Rozdział 19

758 63 57
                                    

Wybaczcie, że tak długo mnie nie było.

5540 słów

************************************

- Wei Ying?

Gdy drzwi od pokaźnej biblioteki w końcu po godzinach się otworzyły, Lan Zhan wszedł ostrożnym krokiem, szukając wzrokiem męża. Męża, który jak się okazało był zatopiony w książkach przy trzecim regale. Jeśli pamięć go nie zwodziła, był to dział poświęcony historii talizmanów oraz samego ich początku.

- Hm, hej Lan Zhan.- Uśmiechnął się, patrząc mu prosto w oczy. Lan Zhan podszedł i kucnął przed nim, usuwając z twarzy zbłąkany kosmyk.

- Jak się czujesz?

- Ahh, sam nie wiem. Wiesz, nie jest źle, to trochę dziwne, ale będę musiał się przyzwyczaić. To trochę...- urwał szukając dobrego słowa - pusto. Czuję się jakby mi czegoś brakowało. Dam sobie radę.

- Mn, Wei Ying zawsze daje sobie radę.

- Prawda, Lan Zhan? Zgodziłem się na to. To proces. Naprawdę nie czuję się jakoś bardzo źle, po prostu niepewnie.

- Rozumiem. Zrobimy co Wei Ying będzie chciał.- Lan Zhan posłał mu lekki uśmiech, a Wei Ying parsknął śmiechem.

- Przepraszam, że cię martwiłem. Chciałem pobyć trochę sam. - Machnął ręką na salę.

- Wiem, Wei Ying.

-Mmm. Chyba trzeba się stąd zbierać.

Lan Zhan pomógł mu wstać, zatrzymując jednak delikatnie ręką i obracając ku sobie.

- O co chodzi, Lan Zhan?

- Wei Ying.- Spojrzał mu poważnie w oczy.- Jestem z ciebie naprawdę dumny.

- O-oh Lan Zhan - zaśmiał się, całując go w policzek i otrzymując w zamian kolejny skromny uśmiech.- Tak kochany, mój mąż.

- Mn. Wei Ying zasługuje na pochwałę.

- Kto jak nie ja, Lan er-gege?

- Tylko ty.

Wei WuXian zachichotał, a następnie wraz z mężem opuścili bibliotekę. Niewiele czasu zajęło, gdy w ręce mu wpadł mały chłopczyk, krzycząc radośnie "mama".

- Tak, to ja, BoHai.

- Czy tacie jest smutno?

Oh, to kochane dziecko. Spostrzegawczy...

- Tylko trochę, kochanie.

-Mn, dlaczego? Mogę pomóc?- zapytał słodko chłopczyk, przeskakując spojrzeniem od Lan Zhan'a do Wei WuXian'a.

Mężczyźni wymienili czule spojrzenia, a młodszy owinął ciaśniej ręce wokół szczupłego torsu chłopca, przytulając go niemożliwie bliżej do piersi.

- Nie, dziękuję. Już mi lepiej.

- No ja myślę. - Z tyłu dobiegł ich mocny głos, a w drzwiach pojawiła się BaoShan SanRen.- Trzeba coś zrobić, teraz, gdy nie masz rdzenia, by uregulować w miarę możliwości twoją energię.

- Jak to zrobić?- zapytał Lan WangJi z nutą desperacji w głosie, za co nie można było go winić.

Wei Ying spojrzał z troską na męża, uważnie obserwując jego twarz. Dopiero teraz zauważył lekkie napięcie wokół oczu, co świadczyło o dyskomforcie i niepewności jaką odczuwał.

- A skąd ja mam to wiedzieć?- prychnęła, odwracając się w stronę Jiang Cheng'a, który właśnie wszedł do pokoju.

- Oh, WanYin, świetnie że tu jesteś...

 Mo Dao Zu Shi | Uśmiech WangXianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz