Rozdział 24
Severus z westchnieniem ulgi położył się do łóżka po całym tygodniu użerania się z uczniami. Pierwsze dni zawsze były pełne chaosu i chyba nigdy tak nie wyczekiwał piątku, jak na początku semestru. Przynajmniej nie otrzymał żadnych skarg od swoich uczniów na temat Lupina. Wyglądało na to, że były Gryfon jednak potrafił poprowadzić ciekawą lekcję i nauczyć czegoś te wszystkie bachory.
W szkole dziwiło go, że Lupin trzymał się z Potterem i Blackiem. Zawsze wydawało mu się, że od nich odstaje. Nie był autorem żadnego z ich wygłupów. Rzadko też brał w nich udział, ale też nie interweniował, szczególnie kiedy obrali sobie kogoś na cel. Lily twierdziła, że tylko dzięki Remusowi, jej mąż i jego przyjaciel nie zrobili czegoś, co mogło się odbić na całym ich życiu. Nie miał pojęcia, ile wiedziała na temat wyczynów swojego męża, ale mógł się założyć o swoją roczną pensję, że James Potter chodziłby na smyczy, gdyby niektóre z jego szkolnych numerów dotarły do Lily. Severus musiał przyznać, że taka wizja była całkiem zabawna.
Wsunął sobie kocią poduszkę od Harry'ego pod kark i sięgnął po księgę. Przez cały dzień nie miał okazji nawet do niej zajrzeć, pomimo że kamień pulsował na zielono. Otworzył ją i zaczął czytać wiadomość. Chłopiec z podekscytowaniem opowiadał mu o pierwszych zajęciach z animagii i że udało mu się zmienić całkowicie za pierwsze podejściem.
Uśmiechnął się lekko. Rzadkością było, że ktoś zmieniał się za pierwszym podejściem, ale świadczyło to o sporym magicznym potencjale. Oczywiście pierwsza udana próba nie oznaczała jeszcze, że kolejne pójdą równie łatwo. Wiele miesięcy może minąć, zanim zmiana postaci stanie się dla niego czymś w pełni naturalnym, a jego ciało przestanie się buntować. Harry przyznał, że powrót do ludzkiej postaci był dla niego nieco bolesny. Nie czuł już tego ciepła, które wypełniało jego ciało, kiedy kości i mięśnie musiały się ponownie wydłużyć.
"To trochę tak, jakby mnie ktoś mocno ciągnął za ręce i nogi" – napisał.
Sam Severus nigdy nie miał predyspozycji do animagii. Czytał kilka książek na ten temat i nawet w czasach szkolnych spytał McGonagall, czy mógłby zostać animagiem, ale wszelkie próby zakończyły się niepowodzeniem. Nie rozpaczał z tego powodu, chociaż czuł się troszkę zawiedziony. Jednak teraz zaskoczyło go końcówka wiadomości.
"Koleżanka zrobiła kilka zdjęć i uznałem, że wyślę ci jedno z nich. To ja w mojej animagicznej postaci."
Zaskoczony odchylił tylko okładkę, gdzie znajdowała się magiczna koperta i sięgnął do niej. Z trudem powstrzymał chichot. Animagiczną formą Harry'ego była Pustułka i musiał przyznać, że taka postać pasowała do chłopca. Poza tym było to pierwsze zdjęcie jego młodziutkiego narzeczonego, jakie otrzymał. Co prawda nie była to ludzka forma, bo obiecali sobie nie wysyłać takich zdjęć, ale zawsze.
Nie oznaczało to, że w ogóle nie opowiadali o swoim otoczeniu. Harry wysyłał mu czasem zdjęcia, które znalazły swoje miejsce na ścianie w sypialni Severusa i powoli tworzyły interesującą mozaikę. Zdjęcie Nahesy, japońskiej świątyni, ciekawej rośliny, którą znaleźli w okolicach szkoły, ośnieżone szczyty pobliskich gór i sporo innych fotografii. Lubił na nie patrzeć. Każda z nich o czymś opowiadała i sprawiała, że zbliżali się do siebie mimo odległości, jaka ich dzieliła.
Harry był coraz ciekawszy świata i nie lubił ograniczeń. Wprost mówił o swoich zainteresowaniach, które w Hogwarcie określono by jako dziwne. Lubił latać, ale nie widział się grające w Quidditcha. Zamiast tego wolał trenować jedną z japońskich sztuk walki, iść na kółko eliksirów albo do klubu krawieckiego.
CZYTASZ
Listy do S
FanfictionA gdyby Petunia sama powiedziała Harry'emu o wszystkim? Co, gdyby Harry poza listem z Hogwartu otrzymał jeszcze jeden list? I co zrobi Złoty Chłopiec, gdy dowie się, że ma narzeczonego?