Część 8

235 12 0
                                    

POV JACK

Po tych batach, ledwo mogłem oddychać, to było dla mnie za wiele. Żeby tylko Pola tutaj była, ona dałaby mi ukojenie, choć na chwilę. Ból doskwierał mi 24 godziny na dobę, mało tego bez nawet krótkiej przerwy. Scrum z jakimiś innymi marynarzami założyli mi bandaże, oczyszczając rany.

- Ile dostałeś ? - zapytał mnie, cicho.

- 30. - wyszeptałem, a on zrobił zdzwioną minę.

- To cud, że żyjesz.

- Przepraszam, to przeze mnie.

- Ciii...już dobrze.

Minęło kilka dni, a ja powoli dochodziłem do siebie. Postanowiłem znów uwieść i rozkochać w sobie Angelicę, musiałem to zrobić, wówczas nie pozwoli mnie zabić. Trochę źle się z tym czułem, bo jednak Angelici już nie kocham, ale za to szaleję za Polą. Przyrzekłem sobie, że kiedy tylko wyrwę się z tego statku, znajdę ją i o wszystkim powiem. Kiedy jesteśmy od siebie tak oddaleni to bardzo mi jej brakuje, czuję się pusty. Kocham ją, całym sobą. Muszę jeszcze coś wymyślić, aby ona mnie pokochała, przyznaję jestem trudnym człowiekiem i mam nieznośny charakter, ale potrafię kochać i chcę być kochany przez nią i tylko nią. Czasami mam wrażenie, że może jednak coś do mnie poczuła, ale chwilę później już się bijemy albo walczymy. Z Angelicą tak nie było, od początku była wielka miłość, lecz w dniu ślubu, uciekłem. Stwierdziłem, że ona jest nudna i to nie było to COŚ. Następnego wieczoru przygotowałem stolik ze świeczkami, winem i innymi przedmiotami, które dodawały romantyczności. Kiedy byliśmy z Angelicą narzeczonymi, ona wręcz uwielbiała takie kolacyjki, osobiście ich nienawidzę, ale czego nie robi się dla kobiety ? I tego, żeby się stąd wydostać. Brunetka weszła na pokład i rozejrzała się, jej czarne loki były związane w kok, który był w nieładzie. Kilka kosmyków, opadało jej na twarz.

- Zapraszam. Napijesz się ? - zapytałem, pokazując na mały stoliczek i machając butelką wina.

- Wino, muzyka, blask świec. Tę dróżkę mamy już za sobą. - powiedziała, podchodząc i opierając się biodrem o stolik.

- W rzeczy samej. Doskonale ją pamiętam. Wijąca się pokierowana, nieustannie się prężąca. - rzuciłem jej kieliszek, który natychmiast złapała.

- Umiesz być czarujący, kiedy Ci na czymś zależy, pytanie na czym ? - muzyka gwałtownie przyspieszyła, Scrum grał na gitarze flamenco. Złapałem ją w talii i kołysałem w rytm hiszpańskiej muzyki.

- Czarnobrody, już niedługo zakończy swój żywot. Do źródła możemy dotrzeć razem, by pławić się w sławie, pieniądzach i wiecznym życiu.

- Opowiem Ci o rytuale do źródła.

- Tak, możesz mi powiedzieć wszystko o rytuale. - obkręciłem ją, a ona z taką gracją położyła się na ziemi, trzymając mnie wciąż za dłoń.

- Mogę Ci zaufać ? Potrzebuję twojego wsparcia. - ukucnąłem obok niej, chwilę później byłem pochylony nad nią.

- Najdroższa Angelico, jesteśmy nie rozłączni. Zdradź tajniki. - kciukiem gładziła mój policzek.

- Woda ze źródła wiecznej młodości... - obkręciła mnie, teraz ja byłem pod nią. - płyskliwa łza syreny, srebrne kielichy Alphonse de Leõna...te przedmioty... - musnęła swoimi ustami moje.

- Tak ?

- Te przedmioty pomogą drugiej osobie odebrać lata życia, więc wiesz co to znaczy. Nie możemy iść solo, potrzeba ofiary. - usiadła na mnie okrakiem i wpatrywała się w moje oczy, przechylając głowę w prawo. Podniosłem się do pozycji siedzącej.

Odkrywanie horyzontów #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz