Rozdział 6

830 72 66
                                    

TW samobójstwo!!!

Miłego czytania ❤️

************************************

Lan Zhan obudził się w pawilonie medycznym. Trzy dni. Był nieprzytomny przez trzy dni. Moment w którym usłyszał, że znaleźli CIAŁO jego męża sprawił, że oddech stanął mu w gardle, a bolesne emocje i uczucia zalały jego umysł i serce. Nie będąc w stanie poradzić sobie z tą informacją omdlał w rękach brata, który złapał go w ostatniej chwili.

Podniósł się lekko, co okazało się dużym błędem. Silny ból opanował jego głowę, wspomnienia z minionych dni zaatakowały jego mózg, oczy zaszły słonymi łzami.

Nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Ból, cierpienie, strach... Nie. Przerażenie. Absolutne przerażenie. Bał się uczynić to uczucie stałym, gdy potwierdzi, że to ciało jego kochanka.

W pomieszczeniu było cicho, widocznie był środek nocy. Bardzo chciał wstać, wypaść z tego budynku, popędzić przed siebie, usłyszeć że to żart, nieporozumienie... Nic z tego, jego ciało odmawiało posłuszeństwa, a wokół nie było nikogo, komu błąkałby się na ustach mały uśmieszek.

Gdy już udało mu się usiąść, sięgnął między szaty, gdzie ukryta była czerwona wstążka. Zawinął ją wokół smukłych, szczupłych palców, próbując wyobrazić sobie jak sięga po gęste brązowe włosy jej właściciela i z ogromną starannością opłata wokół nich. Związane włosy odsłaniają szczupłą szyję, pozwalają ukazać się szczeremu uśmiechowi, sięgającemu aż do ucha...

Łzy zaczęły spływać po policzkach mężczyzny, a następnie moczyć nieskazitelnie białą pościel. Znów czuł się pusty, jak przez ostatnie trzynaście lat. Znów czuł, że nie ma już po co żyć. Ale znów... Nie chciał i nie mógł przepędzić cichej nadziei, że niepowstrzymany Patriarcha Yiling wróci do niego.

***

Lan WangJi nie pamiętał, jak znalazł się prawie tydzień drogi od Gusu w niewielkim miasteczku, możnaby rzec osadzie położonej w kotlinie, gdzie miało leżeć ciało Mo XuanYu. Nie pamiętał, kiedy zgodził się na ten wyjazd, będąc zmuszonym do potwierdzenia tożsamości męża. Jego brat niewątpliwie towarzyszył mu przez całą drogę, pilnując by nic sobie nie zrobił, ale to wspomnienie również uleciało jak pyłek na wietrze. Nie pamiętał nic poza otępiającym bólem w sercu.

Jednak teraz stał przed rozpadającym się budynkiem, czując jak serce wydostaje mu się z piersi pragnąc uciec jak najdalej stąd.

Ludzie przechodzili obok niego podziwiając jego urodę, ale uchylając się na widok zrozpaczonych oczu, wręcz szaleńczych. Tak, Lan WangJi zdecydowanie nie wygadał zdrowo i nie czuł się zdrowy. Stał dzielnie przed budynkiem tylko dla swojego syna, który podobnie jak on był zupełnie załamany, lecz poczetalny.

Dodatkowe łzy cisnęły się do oczu
A-Yuana widząc twarz ojca. Nie chcąc przedłużać nieuniknionego, pociągnął go delikatnie za rękaw, zmuszając do wejścia.

Przywitała ich miła staruszka, która zaprowadziła mężczyzn do miniaturowego pokoju, pośrodku którego znajdowała się drewniany podest, na którym spoczywało ciało.

Lan Zhan wraz z SiZhuim podeszli do mężczyzny z wstrzymanym oddechem. Podchodzili bliżej i bliżej, ich oczy obserwowały każdy cal trupa, próbując wręcz na siłę doszukać się różnicy, błędu, czegoś co wskaże im że to nie Wei Ying. Na próżno, ciało przed nim było niewątpliwie ciałem Mo XuanYu. W końcu stanęli twarzą w twarz z mężczyzną, potwierdzając wszelkie swoje obawy.

 Mo Dao Zu Shi | Uśmiech WangXianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz