Nastała noc, a wraz z nią głucha cisza, przerywana jedynie co jakiś czas cykaniem świerszczy w trawie.
Świetlisty księżyc wdarł się przez otwarte okno JingShi. Był środek lata, więc noc była niezwykle ciepła. Wei WuXian z zachwytem przyglądał się oświetlonej, błyszczącej i nieskazitelnej twarzy męża. Mężczyzna wyglądał jak Bóg, idealnie wpasowując się w zimną scenerię. Spokojna, poważna twarz wręcz promieniała, a Wei Ying nie mógł się napatrzeć, czując jakby miał przed sobą prawdziwy diament. Cóż, w jego mniemaniu miał.
Choć był środek nocy, mężczyzna nie mógł spać. Postanowił więc wymknąć się z Zacisza Obłoków, bezszelestnie założył buty, przybrał szaty, chwycił saszetkę z popiołem i wymknął się z domu. Biegnąc między drzewami, skrywając się przed promieniami księżyca, dotarł do budynku w którym spał Lan QiRen. Wei Ying nie mógł się powstrzymać, by ponownie nie zrobić mężczyźnie na złość, więc zakradł się pod okno i wsypał do rosnących pod nim kwiatów popiół, który następnego ranka niewątpliwie obudzi staruszka odrażającym zapachem.
Brunet zawrócił, i wciąż skrywając się pod cieniami drzew, udał się do bramy głównej. Dobrze wiedział, że strażnicy go nie przepuszczą o tej porze, więc poczekał, aż ci przejdą zmianę straży, która zawsze zostawiała minutową lukę i wymknął się, trzymając silnie w ręce Jadeitowy Żeton, dzięki któremu nie podniósł się alarm.
Udał się na dół góry i wszedł do owianego ciszą miasta. Podszedł do pobliskiej, całodobowej gospody, kupił i wziął pod pachę dwa słoje Uśmiechu Cesarza, a następnie skręcił w ciemną uliczkę, która doprowadziła go nad nieduże jezioro z rozpadającym się drewnianym pomostem. Usiadł i uśmiechnięty zaczął popijać alkohol, rozmyślając o nadchodzącym czasie.
Czy Jiang Cheng puści adeptów? Naprawdę nienawidzi Zacisza Obłoków, ale ma świadomość że są tam wykwalifikowani kultywatorzy...
Relacja Wei WuXiana i przywódcy sekty YunMeng-Jiang była skomplikowana. Choć dogadywali się dobrze, a Jiang Cheng nie darzył go tak ogromną nienawiścią jak przedtem, nadal byli wobec siebie całkiem zdystansowani. Pisanie listów przychodziło im obu łatwo, ale gdy stawali twarzą w twarz, atmosfera automatycznie tężała, a obaj panowie byli spięci.
Pomimo iż Patriarcha Yiling został oczyszczony z większości zarzutów, którymi kolejno został obarczony podupadający klan LanLing-Jin, niestety Wei WuXian nadal cieszył się złą opinią, większość ludzi nie chciała zrezygnować ze swojego kozła ofiarnego. Łatka Patriarchy Yiling jako zabójcy i szaleńca przylgnęła na tyle mocno i na tyle długich lat, że choćby ten szaleniec został oczyszczony z wszystkich zarzutów i tak niewiele by to zmieniło. To był też jeden z wielu powodów, dla którego Lan Zhan bardzo niechętnie puszczał męża poza bramę Zacisza Obłoków. Niestety często dochodziło do ataków na Patriarchę Yiling ze strony społeczeństwa, i choć Wei WuXian był wystarczająco silny, by poradzić sobie z pospólstwem, nieco bardziej wykwalifikowani kultywatorzy mogli już sprawiać problem.
***
Lan Zhan przebudził się w momencie, gdy drzwi w JingShi zamknęły się za jego mężem. Przewrócił się ciężko na jeden bok, ignorując skręcanie żołądka i szybkie bicie serca. Uparcie wpatrywał się w świetlisty księżyc, starając się powstrzymać chęć ruszenia za mężem.
Nie chciał tego przyznawać, ale gdy nie widział Wei WuXiana, mimowolnie odczuwał te wszystkie emocje, które towarzyszyły mu przez trzynaście lat, gdy żył jedynie kruchą nadzieją, że jeszcze kiedyś spotka chłopaka. Czuł się niespokojny i silnie zestresowany, nie mogąc się na niczym skupić, a już w szczególności gdy wiedział, że mąż opuścił Zacisze Obłoków sam.
CZYTASZ
Mo Dao Zu Shi | Uśmiech WangXiana
FanfikceCo się stało z Lan Zhanem i Wei WuXianem, gdy wszystko wróciło do normy? Jak poradzili sobie sobie z nową rzeczywistością, zamieszkując razem w Zaciszu Obłoków? Wei Wuxian wyraził zgodę, by zamieszkać razem z Lan WangJi w JingShi, co jednak nie oka...