rozdział 8/ lwy pustyni

164 10 1
                                    

Dzisiaj mieliśmy rozegrać mecz przeciwko lwą pustyni.
Pojechliśmy na stadion, gdy wyszliśmy na boisko zauważyliśmy strasznie dużo osób. Po chwili słychać było komentatora.

-A oto i są mocarze, którzy pokonali Australię. Przed państwem stoi RoiyaruJapan, zagrają przeciwko lwą pustyni z Kataru, pod dowództwem sławnej Elizy Manon [czy jakoś tak jej tam było xd], kapitan Bilal Kalil poprowadzi tą zdolną drużynę, o nie spotykaniej wytrzyllmałości i siłę fizycznej. Czy RoiyaruJapan podoła w starciu z nie ustraszonymi dziećmi pustyni?

Zabrzmiał 1 gwizdek.
Ile razy strzelaliśmy i udało nam się wbić 4 gole, ale za to większość była strasznie zmęczona. A to dopiero początek.

W drugiej połowie, większość osób się zmęczyła, i nie byli już w stanie biegać. Bilal  zabrał mi piłkę.

-Co jest kurwa?-powkedziałam automatycznie, jak taki robot, zaś ich kapitan tylko biegł do przodu z piłką.
Przedarli się przez naszą obronę i chcieli strzelić, ale w porę ich powstrzymałam. Gdy ci wrócili na swoją połowę słyszałam jak Kalil coś mówił-Jak widać pułapka działa, CZAS ZAPOLOWAĆ CHŁOPAKI!-na jego krzyk cała jego drużyna krzykła "tak".

Gdy się obejrzałam zobaczyłam jak David ciężko oddycha i leży na murawie wyczerpany.

-David!-krzykłam i od razu razem ze mną podbiegła do niego cała drużyna. David zszedł z boiska. Na jego miejsce weszła Mindila, ponieważ nasz skład wyglądał tak:  Joe był na bramce, Peter, Alan i Nokine byli na obronie, Herman, John, Darek, Jim byli pomocnikami, David, Ja I Daniel byliśmy napastnikami, teraz za Davida weszła Mindila. ieliśmy plan jak rozegrać dalej mecz tak żeby wygrać. Jim zmienił się z Crashą, zaś ta zamieniła się pozycjami z Mindilą. Było widać, że Daniel także jest zmęczony,  więc też go zdieliśmy z boiska. Teraz graliśmy w dziesięciu.

Piłka była po naszej stronie. Żeby strzelić nie wysilałam się za mocno haha. Gdy była wystarczająco blisko bramki użyłam techniki "karmazynowy smok".
Piłka wleciała do bramki, lecz kilka minut potem oni strzelili nam dwie bramki. Tak więc nasz wynik prezentował się teraz tak:   2:5 dla nas.

Gdy przygotowywałam się do strzału, ktoś zrobił wślizg i się jakby to ująć..... piłkę zdążyłam kopnąć do Mindili, która była tuż za mną, zaś ja po tym jak uniknęłam wślizgu........ potknęłam się o własne nogi...

Mindila zamiast strzelać to się dusiła ze śmiechu. Po chwili śmiali się też lwy pustyni. W dodatku moja mina była bezcenna. Można było z niej wyczytać te słowa: Znudziło Ci się oddychanie prostym nosem? 

Kilka minut później padłam wkońcu ze zmęczenia. A tak na serio to po prostu miałam już ich wszystkich gdzieś, oraz miałam też wszystko gdzieś. Zeszłam z boiska, a oczywiście jak to nasz trener: Na chuj wystawiać innego napastnika? Po prostu grajcie!-yo były jego słowa, z czego innymi słowy grali teraz nie w dziesiątkę, a w dziewiątkę. Podczas tej gry lwy pustyni strzelili nam trzy bramki. Wynik to 5:5.

Zostało w prawdzie pięć minut do końca...., ale ch*j raz się żyje. Wchodzę na to zj*bane boisko. Znów graliśmy w dziesiątkę. Postanowiłam użyć techniki, która jest straaaaaaaasznie trudna (opracowywałam ją przez 3 lata). Po chwili gdy wznowiliśmy grę. Od razu wybiłam się w powietrze.

-Nić życia-szepłam, a z piłki przede mną wyłoniło się masa nici.

W chwili gdy kopłam piłkę ta poleciała z zabójczą prędkością przez połowę boiska

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W chwili gdy kopłam piłkę ta poleciała z zabójczą prędkością przez połowę boiska. Na murawie pojawiła się masa kurzu. Po chwili ujrzeliśmy ledwo podnoszącego się bramkarza przeciwnej drużyny. Tor, którą Piłka leciała już nie istniał, cały był zdartu na boisku w tym miejscu nie było kompletnie żadnej trawy. Nic, było widać tylko ziemię. Gdy spojrzałam w stronę bramki stwierdziłam, że przesadziłam..... grubo.

Siadka bramki była rozerwana, a z tyłu blach mooooocno wgnieciona. A ja co zrobiłam? Powiedziałam:

-Trzeba było mnie nie wkurzać-podeszłam do nich i się zapytałam przy okazji czy wszystko ok, potem wzięłam numer od ich kapitana I odjechaliśmy ze stadionu.

Azjatcka ReprezentacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz