6.

87 12 2
                                    

Obudził mnie przyjmy zapach rannego deszczu. Odwróciłam się leniwe, by szturchnąć Mine jednak moja dłoń zamiast jak zwykle uderzyć z głośnym hukiem w skórę dziewczyny tym razem spotkała się z drewnianymi panelami.

- Co od kiedy Mina ma tak nisko łóżko? - zadałam sobie sama pytanie nie siląc się nawet na otwarcie oczu.

Głowa pulsowała mi niemiłosiernie, a żołądek robił właśnie trzeciego fikołka. Czego można było się spodziewać od osoby, która nie chodzi na imprezy, a od alkoholu zazwyczaj stroni. To lekcja dla mnie już nigdy nie pozwolić sobie na wyluzowanie. Nawet nie pamiętam co się wczoraj działo, mam nadzieję że chociaż Mina streści mi przebieg wydarzeń.

Powoli rozciągnęłam się na łóżku i postanowiłam wstać.

- Co jest? O nie, nie, nie to nie jest pokój Miny. To nawet nie jest jej mieszkanie. Gdzie ja jestem? I co najważniejsze z kim ja tu jestem?

Mój napad histerii przerwał dźwięk zakręcanej wody za drzwi. A co jeśli ktoś mnie porwał? Wiesz wtedy to nie spałabyś w takim miejscu, raczej porywacz wybrałby piwnice czy coś w tym stylu. O Boże pamiętam tych dwóch typów z imprezy a co jeśli ja zz którymś... Ha, ha, ha wtedy było by zabawnie. Co by na to powiedział ten twój cały Yuta? Szlajasz się z jakimś randomami i kończysz nie wiadomo gdzie. Na pewno byłby z ciebie dumny prawda? Yuta... a mogłam nie iść na tą durną imprezę tylko spotkać się z nim. Mam teraz za swoje, gdy widział mnie w takim stanie zapewne już nigdy by na mnie nie spojrzał na poważnie.

- O już wstałaś. Jak tam samopoczucie? - odwróciłam głowę w stronę mężczyzny, który okazał się być...

-Yuta! - krzyknęłam.

- Boże jak dobrze, że to tylko ty. Tak się bałam, powoli zaczynałam mieć wrażenie, że wariuję.- podbiegłam do niego, przytulając go w pasie a tempo wypowiadanych słowo było tak szybkie, że nie jestem pewna czy cokolwiek z tego zrozumiał.

Z nadmiaru emocji nie zauważyłam nawet, że chłopak dopiero co wyszedł spod prysznica, więc jedyne co miał na sobie to ociekający wodą przewiązany w pasie ręcznik.

- Tylko ja?! Tylko ja?! Wiesz co nie takiego powitania się spodziewałem za wczoraj. - rzucił klepiąc mnie lekko w plecy.

- Czekaj, co? Za wczoraj? W ogóle co ja tu robię, co ty tu robisz po prostu co się dzieję?

- To ty nic nie pamiętasz z wczoraj? - powiedział, odpychając mnie delikatnie, by spojrzeć na moją twarz.

- yyy znaczy się to nie tak, że nie pamiętam. Można powiedzieć, że część moich wczorajszych wspomnień się jeszcze nie załadowała. - odpowiedziałam.

- Taa jasne. Czekaj czy ty nie pamiętasz tej sytuacji z tymi dwoma typkami?

- O to pamiętam tak w 50%. - rzuciłam radośnie.

- Nie wiem czy ma mnie to cieszyć czy martwić, ale jeśli tej sytuacji nie pamiętasz do końca to co z...-mówiąc to skierował oczy na podłogę.

- Co z... czym? - spytałam

- Pamiętasz może co stało się na balkonie? - mówił to bardzo wolno starając się uniknąć kontaktu wzrokowego.

- Mmm tak! Pamiętam! - rzuciłam.

Yuta jak na zawołanie spojrzał szybko na mnie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Nie jednak nie pamiętam przepraszam. Miałam wrażenie, że coś mi się przypomniało, ale to raczej nie to.

- Okay I tak to nie było nic ważnego. - powiedział odchodząc w kierunku szafy.

Między nami nastała cisza, której żadne z nas nie wiedziało jak przerwać. Czy wczorajszej nocy wydarzyło się coś co powinnam jednak pamiętać? Może coś nie tak powiedziałam.

- Przepraszam, ale czy wczorajszej nocy zrobiłam coś nie tak? Jeśli tak to naprawdę wybacz mi to. – powiedziałam podchodząc do chłopaka.

Znów nastała dziwna cisza, która została przerwana przez głośne westchnięcie mężczyzny, a po chwili mogłam zauważyć, że ten znów wpatruje się we mnie.

- Ach... czy możesz nie zachowywać się tak? – rzucił z irytacją w głosie.

- Przepraszam, ale o co chodzi?

- O to właśnie! Co chwilę tylko przepraszasz. Nie rób tego. Po prostu zapomnijmy... Żyjmy jakby nic się niestało. Zresztą już tak nie dramatyzuj nic się nie stało i tak. – powiedział zmieniając na koniec wypowiedzi kompletnie swoją mimikę twarzy.

-Dobrze. Już tak nie będę – odpowiedziałam .

- Co powiesz na to żebyśmy dziś wykonali pewnego rodzaju misje? – zaczął mówić tym razem z dziwną ekscytacją w głosie.

Już chciałam się dopytać o więcej szczegółów, jednak naszą rozmowę przerwał dzwonek telefonu Yuty. Chłopak spojrzał szybko na mnie i ruszył w kierunku melodyjki.

- Tak? Tak przy telefonie. Co?! Co zrobił? Dobrze rozumiem za chwilę tam będę. Do widzenia. – rozłączył się w mgnieniu oka.

- Wybacz mi, ale muszę coś załatwić. Nie obrazisz się jeśli już sobie oboje stąd pójdziemy? – powiedział patrząc prosto w moje oczy.

- Jasne i tak już nadużyłam twojej gościnności. To co zdzwonimy się ? – mówiłam wychodząc razem z chłopakiem z mieszkania.

- Oczywiście. Dla ciebie zawsze znajdę czas. – uśmiechnął się zadziornie, zamykając drzwi wejściowe.

Każde z nas ruszyło w swoją stronę. Nie chciałam dopytywać się dlaczego Yucie się tak śpieszy, najwyraźniej ten telefon był od kogoś ważnego.

Będąc w już w domu nie obyło się od podstawowych pytań już na starcie typu jak było? Spotkałaś kogoś nowego? Albo znajomego? Byli jacyś ładni chłopcy?

Jedynie o czym teraz marzyłam to ,by położyć się we własnym łóżku, które trzeba przyznać nie było tak wygodne jak te Yuty. Tym razem już w moim pokoju rozbrzmiał dzwonek telefonu.

- Halo Mina? Jak dobrze, że dzwonisz, gdzie ty w ogóle byłaś całą zeszłą noc? Wiesz może co ja wczoraj zrobiła i jak to się stało, że nie spałam u ciebie? – zaczęłam zasypywać dziewczynę pytaniami.

- Kana... Ja chyba się zakochałam. – rzuciła cicho.

- Czekaj co? O co ci chodzi? Jak to się zakochałaś? W kim ? Kiedy? I dlaczego? Gdzie ty jesteś ? – pytałam zmartwionym głosem.

- Teraz już w domu. Moja ciocia po mnie przyjechała i zabrała stamtąd... Ale on tam musiał zostać. Kana ja chcę go z powrotem. Wiesz jakie jego włosy są puszyste? One są jak ta wata w tym nieszczęsnym zoo... - majaczyła Mina.

- Czekaj stara bo ja się chyba pogubiłam. Skąd zabrać? I o jakim zoo mówisz?

- Z aresztu. To wszystko wina tego tym małpek, mówiłam mu żeby im nie ufać. – mówiła coraz ciszej.

- Mina powoli. Byłaś w areszcie okay. Jak tam trafiłaś? Te małpki cię tam zaprowadziły... Błagam cię.. Ciebie jeszcze od wczoraj trzyma widać. – mówiłam załamana stanem dziewczyny.

- Pamiętasz tego chłopca z kuchni? Chciałam umówić się z nim na randkę, ale on stwierdził, że po co się umawiać na jakiś inny dzień jak możemy wyjść z imprezy. Więc się na to zgodziłam... Boże jaki on ma piękny uśmiech. No i on się mnie pyta gdzie chciałabym iść na swoją wymarzoną randkę To mu mówię, że zawsze marzyłam o uroczej randce w zoo, ale że jest już 1 w nocy i nic z takich rzeczy nie jest otwarte teraz... - czkawka przerwała jej wypowiedź

- Takk i co było dalej ? – poganiałam ją.

- Powiedział, że to nie problem i.... – kolejny niekontrolowany dźwięk wydobył się z dziewczyny.

- i.... Mina co i co dalej mów.

- i się włamaliśmy. Znaczy się ja bym tego włamanie nie nazwała, ale prokurator w sądzie już może tak. Mało ważne. Mówię ci to wina tych małpek... Wiedziałam, że dawanie im pralinek frutti di mare nie było dobrym pomysłem, ale one się tak uroczo patrzyły na nas.- mówiła z rozczarowaniem.


Cigarettes || YutaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz