Rozdział 7

8.2K 359 187
                                    

Rozdział 7

– Wszyscy gotowi? – spytał Phillip, patrząc na swoich wychowanków. Wszyscy przytaknęli. – To proszę za mną. To wasze pierwsze wyjście, więc macie się trzymać reszty grupy.

Harry uśmiechnął się, kiedy parami wyszli za nauczycielem przez szkolną bramę. Nigdy nie spodziewałby się, że w magicznej szkole zostanie zorganizowane wyjście do mugolskiego teatru. Za nimi klasami szła reszta szkoły. Przedstawienie naturalnie nie było magiczne, ale sama treść sztuki już tak. Uznał to trochę za ironię, że był to „Sen nocy letniej" Williama Szekspira, ale nie miał zamiaru narzekać. Nigdy nie był w teatrze i czuł lekkie podekscytowanie. Teatr znajdował się godzinę jazdy od ich szkoły, a ponieważ niewielu uczniów posiadało licencję na aportację, mieli jechać mugolskimi autokarami.

– Panie profesorze? – zwrócił się nagle do wychowawcy. – Mam pytanie.

– O co chodzi?

– Myślałem, że czarodzieje nie integrują się z mugolami. Przynajmniej takie wrażenie odniosłem w Wielkie Brytanii – przyznał.

Phillip uśmiechnął się lekko.

– To miasteczko zamieszkują w 80% charłacy ze swoimi rodzinami – wyjaśnił. – To chyba jedyne takie miejsce na świecie. Możesz powiedzieć, że żyjemy na pograniczu dwóch światów. Mugole, którzy przez nie przejeżdżają, albo zatrzymują się na chwilę, nie mają pojęcia o pochodzeniu jego mieszkańców.

– Nie widzą szkoły? – spytał ciekawie. Jego koledzy również słuchali ciekawie.

– Widzą, ale ponieważ to szkoła, nie wchodzą na jej teren. Co najwyżej wchodzą na most, żeby zrobić kilka zdjęć, ale bariery nie pozwalają im dostrzec niczego, co magiczne.

– Fajnie – stwierdził chłopiec.

Na małym placu, skąd odjeżdżały autobusy, czekały na nich trzy autokary. Harry oczywiście zostawił Severusowi wiadomość, że całą szkołą wybierają się do teatru i potem

opowie mu, ja było. Jesień w Szwajcarii była w pełni i powoli robiło się coraz chłodniej. Owinął szalik mocniej wokół szyi i włożył dłonie do kieszeni płaszcza. Z ulgą wsiedli do autokaru. Tutaj przynajmniej nie wiało.

W trakcie jazdy podziwiali widoki za oknem. Nigdy nie był w górach, a widok nie tak dalekich, pokrytych śniegiem szczytów, robił wrażenie. Podobało mu się tutaj. Czuł, jakby nareszcie odnalazł swoje miejsce.

Godzinę później byli już na miejscu. Kurtki i płaszcze zostawili w szatni, a potem czekali na wpuszczenie na salę. Poza nimi przedstawienie miały oglądać jeszcze dwie inne szkoły. Ich uczniowie patrzyli na nich ciekawie i szeptali między sobą.

– Czemu tak się na nas gapią? – spytała Ogechi.

– Bo niemagiczni znają szkołę Gipfel jako placówkę dla elity – wyjaśniła im jedna ze starszych koleżanek. – W sumie nie są dalecy od prawdy – przyznała, uśmiechając się. – Absolwenci naszej szkoły bez problemu dostają się na uniwerki. Zarówno te magiczne, jak i nie. Robią też kariery w różnych dziedzinach.

– Są sławni? – spytała Marie.

– O tak. Aktorzy, muzycy, politycy, naukowcy. Można by długo wymieniać. Jak wrócimy, pokażę wam księgi pamiątkowe. Jestem pewna, że rozpoznacie część z nich.

Harry również chciał o coś zapytać, ale drzwi na widownię zostały otwarte i nauczyciele dali im znak, żeby zajmowali swoje miejsca. Kiedy światła zgasły i pierwsi aktorzy pojawili się na scenie, miał wrażenie, że znalazł się w zupełnie innym świecie. Zaczął się zastanawiać, czy Szekspir przypadkiem nie był jakimś czarodziejem, albo nie znał jakiegoś, skoro wykreował taki świat. Niemniej jednak sztuka naprawdę mu się podobała. Sam nie sądził, że miałby zadatki na aktora, ale podziwiał umiejętności gry innych. Starsi uczniowie twierdzili, że niektórzy absolwenci Gipfel byli znanymi aktorami. Nie mógł się doczekać, aż dowie się o kim była mowa. Może faktycznie rozpozna kilka osób.

Listy do SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz