Rozdział 1

62 3 0
                                    


"Miłość, przyjacielu,
To dym, co z parą westchnień się unosi;

To żar, co w oku szczęśliwego płonie;
Morze łez, w którym nieszczęśliwy tonie."

„Romeo i Julia" Wiliam Shekspeare

Rozdział 1

Baker Street było zamglone. Mgła unosiła się po ulicach, a krople deszczu kapały jej na głowę. Nowa praca, pomyślała i odetchnęła z ulgą. Nareszcie normalna praca, bez ludzi, którzy wołają o pomoc przy każdym możliwym momencie. Tylko co ona miała robić? Kobieta, która ją zatrudniła nie powiedziała o co chodzi tylko zakwaterowała ją w mieszkaniu 221b i tyle. Zapukała, a drzwi otworzyła jej wyglądająca na przemiłą starsza kobieta.

- Dzień dobry. Lily, prawda? Jestem Pani Hudson.-powiedziała kobieta i wpuściła ją do przepięknie wyglądającego przedpokoju. Nie miała jednak czasu aby dokładnie przyjrzeć się zielonym ścianom, kryształowemu żyrandolowi, czerwonemu, atłasowemu dywanowi czy drewnianej podłodze- po schodach i te pierwsze drzwi.- Weszła powoli podziwiając elegancki wystrój wnętrza. Jaki silny szok przeżyła gdy okazało się, że mieszkanie jest całkowitym przeciwieństwem przedpokoju, niechlujnie walające się kartki, papiery i pudła, aż odstraszały. Natomiast zdziwienie sięgnęło zenitu gdy zobaczyła dwóch mężczyzn siedzących na fotelach. Jeden, ten wyższy siedział z rękami złożonymi do modlitwy i zamkniętymi oczami, natomiast ten niższy szybko podbiegł do drzwi i zapytał

- Ile płacimy za pizzę?

Lekko zakłopotanym spojrzeniem omiotła cały pokój. Po chwili stania tam uznała, że może nie jest schludnie, ale, w jakiś sposób przytulnie.

- Siadaj.-powiedział ten wyższy i kątem oka spojrzał na nią i na mężczyznę. Niższy wskazał ręką na siebie z pytającym spojrzeniem.- Nie ty John, ona.- dodał

Posłusznie usiadła na kanapie z skonsternowaną miną i założyła nogę na nogę.

- Ja nie przyniosłam pizzy.-powiedziała z zakłopotaniem.

- Wiem.-powiedział

- Jak?

- Wszystko w swoim czasie. Pomożesz nam? Mamy bardzo ważną sprawę, tych oto butów. - powiedział wyższy podając jej buty. Zwróciła zdziwione spojrzenie, w stronę bruneta, ale wykonała jego prośbę.

- No cóż.. męskie, najprawdopodobniej dziecięce ponieważ mimo dużych rozmiarów tylko dzieci podpisują buty. Nabywca miał egzemę..- w tym momencie i ona i mężczyzna wypowiedzieli imię i nazwisko właściciela butów- Carl Powers.

- Mogę wiedzieć co się tu dzieje i jak do tego doszliście?- zapytał John

- Później, później John.- powiedział wyższy, ubrał płaszcz i poklepał przyjaciela po ramieniu.- Hej ty. Idziesz ze mną- dodał.

Z znakiem zapytania na twarzy spojrzała na niego, a on pokiwał głową.

- Brakowało mi tu dwóch socjopatów.-mruknął pod nosem John.

Kiedy już mieli wychodzić wyższy zatrzymał ją przy wyjściu chwytając za nadgarstek.

- Skąd wiedziałaś o Powersie?- zapytał. Chwycił ją tak delikatnie, że prawie nie poczuła uścisku, a jej serce przyśpieszyło.

- No...czytałam trochę.-powiedziała próbując oswobodzić się z jego uścisku i lekko czerwieniejąc pod natarczywym spojrzeniem tajemniczego bruneta.

- Jestem detektywem. Nie ze mną te numery.- powiedział

- Próbowałam zająć się tą sprawą, ale mnie do niej nie dopuścili.

The Queen of the mind palaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz