Rozdział 17

7.1K 362 319
                                    

Czas na trochę zabawy.

Rozdział 17

Zanim się obejrzeli, wakacje dobiegły końca, a Harry i jego koledzy z roku rozpakowywali swoje rzeczy w pokoju, który dzielili. Wszyscy opowiadali sobie o tym, co robili w lecie.

Harry nie narzekał na swoje wakacje. Kiedy wrócił z Japonii, resztę lata spędził w gospodarstwie, pomagając przy zbiorach i zwierzętach, jeżdżąc na rowerze po okolicy i odrabiając letnie prace domowe. Dwa razy wybrał się też ze wszystkimi do kina, byli też w miasteczku i na zakupach w większym mieście, gdzie była czarodziejska ulica. Kupili tam wszystko, czego potrzebowali na kolejny rok nauki.

Przy okazji odwiedził tamtejszy oddział banku Gringotta. Nie znał jeszcze niemieckiego ani francuskiego na tyle, żeby prowadzić trudniejsze konwersacje, ale mógł się dogadać. Na szczęście goblin, na którego trafił, całkiem nieźle mówił po angielsku i cała wizyta przebiegła w miarę sprawnie. Ponieważ Harry nie mógł udać się do brytyjskiego oddziału, siłą rzeczy skorzystał z okazji tutaj, żeby dowiedzieć się, jak przebiega część inwestycji oraz czy nikt nie próbował ponownie kraść z jego skrytki.

Goblin, który przedstawił się jako Hammer, przerzucił kilka pergaminów na swoim biurku.

– Mam tutaj wiadomość od menadżera pańskiego konta, panie Potter – oznajmił. – Prosił o przekazanie jej panu, jeśli zjawi się pan w naszym oddziale.

– Czego dotyczy? – spytał chłopiec, biorąc od niego pergamin.

– Niejaki Albus Dumbledore próbował przekonać go, że nastąpiła pomyłka, ponieważ pańscy rodzice wyrazili zgodę na transfer pieniędzy z pańskiej skrytki.

Harry popatrzył na niego zaskoczony. Ten człowiek nie miał żadnego szacunku dla jego rodziców.

– Co za tupet! – oburzył się. – Okradał mnie przez prawie dziesięć lat, a teraz twierdzi, że moi rodzice wyrazili kiedyś na to zgodę? Brak mi słów.

– Proszę się nie martwić. – Hammer uśmiechnął się, ukazując dwa rzędy bardzo ostrych zębów. – Jego słowa nie miały żadnego prawnego pokrycia. Pańscy rodzice nie podpisali nigdy żadnego dokumentu, który dawałby obcej osobie prawo do zarządzania pańskim majątkiem. Pozwolę sobie dodać, że ostatnia wizyta pana Dumbledore'a w banku nie przebiegła zbyt miło.

Chłopiec nieco niepewnie odwzajemnił uśmiech. Już miał podziękować za pomoc i wychodzić, kiedy coś zaświtało mu w głowie.

– W zasadzie mam jeszcze jedno pytanie – przyznał. – Pieniądze, które kiedyś zostały bezprawnie zabrane w mojej skrytki, trafiały do rodziny o nazwisku Weasley. Czy jest możliwość, aby dowiedzieć się, jak to się stało? Chodzi mi o osobę odpowiedzialną za to.

Hammer mruknął pod nosem i przerzucił jeszcze kilka pergaminów i teczek z dokumentami.

– Tak. Winny został złapany. Był nim czarodziej, który pracuje dla banku. Ktoś rzucił na niego klątwę Imperius. Zakładam, że wie pan, co się dzieje z każdym, kto znajdzie się pod jej wpływem.

Harry pokiwał głową.

– Na jakiś czas odbiera się mu wolną wolę.

– Zgadza się. Ponieważ nie było to celowe działanie z jego strony, nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Powiedział jednak coś ciekawego – przyznał goblin, podając chłopcu jeden z pergaminów. – Twierdził, że spotkał się z Dumbledorem na ulicy Pokątnej, porozmawiali chwilę o różnego rodzaju zabezpieczeniach, a to, co się stało później, pamięta trochę jak przez mgłę. To częste uczucie, kiedy ktoś znalazł się pod wpływem tego zaklęcia.

Listy do SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz