Rozdział 9

1K 92 47
                                    

Uwaga, długie, 4378 słów!!!

************************************

Wei Ying stał z dzieckiem na rękach pod bramą GusuLan. Jiang Cheng w tym czasie rozmawiał ze strażnikami, wyjaśniając jednemu z nich sytuację, podczas gdy drugi pobiegł do ZeWu-Juna, który zjawił się po chwili z ulgą wypisaną na twarzy. Pierwszy Jadeit dyskretnie otarł łzy, nim stawił się przed przybyłymi.

- Przywódco sekty YunMeng-Jiang.- Ukłonił się sztywno, a Jiang Cheng poczuł nieprzyjemne ukłucie na tak oficjalne powitanie.- Paniczu Wei.- zwrócił się w stronę męża brata, który nieco zestresowany wpatrywał się w swojego szwagra. Uwadze Lan XiChena nie umknęła głęboka blizna na jego policzku, ale nie mógł się tym przejmować, z zaciekawieniem wpatrując się w chłopca na jego rękach. Decydując się na razie o nic nie pytać widząc zmęczone twarze obu mężczyzn i ogólne osłabienie, szybko wprowadził ich na teren sekty zaprowadzając całą trójkę do pawilonu medycznego i niezwłocznie wysyłając wiadomość do brata.

- Przywódco sekty...- odchrząknął Wei Ying.- Gdzie jest Lan Zhan?

- Proszę się nie martwić, paniczu Wei, przybędzie za około tydzień. Z tego co rozumiem mają tam podmienione ciało... Tak?

- Tak - odparł Jiang Cheng.

- A chłopiec...- zaczął niepewnie Lan XiChen.

- O...oh, tak. Jest ze mną.

- Rozumiem. Proszę, odpocznijcie, wyglądacie...- urwał, szukając odpowiedniego słowa.

- Na słabych, wyczerpanych, obitych, bladych, na wpół martwych, wygłodniałych i niepełnosprawnych?- dokończył za niego Jiang Cheng.

- Chciałem powiedzieć zmęczonych... ale tak. - potwierdził mężczyzna w bieli rozbawiony wtrąceniem mężczyzny.

Badania nie trwały długo, większość ran była w trakcie dobrze przebiegającego gojenia, jedynie noga Wei Yinga wzbudzała zmartwienie, co ten nieskutecznie starał się ukryć. Ze względu na pomyślny przebieg badań, Wei Ying został odesłany do JingShi by się przespać i grzecznie zaczekać na niewątpliwie już szybującego w ich stronę męża (co wyjątkowo postanowił uczynić wiedząc, że niedobrym pomysłem jest w jego stanie opuszczać pomieszczenie i bardzo nie chciał rozkleić się na oczach wszystkich, na widok ukochanego). Choć bał się odrzucenia z jego strony ze względu na wygląd i BoHai'ego, nie pragnął niczego więcej niż w końcu go zobaczyć. Ponadto nie chciał się mierzyć z medykiem, który był świadkiem jego traumowej reakcji, gdy niefortunnie podniósł rękę w jego stronę w charakterystyczny sposób.
Chłopiec natomiast został chwilowo umieszczony pod opieką niań, które dobrze się nim zajęły.

- Przywódco sekty YunMeng-Jiang, proszę za mną.- poprosił Lan XiChen następnego dnia, gdy Jiang Cheng odpoczął i wyglądał na zdrowszego oraz spokojniejszego. Oczywiście mężczyzna wysłał już wiadomość do swojej sekty z informacją że żyje i ogólnymi wyjaśnieniami (potwierdzonymi przez Lan XiChena, bo ludzie nie do końca wierzyli w niewinność przywódcy sekty) oraz poinformował, że ze względów zdrowotnych pozostanie w Gusu na jakiś czas.

Bez słowa udał się do HanShi, zdenerwowany ale i zaciekawiony. W końcu mogli porozmawiać, żadne wymówki nie miały sensu, gdy sytuacja z porwaniem została już wyjaśniona, a oboje mieli czas. Dużo czasu.

- Lan XiChen.- zaczął nerwowo młodszy.- Masz do mnie jeszcze jakieś pytania?

Starając się zachować względny spokój Lan Huan odpowiedział:

- Jak się czujesz?

- Dobrze, dziękuję za troskę.

Powietrze w pomieszczeniu było gęste, oboje nie wiedzieli co z sobą zrobić. By przerwać niezręczną ciszę Lan XiChen zaproponował herbatę.

 Mo Dao Zu Shi | Uśmiech WangXianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz