8.

74 10 0
                                    

Piwnica okazała się mniej straszna niż ją sobie wcześniej wyobrażałam, ale może to tylko, dlatego że jestem tu razem z Yutą.

- O fu, czy to zdechły szczur? Nie! Nie odpowiadaj chyba wolę nie widzieć. - rzuciłam, przechodząc się po pomieszczeniu.

- Jeśli zdechły to nawet lepiej, przynajmniej nie będzie świadków. - powiedział Yuta.

- O jakich świadkach ty mówisz? Zamierzasz podpalić sypiący się budynek? Jeżeli to masz w planach to powiedz, bo nie wiem kiedy mam zacząć uciekać. - mówiłam śmiejąc się lekko pod nosem.

- Oj skarbie, ja na twoim miejscu bym się tak nie śmiał. Mówiłem przecież, że to ty jesteś moją zdobyczą, może właśnie próbuję cię zwieść i zamknąć w tej piwnicy dla mych niecnych celów? - gdybym nie patrzyła w jego oczy to może bym dała się nabrać, ale jednak roześmiane oczy Yuty wskazywały, że chłopak sobie robi ze mnie żarty.

- Po pierwsze skąd pewność, że to ja nie chciałam cię zwieść? Po drugie o jakich niecnych celach mówisz? Bo wiesz może okazać się, że zostaniemy partnerami i nie będziesz musiał mnie już do niczego zmuszać. - odparłam podchodząc do niego pewnie.

- O czyli te twoje krzyki przed wejściem tu to była zmyłka czy zachęta do niecnych celów? - powiedział uśmiechając się pod nosem.

- Mmm, a to już interpretuj jak chcesz. Lepiej zacznijmy lekcje sensei. - rzuciłam.

- Dobrze, choć wolałbym, żebyś zwracała się do mnie inaczej.- odpowiedział.

- Jak?

Nagły dźwięk spadających naczyń przerwał nam naszą dziwą pogawędkę.

- Jednak ten szczur nie był taki nieżywy jak myśleliśmy. - powiedział wyciągać z kieszeni papierosy.

Podbiegłam do chłopaka i szybkim ruchem zabrałam opakowanie z jego ręki po czym ruszyłam w kierunku, z którego przed chwilą wydobył się dźwięk.

- Skarbie powinnaś dostać uwagę za takie zachowanie. - krzyczał za mną Yuta.

- Skarbie nie moja wina, że jak na razie jest z ciebie słaby sensei. - odkrzyknęłam.

Gdy spędzałam czas z chłopakiem wszystko wydawało się proste. Nie musiałam myśleć wprzód. Byłam tylko ja i on i tylko to się liczyło. Każda chwila spędzona na wzajemnym przekomarzaniu się, czy też na zwykłym milczeniu jest dla mnie cenna. Nie wiem ile jeszcze będzie mi dane spędzić z nim czasu, więc chcę wykorzystać każdy nasz wspólny moment.

- I co zamierzasz teraz podpalić restauracje bym zginął, czy dasz mi spokojnie poprowadzić naszą lekcje?- rzekł.

- Zamieniam się w słuch sensei. Przekaż mi swą tajemną wiedzę, ale jeśli będziesz sobie robił ze mnie żarty to naprawdę spłoniesz w męczarniach.- powiedziałam oddając mu pudełko.

- Zaskakujące ile agresji może mieścić się w tak uroczym ciele. Dobrze, więc lekcja na dziś będzie taka. Gdy już palisz to nie śpiesz się, bo skończysz tak jak wtedy gdy zaczęłaś się prawie dusić. Powinnaś delektować się tym momentem jakby nic innego się nie liczyło. I to by był koniec naszej dzisiejszej nikotynowej lekcji. - powiedział.

- Nie prawda! Nie dusiłam się! Jak już to był to tylko lekki kaszel, zresztą to miała być ta lekcja? Naprawdę jesteś beznadziejnym nauczycielem. Przez ciebie nigdy nie nauczę się palić. - mówiłam z rozżaleniem.

- No już, już nie denerwuj się tak. Nikt nie mówił, że nasza nauka będzie szybka. Mam nawet wrażenie, że chcesz się tego tak szybko nauczyć, by potem mnie olać. - mówiąc to chłopak obrócił się do mnie plecami.

- Co?! Oczywiście, że nie! Chcę się tego nauczyć bo... - mówiłam co raz ciszej.

- Po prostu chcę. Ale wiedz, że również chcę spędzać czas razem z tobą... Nie tylko na naszych dziwnych i moim zdaniem nieudanych lekcjach. Możemy umawiać się jak zwyczajni przyjaciele. O ile możemy się tak nazwać?- powiedziałam podchodząc bliżej Yuty.

Chłopak na moje słowa jedynie westchnął i obrócił się z powrotem w moją stronę.

- Wiem, że jestem denerwująca i zapewne masz lepsze rzeczy do robienia niż spędzanie czasu ze mną ...- nie dane było mi dokończyć, ponieważ Yuta chwycił moje dłonie.

- Owszem jesteś denerwująca, naiwna, czasem też głupiutka.

- Okay załapałam. -rzuciłam pod nosem.

- Alee ja też nie jestem idealny i również lubię spędzać czas razem z tobą. Więc może przestaniemy zachowywać się jak dzieciaki i następnym razem zdzwonimy się by spotkać się nie wiem w kinie, czy też w kawiarni. Bez żadnych niby lekcji, czy też burz szalejących wkoło nas? - mówił patrząc wprost w moje oczy.

- Jasne. Ale nie musimy się jeszcze dziś rozstawać prawda?- powiedziałam nerwowo zaciskając moje dłonie na jego.

- Oczywiście, że nie. - powiedział i pociągnął mnie w stronę wyjścia.

Gdy wyszliśmy przed restauracje okazało się, że deszcz nadal pada, ale tym razem mimo mokrych ubrań oraz temperatury na dworze nie było mi już zimno. Dłoń chłopaka, którą cały czas trzymałam była tak ciepła, że gdybym mogła to przytuliłabym się do całego niego. Yuta zrobił kolejny krok wprzód, lecz zatrzymał się na środku chodnika i nie odwracają głowy moją stronę powiedział.

- Jeśli zechcesz to nigdy się nie rozstaniemy.

W tym momencie cieszyłam się, że chłopak nie postanowił jednak obrócić się, by spojrzeć na mnie, gdyż wnioskując po uczuciu gorąca jakie właśnie ogarnęło całe moje ciało, wyglądałbym zapewne jak pomidor, który za chwilę eksploduje.

- W takim razie zostańmy przy sobie tak długo jak tylko możemy. - powiedziałam mocniej ściskając jego dłoń.

Cigarettes || YutaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz