Przez resztę wieczoru siedziałam sama w kajucie, w końcu nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Bardzo mi go brakuje, co ja bez niego zrobię ? Przecież on był najbliższą osobą, to on mnie sam wychował, nauczył wielu rzeczy, to on był, jest i będzie moim bohaterem. Nie mam nikogo innego...teraz zostałam już sama, jak palec, to jeszcze bardziej mnie przytłaczało.
- Kocham Cię, tato. - wyszeptałam, zalewając się łzami. Wciąż przed oczami mam jego ciało i dłonie całe w szkarłatnej krwi. Jeszcze tego samego wieczoru pokłóciłam się z Jackiem.
- To ja powinienem być kapitanem Czarnej Perły. - powiedział podchodząc do mnie i nachylając się nade mną. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
- Otóż mylisz się. Ja jestem córką kapitana, więc statek odziedziczam ja. - powiedziałam, głosem przesiąkniętym jadem.
- Jeszcze zobaczymy. - skomentował wychodząc z mojej kajuty.
Po tej rozmowie, postanowiłam iść spać. Byłam zmęczona, to i tak było dla mnie za wiele. Kiedy oglądałam, jeszcze jedną rzecz na mapie do mojej kajuty, wtargnął Jack z materacem w dłoni. Rozłożył go obok mojego łóżka i zaczął zdejmować buty i płaszcz.
- Przepraszam, co Ty robisz ?! Ty śpisz u siebie w kajucie! - krzyknęłam, wściekła opierając się biodrem o biurko.
- Otóż Poleńko, jesteś w ogromnym niebezpieczeństwie, Davy Jones Cię szuka, muszę Cię chronić na prośbę twojego ojca. Nie mogę spuszczać Cię z oczu, więc śpimy razem. - wyjaśnił mężczyzna.
- Nie ma mowy, Sparrow ! Nie będę spać z Tobą w jednym pomieszczeniu ! Śpisz albo u siebie albo z załogą albo na pokładzie pod gołym niebem. - gotowało się we mnie ze złości.
- Nie.
Podeszłam do niego i chciałam wypchnąć go za drzwi, ale był silniejszy, złapał mnie za nadgarstki i spojrzał w oczy.
- I tak nie wyprowadzisz mnie z równowagi, nawet nie próbuj, skarbie. - wyrwałam swoje dłonie z jego uścisku.
- Nienawidzę Cię Sparrow. - szepnęłam sama do siebie.
- A ja Cię kocham i co ?
- Wynoś się z mojego życia, nie jesteś mi potrzebny do szczęścia, w czym ty możesz mi pomóc ? Co ty sobą reprezentujesz ?
- Wiele rzeczy.
Odwróciłam się od niego i spojrzałam w okno, pod nosem szeptałam najgorsze przekleństwa.
- Jak ja go nienawidzę. - szepnęłam.
- Słyszałem. - powiedział na głos Jack.
Zapadł zmrok, położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć, lecz nie kto inny niż Jack, zaczął zakłócać mój sen, strasznie chrapał. Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc wytrzymać, po chwili wstałam i pochyliłam się nad nim, zatykając nos. Zerwał się natychmiast do pozycji siedzącej.
- Boże ! Duszę się ! - zaczął krzyczeć.
- Zamknij się. Chrapiesz jak jakiś parowóz, spać się nie da. - mówię patrząc na niego.
- Złotko ty moja, ja śpię jak aniołek, wydaje Ci się. - powiedział wstając i podchodząc do mnie, niebezpiecznie blisko.
- Nie zbliżaj się do mnie, Sparrow. Za dużo sobie pozwalasz.
Następnego dnia, obudziły mnie głośne krzyki. Ubrałam się i weszłam na pokład, aby zobaczyć co się dzieje, wszyscy krzątali się po całym pokładzie.
- Dzień dobry ! Pani i Panie kapitan. - powiedział pan Gibbs, machając do mnie, dopiero po chwili zauważyłam, że za mną stoi Jack przyglądając mi się.
- Ty nie jesteś kapitanem Czarnej Perły, Perła nie może mieć dwóch kapitanów. - powiedziałam do niego.
- Już jestem. - odpowiedział z wyższością w głosie.
- Po moim trupie. - ten koleś w ciągu 10 sekund podnosił mi ciśnienie, czemu przyszło mi z nim żeglować ? Może mi to ktoś wyjaśnić ? Staliśmy w milczeniu, patrząc na krzątającą się załogę.
- Jaki kurs, kapitanowie ? - zapytał Martin.
- Na zachód. - powiedziałam.
- Na wschód. - dodał błyskawicznie Jack. Denerwował mnie niemiłosiernie i tak wykłóciłam się, o swoją rację. Dlaczego ojciec podpisał z nim pakt ? Popełnił największy błąd w swoim życiu. Tego samego dnia, zaczął się pojedynek mój i Jacka. Sparrow uderzył swym ostrzem o moje. Zanim się obejrzałam, toczyliśmy pojedynek, poruszając się po całym pokładzie. Wszystkie twarze były zwrócone w naszą stronę. Dźwięk metalu, uderzającego o metal rozniósł się po całym okręcie. Nagle to ja przejęłam kontrolę i napierałam na przeciwnika. W pewnym momencie Jack, popchnął mnie na barierkę, ale dosłownie w ostatniej chwili wyślizgnęłam się i zgrabnym ruchem go zaatakowałam. Całe szczęście znałam jego styl walki, znałam jego ruchy, zanim je wykonał.
- Bardzo ładnie, ale jesteś za wolny. - pochwaliłam go, nie przerywając walki. Pojedynek wciąż się przedłużał. Starałam się nie okazywać, że jestem już trochę zmęczona. Wyciągnęłam pistolet i wycelowałam nim w Jacka.
- Jesteś nieuczciwa ! - powiedział z oburzeniem. W tej samej chwili wycelował we mnie swoją broń palną. Załoga zarechotała, popijając rum. Oboje celowaliśmy w siebie pistoletami.
- Jestem piratem, Jack. Proszę zabij mnie. Śmiało. Pozbędziesz się kapitana. - dodałam, wciąż w niego celując.
- Nie mogę tego zrobić, jesteś zbyt dużo warta, Pola. - powiedział opuszczając broń.
Pojedynek zakończył się. Przez resztę wieczoru razem z załogą, siedziałam i udawałam, że wszystko jest ok. Reszta świetnie się bawiła śpiewając, tańcząc i popijając rum. W pewnym momencie zaczęła grać piękna muzyka, a jeden z załogantów cichutko śpiewał w rytm utworu. Usiadłam na jednym ze schodków i przyglądałam bawiącej się załodze.
- Zatańczysz ? - zapytał Jack, wyciągając dłoń w moją stronę.
- No nie wiem Sparrow, ciężko mi Tobie zaufać, po tym jak zamordowałeś mi ojca. - powiedziałam, spoglądając mu głęboko w oczy. Ujęłam jego dłoń. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął kołysać w rytm muzyki.
- Dlaczego zgodziłeś się nam pomóc ? Przecież nienawidziłeś się z moim ojcem, zresztą z wzajemnością. - zapytałam.
- Twój ojciec zaproponował mi całkiem fajną ofertę w zamian za opiekę nad Tobą.
- Mówiłam Ci już, jak bardzo Cię nienawidzę ?
- A ja jak bardzo Cię kocham ? - prychnęłam i uwolniłam swoje dłonie z jego uścisku.
- No tak, czego mogłabym się spodziewać po Tobie Sparrow. - powiedziałam, odchodząc i kierując się do swojej kajuty. Usiadłam tam na krześle i przyglądałam się płaszczowi, który z dumą nosił mój ojciec. Wciąż nie mogłam zrozumieć dlaczego ojciec zgodził się na warunki jakie postawił Jack. Znów w moich oczach pojawiły się gorzkie łzy, które powoli płynęły po policzkach.
Kilka dni później z niewiadomych powodów Jack opuścił okręt. Zdenerwowałam się, ponieważ ja o niczym nie wiedziałam.
- Panie Gibbs! Gdzie jest ta wąsata bestia?! - wrzasnęłam zła.
CZYTASZ
Odkrywanie horyzontów #1
AdventureCałkiem nowe przygody wielkiego kapitana Sparrowa i córki oficera.