12.

47 6 2
                                    

- Powinienem zostać modelem. Nawet w tych durnych plastrach na twarzy wyglądam przystojnie.- powiedział chłopak przeglądając się w lustrze.

- Durnych?! Ty lepiej zważaj na słowa kolego, chyba że następnym razem wolisz żeby jakiś twój kolega cię opatrywał i dawał buziaki. – odrzekłam, chowając resztę rzeczy do szafki.

- Następnym razem wolałbym już nie zostać pobitym chociaż jeżeli miałbym za każdym razem po pobiciu być tak obcałowanym to jednak cofam moje słowa. Niech mnie biją! – krzyknął, rzucając się plecami na materac. – Ale ty masz się mną potem opiekować, nie żaden kolega, zresztą nawet nie mam żadnego. – mówił patrząc w sufit.

- Na pewno kogoś masz, może jakieś koleżanki nawet ? – powiedziałam siadając obok niego.

- Nie. Tylko ciebie. No i... a zresztą nie ważne. Powiedz mi lepiej gdzie chciałabyś jutro iść na naszą pierwszą randkę. – odparł przekręcając się w moją stronę.

- No nie wiem, może zróbmy coś szalonego ? – powiedziałam , zastanawiając się co moglibyśmy robić na naszej pierwszej, oficjalniej randce. Nigdy przedtem nie miałam chłopaka, nie wiedziałam jak zachowują się pary.

- Szalonego powiadasz? Okay, mam w takim razie pewien pomysł, ale o nim dowiesz się jutro. Zrobię ci niespodziankę. – mówił jednocześnie gładząc moją dłoń.

- Tylko żebym nie umarła na zawał jak na dwa dni to chyba wystarczy mi niespodzianek. – odparłam, patrząc mu w oczy.

Chłopak westchnął obracając się z powrotem na plecy. Wydawał się zagubiony, ale uparcie nie chciał się powiedzieć co jest na rzeczy. Wiedziałam, że musiał mieć poważny problem, nikt w końcu nie obrywa tak mocno przechadzając się miastem w ciągu dnia, a nawet jeśli to raczej powie wprost o takiej sytuacji.

- Yuta...- chciałam do kończyć jednak w tym samym momencie nasze telefony zadzwoniły.

Każdy z nas podszedł do swojego telefonu. Nie widziałam kto dzwonił do chłopaka jednak po jego minie można było wywnioskować, że jest to ktoś ważny. Nakamoto szybko wziął swój telefon i wyszedł na balkon, zamykając za sobą drzwi.

Spojrzałam na mój wyświetlacz, na którym widniało zdjęcie Miny. Zastanawiając się po co dziewczyna dzwoni jak o tej godzinie powinna być na randce ze swoim wymarzonym chłopcem.

- Halo? Mina coś się stało? – spytałam, czekając aż dziewczyna zacznie znając ją opowiadać w bardzo szybkim tempie oraz niewyraźnie co jej się przydarzyło.

- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam, ale przez przypadek pomyliliśmy się z Miną telefonami. Nie chciałem dzwonić do jej rodziców, a dziewczyna często opowiadała o tobie więc stwierdziłem, że będziesz bezpieczniejszą opcją, by mi pomóc. – zamiast mojej przyjaciółki usłyszałam głos Marka.

- Miło być bezpieczniejsza opcją. –zaśmiałam się lekko.- Przepraszam, że zapytam ale jak mogliście nie zauważyć od razu, że macie nie swoje telefony ?- spytałam.

- Byliśmy z Miną na yyy spacerze, tak spacerze i tak jakoś wyszło, że mama dziewczyny do niej zadzwoniła i kazała jej jak najszybciej wracać do domu. Mina w pośpiechu potknęła się, popychając mnie i upadając we dwójkę nasze telefony wypadły na chodnik. Dziewczyna zdążyła tylko podnieść jeden z nich i uciekła. – opowiedział chłopak.

- Cała Mina. Spokojnie, wiesz co umówmy się może za pół godziny przy sklepie pana Moona obok starej wieży, wiesz gdzie to? – powiedziałam, sprawdzając godzinę.

- Tak, jeszcze raz przepraszam że zawracam ci głowę jeszcze o tak późnej porze, ale naprawdę wolałem nie dzwonić do jej mamy. – powiedział, głośno wzdychając.

- Jasne,rozumiem. Dobrze, że do mnie zadzwoniłeś. Mina czasem jest lekko roztrzepana,ale to dodaje jej tylko uroku. – zaśmiałam się, spoglądając na Yutę, który z poważną miną stał na balkonie i rozmawiał przez telefon.

- I to jakiego, jest cudowna. Ała! – powiedział, po czym krzyknął.- Głupi słup, kto stawia lampy w takim miejscu na chodniku. – mruczał.

- Hahahaha widzę, że dobrze się dobraliście. Ja będę się szykować już do wyjścia więc do zobaczenia. – powiedziałam nie czekając na odpowiedź chłopaka, gdyż ten był zbyt zaaferowany fenomenem lamp przy ulicach.

- Kana, przepraszam ale muszę wyjść, powianiem tak za maksymalnie 2 godziny wrócić.- powiedział chłopak, wychodzą z powrotem do mieszkania zabierając jednocześnie kurtkę z krzesła.

- Nie ma sprawy tylko uważaj na siebie, twoja twarz już nie pomieści więcej plasterków kotków. – powiedziałam, dając chłopakowi buzi.

Nie chciałam mówić mu, że ja również muszę wyjść bo wiedziałam, że zacząłby się martwić. Z resztą to będzie szybka akcja.








Cigarettes || YutaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz