedziałem że coś nie gra. Alice widziała jak skoczyła z klifu ale zginęła

- nie mogła zginąć skoro godzinę temu pisała. Niech da nam spokój znajdź ją i porozmawiaj. Nie chcę problemów. Co z waszym ślubem?

- no ma być za dwa tygodnie o ile jej przejdzie.

- na pewno. Do zobaczenia.

Wróciliśmy do domku w górach żeby spakować nasze rzeczy. Za dwie godziny mieliśmy samolot do domu. Cały lot mój narzeczony mocno trzymał mnie za rękę.

Na przywitanie wyszli do nas Leah i jej młodszy brat Seth.

- tęskniłam za wami . Wszystko okej ? Masz Dziwną minę.

- chodź pogadamy.

Poszłyśmy na patrol telepatycznie mówiłam jej o sytuacji z Bella

- rozszarpie ją. Jak ona tak może

- nie wiem Leah ale nie podoba mi się to. Muszę coś zrobić.

We dwie szukaliśmy jakiegoś rozwiązania jednak jeszcze komuś zależało na śmierci Swan.

- Elena Leah jesteście potrzebne. Mamy naradę.

Głos Sama był poważny. Dopiero co wróciliśmy a tu już czekały nas przygody. Nie koniecznie dobre.

- wampirzyca która szuka Belle ma armię. Musimy chronić tą dziewczynę i nasze plemię.

- chyba żartujesz. Co nam do tego. Niech ją zabije.

- Eleno dość. Musimy ją chronić a ty i Jacob pomożecie.

Jake się wkurzył nie chciał być sługusem alfy zaczęli na siebie krzyczeć potem Black się wyprostował i powiedział

- jestem przodkiem pierwszego z zmiennokształtnych nie będę służył nikomu odchodzę a Elena ze mną.

Odeszlismy. Od teraz mieliśmy tylko siebie mogliśmy założyć własną watahę. Niespodziewanie dołączyli się Leah i Seth. Ostatecznie postanowiliśmy bronić tą głupią pizdę chociaż coraz bardziej jej nie nawidziłam na czas walki musiałam o tym zapomnieć.

Od raka do wilka. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz