12. Chyba się do siebie zbliżyliśmy

173 11 25
                                    

Marinette

Obudziłam się gwałtownie. Serce mi mocno biło, a to wszystko przez koszmar, który przed chwilą miałam. Wzięłam telefon do ręki żeby sprawdzić godzinę. Jest 7:47. Sięgnęłam po rozpiskę, którą wczoraj wieczorem dała nam pani Bustier. 

Śniadanie jest dopiero o 9 więc jeszcze nie muszę się ogarniać. Spojrzałam na łóżko obok. Alya śpi więc nie będę jej jeszcze budzić. Postanowiłam wyjść na balkon i się przewietrzyć. Widok miałyśmy piękny, na morze. Jestem tak szczęśliwa, że tu jestem, a z drugiej strony nie mogę się całkiem cieszyć...

-Coś się stało Marinette?-zapytała mnie zmartwiona Tikki.

-Miałam zły sen po prostu-odpowiedziała.

-O czym?

-Śniło mi się, że Władca Ciem nas pokonał i przez to spowodował koniec świata-westchnęłam.

-To był tylko zły sen.

-A jeśli nie? A jeśli serio tak się stanie?

-Jesteście z Czarnym Kotem nie do pokonania-powiedziała.

-Masz 100% pewność?-zapytałam.-Pomyśl. Władca Ciem rzadko wypuszcza akumy, bo na pewno do czegoś się przygotowuje, między mną, a Czarnym Kotem jest coraz gorzej, a ja jestem na drugiej stronie świata i prawdopodobnie nikt nie uratuje Paryża.

-Nie powinnaś się tak tym przejmować Marinette. Musisz korzystać z tego wyjazdu, a nie martwić się Paryżem. To, że jesteś superbohaterką nie oznacza, że nie możesz odpocząć.

-Może masz rację...

-Oczywiście, że tak! Codziennie ratujesz świat więc zasługujesz na przerwę.

-Wiesz...nie martwię się aż tak tym ratowaniem świata, bo przecież mogłabym użyć mojej mocy i się tam dostać choć to trochę potrwałoby.

-W takim razie...czym się bardziej martwisz?-spytała.

-Tym, że rozstałam się z Czarnym Kotem w kłótni.

-Nie prawda.

-Oh po prostu...ostatnio między nami jest nie najlepiej. I jako Biedronka i jako Marinette. Tym właśnie się martwię. Nie chcę żeby dalej tak było. Jesteśmy przyjaciółmi tak długo, ufamy sobie, a teraz...

-Nie chcę być nie miła, ale wydaję mi się, że trochę przesadzasz. 

-Nie wiem...może. Chciałabym żeby było tak jak dawniej. Bez tych kłótni, bez tych problemów, bez tych...pocałunków.

-Czasu nie cofniesz.

-Ta...wiem. Dobra obudzę już Alyę.

Wróciłam do pokoju i podeszłam do łóżka.

-Alya wstawaj!

-Oh...czemu mnie budzisz?-usłyszałam z pod kołdry.-Która godzina?

-8:15odpowiedziałam.

-Jeszcze chwila-ziewnęłam.

-To znaczy, że ja mam pierwsza iść do łazienki się ogarnąć?-zapytałam.

-Tak, tak ja po tobie...

-Okej.

Wzięłam z walizki ubrania, bo nawet się jeszcze nie rozpakowałyśmy i poszłam do łazienki. 

Ubrałam się, uczesałam i umyłam zęby. Kiedy wyszłam zauważyłam, że Alya dalej śpi.

-Alya...śniadanie jest za 25 minut. Wstawaj! 

To ty zawsze będziesz miłością mojego życia...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz