Rozdział 1

1.3K 96 26
                                    

Z gabinetu Lan Qirena wybiegła czarna postać, potykając się kolejno o wystające kamienie, stopnie pilnujące by nikt nie zahaczył o kwitnące kwiaty i ich nie zniszczył. Radosny śmiech wydobywał się z ust bruneta, odprowadzonego krzykami Starszego Lana, by nie biegał i nie hałasował. Chłopak nawet się nie odwrócił, uważanie szukając wzrokiem swojego męża.

Mijający go Lan SiZhui i Lan JinGyi z rozbawieniem patrzyli, jak senior Wei wręcz skacze z radości, drąc się na całe Zacisze Obłoków.

- Lan Zhan!!!

Krzyk istotnie dotarł do uszu HanGuang-Juna, który był w trakcie omawiania ze swoim bratem paru kwestii, odnośnie przyjęcia nowych adeptów do Zacisza.

Obaj obrócili się, uważanie obserwując pędzącego w ich stronę mężczyznę.

Jego czarne szaty plątały mu się między nogami, gdy ten pędził jak szalony, raz po raz potykając się. Czerwona wstążka zdążyła się rozplątać, puszczając długie włosy mężczyzny na wszystkie strony, mimo tego, że rano Lan Zhan dokładnie zawiązał ją na włosach Wei Wuxiana.

- Witam, paniczu Wei - zaczął ZeWu-Jun, gdy chłopak był dostatecznie blisko by ich usłyszeć.

- Przywódco sekty- odpowiedział mu z szacunkiem zdyszany Patriarcha Yiling, kierując w jego stronę lekki ukłon.

- Czy coś się stało?- ciągnął rozmowę starszy z braci, a Lan Zhan uważnie obserwował zachowanie kochanka.

Para była oficjalnie ze sobą już ponad pół roku, toteż Wei Ying zgodził się zamieszkać w JingShi, w Zaciszu Obłoków, po długich namowach Lan Zhana i jego starszego syna, SiZhui.

Choć początkowo dochodziło do nieporozumień, między Wei WuXianem, a resztą kultywatorów, ze względu na notorycznie łamane zasady przez nowego mieszkańca, Lan Zhan szybko zaakceptował fakt, że nie zmusi Wei WuXiana do przestrzegania reguł, co w gruncie rzeczy aż tak bardzo mu nie przeszkadzało, choć wolałby, by chłopak nie prowokował tak często złości Starszego Lana.

Wei WuXian spojrzał na przystojną twarz swojego męża. Jak zawsze owiana chłodem i powagą, nie wyrażająca żadnych emocji, jednak w jego oczach lśniła cicho iskierka zainteresowania.

Ci, którzy nie znali Lan Zhana mogliby pomyśleć, że nie zmienił się wcale od momentu ukończenia szesnastego roku życia, niemniej bliższe mu osoby, które spędzały z nim więcej czasu, mogły zauważyć, że od pół roku HanGuang-Jun jest spokojniejszy, szczęśliwszy i ma w sobie więcej łagodności (której oczywiście nie przejawiał w żadnym stopniu swoim zachowaniem, jednak głosem, czy postawą ciała). Być może to był też właśnie powód, dla którego ZeWu-Jun nie pozwolił nikomu tknąć Wei WuXiana, ani powiedzieć złego słowa na jego obecność, toteż mieszkańcy Zacisza Obłoków szybko musieli zaakceptować nowo przybyłego.

Jedynie Lan QiRen nie pogodził się ze związkiem Lan WangJi i Patriarchy Yiling, lecz ta dwójka przezornie się unikała. Jednak w takim dniu jak ten, odwieczni wrogowie byli zmuszeni porozmawiać.

- ZeWu-Jun, Lan QiRen poinformował mnie, że będę uczyć nowych adeptów sztuk walki. Dał mi wolną rękę w nauczaniu, o ile nie zrobię nikomu krzywdy.- posłał promienny uśmiecham obu bratom.

- Wei Ying, pamiętaj byś zadbał o bezpieczeństwo nowo przybyłych.- poprosił Lan Zhan, zaniepokojony nieco ekscytacją męża.

Za dobrze znał Wei Yinga. Choć mu ufał, doskonale wiedział, że ten nie przegapi okazji, by pobawić się kosztem młodzieży.

- Nie martw się, HanGuang-Jun, obiecuję że nikt nie ucierpi.- wyszczerzył zęby w serdecznym uśmiechu i zwrócił się do Lan XiChena.- ZeWu-Jun, czy mam dzisiaj jeszcze coś do zrobienia?

 Mo Dao Zu Shi | Uśmiech WangXianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz