Tydzień przed naszym ślubem już byłam bardzo zestresowana, nie spałam całymi nocami, nie mogłam jeść, czułam ciągłe zdenerwowanie. Pewnego wieczoru nie wytrzymałam i się rozpłakałam, emocje sięgnęły zenitu. Ciągle miałam w głowie myśl, czy Jack napewno chce mieć za żonę dziewczynę, która nigdy już nie będzie tak sprawna fizycznie jak kiedyś ? Nie chcę go skazywać na męczarnie ze mną, wiem jak jest mu ciężko znosić moje niezadowolenie, bóle i nie przespane noce. Bardzo go kocham, ale nie chcę, aby żenił się ze mną tylko z litości. Z jego temperamentem może mieć każdą, dlaczego miałby mieć taką żonę jak ja ? Skoro ma wybór. I tak robi dla mnie za dużo. Łzy ciekły ciurkiem po moich policzkach, byłam w jakimś amoku. Straciłam poczucie radości z życia po tym wypadku, kiedyś cieszyłam się z małych rzeczy, a teraz ? Nic mnie nie cieszy. Straciłam kompletne poczucie czasu, aż w końcu do kajuty niczym burza wtargnął Jack. Cały roześmiany i pogodny. - A moja przyszła żoneczka, co robi ? - zapytał głośno, trzaskając drzwiami na co podskoczyłam z zaskoczenia. Szybko zrozumiał, że coś jest nie tak, podszedł do mnie i natychmiast przytulił do siebie. - Czemu płaczesz, kochanie ? - zapytał, patrząc na mnie. Spojrzałam mu w oczy i rzuciłam się z płaczem na szyję, nie wiem co mi się stało, nie panowałam nad sobą. - Już...jestem, słońce, wszystko jest ok. - objął mnie i delikatnie kołysał na boki. - Jack...czy ty...napewno...chcesz za żonę, dziewczynę, która....nie potrafi, nic...przy sobie zrobić i we wszystkim potrzebuje pomocy ? - zapytałam, łkając w jego ramię. Złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy. - Jeszcze się pytasz ? Oczywiście, że chcę. - uśmiechnął się od ucha do ucha.- Naprawdę ? - zapytałam. - Kocham Cię, kotuś...bardzo kocham i za żadne skarby nie pozwolę by ktoś mi Cię odebrał. - Po tym wypadku...nadal mnie...jeszcze kochasz ? Nie chcesz spaprać sobie życia ? Przecież ja jestem byłą hazardzistką i narkomanką. - uśmiechnął się szczerze i pokręcił głową. - Chce sobie spaprać życie. - szepnął. - To jest najcudowniejsze życie, bo z Tobą, słońce. Nigdy bym się nie wycofał w takim momencie, nigdy bym Cię nie zostawił samej. Jesteś dla mnie najważniejsza, nieważne co by się stało i tak Cię kocham, myszko. Nigdy Cię nie zostawię, nawet jeśli mnie już zabraknie. - Ja też Cię kocham, Jack. - znów się na niego rzuciłam. - Bardzo. - Ooo...moja gwiazdeczka. - cmoknął mnie w skroń. Starł moje gorzkie łzy kciukiem i założył pasemko włosów za ucho. - Nie będziesz już płakać ? - Nie będę. - chwilę oboje milczeliśmy, przytulając się. Tak bardzo mi go brakowało, tej jego czułości i bliskości. - Jack, będziesz najwspanialszym mężem na świecie. - szepnęłam. - A ty najwspanialszą żoneczką, na świecie. - uśmiechnął się szeroko. On jest cudowny. Choć łobuz z niego w 100%, ale kocha, widzę to. Widzę, że szczerze chce tego ślubu i tej cholernej obrączki na palcu. Zresztą ja też chcę. Następnego dnia, rankiem, pokłóciliśmy się. Nawet dobrze nie pamiętam o co.
Po kłótni, trzasnęłam drzwiami i zamknęłam się w naszej kajucie. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, znów mnie zdenerwował. Niecałą minutę później, już słyszałam pukanie do drzwi.
- Kochanie...otwórz. - powiedział Jack, próbując otworzyć drzwi.
- Odejdź, nie chcę z Tobą rozmawiać, nie odzywaj się do mnie. - po mojej twarzy poleciało kilka łez, pociągnęłam nosem i starłam je dłonią.
- Kotuś, nie płacz...wpuść mnie słońce.
- Nie, nie odzywaj się do mnie. Chcę być sama.
- A na ślubie powiesz TAK, czy będziesz pisać na kartce ? - uśmiechnęłam się sama do siebie, ocierając resztę łez.
- Nie będzie żadnego ślubu.
- No jak nie ? Przecież sukienkę już masz uszytą...obrączki też już mamy, chcesz żeby się zmarnowało ? - zapytał, postanowiłam to przemilczeć. - Co, myszko ?
CZYTASZ
Odkrywanie horyzontów #1
AdventureCałkiem nowe przygody wielkiego kapitana Sparrowa i córki oficera.