Dwa dni później
Leżę na leżaku i obserwuje jak Aurora bawi się swoimi lalkami . Od dwóch dni nie rozmawiam z Carterem , moim rodzicielem i bratem . Z czego co wiem to wszyscy są wściekli , tata jest zirytowany oczywiście gada z Carterem ale mój bart nie gada z Carterem tak mi powiedziała Esme . Wiem też że rozmawiała z mamą Cartera ,która jej się przyznała że miała podejrzenia kto jest ojcem Aurory . Nie mam pojęcia czy rozmawiała z Carterem , ale z czego co ja wnioskuję musi być wściekły . Rozumiem go nie codziennie dowiadujesz się że masz córkę z młodszą siostrą swojego kumpla .
Dobra koniec tych rozmyśleni , muszę się skupić i poukładać swoje życie. Jestem pewna że Carter będzie chciał opiekować się Aurorą . Ale czy będzie dobrym ojcem ? , patrząc na jego życie mam wątpliwości moje rozmyślenia przerywa cichutki głosik ;
- Mamusiu kiedy pójdziemy do dziadka?
No oczywiście że musiała zadać te pytanie , szczerze mówiąc nie mam pojęcia kiedy .
- Wiesz kochanie mamusia pokłóciła się z dziadkiem .
Mówię spokojnie jednocześnie biorąc ją na moje kolana , moja księżniczka patrzy na mnie smutnymi oczami . Wygląda jakby miała się rozpłakać.
- M-Mamusiu a-a c-czy to moja wina ?
Jejku już prawie płacze , od razu ją przytulam nie chce by płakała . Jest mi strasznie przykro że tak myśli .
- Nie skarbie , skąd taki pomysł ?
- B-Bo słyszała jak się pokłóciliście się u dziadka i nie rozmawiacie .
- Skarbie wiesz tak czasami jest że dorośli się kłócą , ale nie powinnaś się tym przejmować na pewno zobaczysz się z dziadkiem .
- Czyli wszystko będzie dobrze ? I spotka się z dziadkiem i wujkiem.
-Oczywiście skarbie a teraz choć toś zjedz.
Aurora kiwa główką piorę ją na ręce i idziemy do kuchni . Przygotujemy jakiś dobry obiad żeby Aurora nie myślała o tej całe kłótni . Jest za mała by pewne rzeczy zrozumieć ale widzę jak się przejmuje .
***
Pod wieczór kiedy sprzątała w kuchni, a Aurora oglądała bajki była wykąpana i najedzona , jestem szczęśliwa że przestała już myśleć o kłótni . Patrzę na zegar jest już późno Aurora powinna już spać . Wchodząc do salonu gdzie moja córka śpi , biorę ją na ręce i niosę do pokoju. Położyłam ją do łóżka i przykryłam kołdrą daję jej buziaka w czółko . Po cichu wychodzę z pokoju i kieruję się w stronę salonu . Siadam na kanapie i zaczynam przeglądam dokumenty do pracy . Czas mojej pracy nie trwa długo bo ktoś puka do moich drzwi . Podchodzę do drzwi i je otwieram . A za nimi stoi Carter , który ledwo trzyma się na nogach .
- Carmen gdzie jest moja córka ?
Bełkoczę opierając się o framugę drzwi on ledwo kontaktuje zaraz obudzi się Aurora , a tego nie chce .
- Carter ona śpi a jak zaraz nie pójdziesz do domu to ją obudzisz .
- Nie to jest moja córka i też mam do niej prawo !
- Tak to jest twoja córka , ale nie masz prawa ją budzić .
-Chce ją zobaczyć teraz!
Wychodzi do środka i idzie do salonu gdzie kładzie się na kanapę , oczywiście rozwalając wszystkie moje dokumenty które układałam .
- Ale źle się czuję .
- Może lepiej jak zadzwonię do Alexksa .
- Nie dzwoń do niego , on mnie nienawidzi bo się z tobą przespałem .
Nie mam pojęcia co mam zrobić jak mam się go pozbyć . Jak Aurora się obudzi to go zabiję .
-A wiesz co jest najgorsze że ja nic nie pamiętam .
Po tych słowach odpływa przykrywam go kocem , gaszę światło i wychodzę z pokoju . Przebieram się w ciuchy do spania i odrazy się kładem . Jestem zła że Carter śpi sobie u mnie w domu . Upił się z swoimi kumplami i tak to się kończy pewnie bzykał jakąś laskę w kubie . Ale po jaką cholerę przychodził do mnie , wiem że nie myśli trzeźwo ale po co . Jestem po prostu wkurzona że teraz wrócił , jak wszystko było idealnie . Trudno teraz muszę znosić Cartera i jego wybryki . Oczy same mi się zamykają i nawet nie wiem kiedy zasypiam .
****
Następny rozdział pojawi się w piątek . Życzę Miłego dnia , buziaki .
CZYTASZ
Never Forget You
RomanceCarmen została wychowana przez ojca i brata , którzy należą do klubu motocyklowego . Jej życie zmieniło się kiedy poznała najlepszego przyjaciela jej brata . Carmen zakochała się po uszy czuła że on jest jej pierwszą miłościom . Uczucia Carmen nigdy...