Część 14

431 9 0
                                    

Po 35 minutach reanimacji, Pola wypluła dużą ilość wody. Byłem taki szczęśliwy, jednak żyje ! Moja perełka, żyje ! Podniosłem jej głowę i przytuliłem do siebie. 
- Kochanie, ty żyjesz. Boże, dzięki Ci. - Katrina zaczęła się uśmiechać przez łzy. Uklęknęła przy niej i pogłaskała po policzku. 
- Pola, jak dobrze, że wróciłaś. - powiedziała. Delikatnie uniosłem jej ciało i zaniosłem do kajuty, położyłem ją na łóżku i przykryłem kocykiem. Wciąż była nieprzytomna, ale oddychała równo i powoli. Tak się cieszyłem, bez niej nie przeżyłbym jednego dnia. Dzień w którym ją poznałem i ujrzałem był najpiękniejszy i najcudowniejszy w moim życiu. Nigdy go nie zapomnę, jak pierwszy raz się spotkaliśmy na zebraniu piratów, ona miała wówczas 18 lat. Piękne chwile, jedne z najpiękniejszych w moim złym i okrutnym życiu. Teraz musi wyzdrowieć. 
- Będzie dobrze, kochanie. - pogłaskałem ją po głowie. Odwinąłem rękaw z jej tatuażem,znów był czerwony, a wąż wił się. Jeszcze tego samego wieczoru podczas przebierania jej, Katrina podeszła do mnie. 
- Widziałeś jej żebra ? 
- Nie. 
- Są całe sine, spójrz. - ukazała jej prawy bok. Cały był fioletowy. To przeze mnie, za mocno ją masowałem, połamałem jej żebra. 
- Boże, co ja narobiłem ? - zapytałem sam siebie. 
Minął tydzień, a Pola wciąż była nieprzytomna, zaczynaliśmy się o nią coraz bardziej martwić. 
- Jack, płyńmy do jakiegoś portu, po medyka. Sami nic jej nie pomożemy. - zakomunikowała Katrina. 
- Masz rację, zwijamy się. 
Poszedłem do załogi, aby ich pogonić. Musimy płynąć do jakiegoś portu, ona bez jakiejkolwiek pomocy umrze. Nad ranem dotarliśmy do portu Santiago. Katrina natychmiast udała się do pobliskiego szpitala, po pomoc. Kilka chwil później lekarz zjawił się na statku. Cały czas byłem niesamowicie zdenerwowany. 
- No dawaj Magiczne Rączki. - powiedziałem w stronę lekarza. 
- Jack. - szturchnęła mnie w ramię Katrina. 
- Przepraszam, to przez zdenerwowanie. - usprawiedliwiłem się. Medyk dokładnie badał Penèropę, czekanie na jego diagnozę, był najgorsze. 
- No dobrze. - westchnął lekarz, składając stetoskop do walizki. 
- I co ? Co jej jest ? 
- Kim państwo dla niej są ? 
- A co to za różnica ?! - oburzyłem się jego bezcelowym pytaniem. 
- Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. 
- Jestem jej...mężem. - skłamałem. 
- A pani ? - zwrócił się do Katriny. 
- Siostrą. 
- Dobrze. Pacjentka ma połamane prawie wszystkie żebra, zrośnie się to, ale za kilka tygodni. Wciąż w jej płucach znajduje się duża ilość wody, jest jeszcze coś...ma niedowład nóg, jest sparaliżowana od pasa w dół. Na wrócenie do pełnej sprawności jest znikome. 
- Czyli nie będzie chodzić ? - zapytałem, niedowierzając w to co właśnie mi powiedziano. 
- Owszem, daję najwyżej 15%. 
- O boże... - złapałem się poręczy łóżka, zrobiło mi się słabo.
- Ale odzyska przytomność ? Będzie przytomna ? - dopytywała Katrina, jej głos się załamywał. 
- W ciągu kilku dni powinno to nastąpić, lecz nie daję 100% gwarancji. Uważam, że powinniście państwo oddać ją do szpitala, tam będzie miała dużo lepszą opiekę. 
- Nie ma mowy ! Jak ma umierać to tutaj, przy mnie. 
Po wizycie lekarza załamałem się totalnie. Moja perełka nie będzie chodzić ! To wszystko moja wina, gdybym ją trzymał mocniej przy sobie, nic by się nie stało. Mało tego jeszcze połamałem jej prawie wszystkie żebra. 
- Czemu nie chciałeś oddać jej do szpitala ? - zapytała mnie Katrina, kiedy siedziałem zamyślony na schodach. 
- Moja matka, zmarła w szpitalu. Mam uraz do tego miejsca. 
- Rozumiem, zajrzę do niej. - pogłaskała mnie po ramieniu i odeszła. 
Na zmianę z Katriną czuwaliśmy przy niej całe noce i dnie. Tak bardzo chciałem, żeby się obudziła. Nie wiem, jak powiem jej o tym, że nie będzie chodzić, ona się załamie. Jeszcze do tego wszystkiego Hector nie żyje. Nie mam pojęcia jak to będzie. Po 4 dniach zacząłem układać najgorsze scenariusze, nadal była nieprzytomna. Nie dawałem rady, nadeszło to czego się obawiałem, czyli chwila mojej słabości. Nie wytrzymałem i sam upiłem się, aby zapomnieć o tym co zrobiłem. Może choć na moment poczuję się lepiej. Kręciło mi się w głowie od alkoholu, obraz miałem zamazany, a nogi odmawiały posłuszeństwa. 

Odkrywanie horyzontów #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz